2. Tu poczta głosowa

194 18 15
                                    


Tyler z zawrotną prędkością zbiegł po schodach na dół i wbiegł do pustej kuchni. Na długim stole znajdującym się na samym środku pomieszczenia, piętrzyły się stosy brudnych talerzy i sztućców. Na końcu stołu znajdował się jedyny nietknięty posiłek. Szybko usiadł na krześle i zaczął pałaszować zimną już jajecznicę i twarde plastry bekonu. Nie przepadał za angielskim jedzeniem, lecz jego głód był silniejszy od zmysłów. Cały czas w myślach zadawał sobie pytanie jak mógł zaspać. Jak mógł zaspać aż dwie godziny? I jak mógł nie usłyszeć budzika? Nigdy mu się to nie zdarzało. Najgorsze było jednak dziewiętnaście nieodebranych połączeń od Josha i pozostałe osiem od reszty ekipy... Gdy zorientował się, że zaspał, szybko zadzwonił do przyjaciela i wyjaśnił mu zaistniałą sytuację. Josh twierdził, że pokój Tylera był zamknięty i myślał, że pojechał już dawno na miejsce koncertu. Gdy jednak nie zastał go tam, zaczął się poważnie martwić, a po dłuższym czasie panikować. Teraz od godziny czekał razem z załogą w Academy Brixton, gdzie zaczęli przeprowadzać próby.

Gdy posiłek w mgnieniu oka zniknął z talerza, brunet skierował się do ogromnego, okrągłego holu. Minął pustą ladę recepcji, nacisnął klamkę frontowych drzwi i wyszedł na dwór.

Chłodne powietrze nagle otuliło całe jego ciało. Ciężkie, ponure chmury odcinały drogę promieniom słońca, które zawzięcie próbowały przebić się na zewnątrz. Pogoda ta nie zachęcała do pieszej wędrówki, lecz Tyler nie miał wyjścia. Jedyny samochód jaki mieli, był teraz w rękach Josha, który już dawno opuścił hotel. Na szczęście budynek sali koncertowej nie znajdował się daleko. Brunet założył czarną czapkę, ciemnobrązowe okulary przeciwsłoneczne i płynnym ruchem ramion zarzucił na głowę kaptur białej bluzy znajdującej się pod dżinsową kurtką. Nie chciał żeby ktoś go rozpoznał. Szczególnie jakiś fan. Nie dlatego, że ich nie lubił. Wręcz przeciwnie. Uwielbiał ich. To właśnie jego fani byli jednymi z tych, którzy utrzymywali go przy życiu i sprawiali, że czuł się... kochany i potrzebny. Jednak nie mógł sobie teraz pozwolić na spotkania z nimi.

Skręcił w lewo i ruszył przed siebie szybkim krokiem. Miasto z dołu wyglądało zupełnie inaczej niż to jakie zapamiętał wyglądając przez okno. Będąc na ulicy czuł się jak mrówka, a strzeliste wieżowce były niczym ściany niekończącego się labiryntu. W prawie każdym budynku znajdowały się centra handlowe lub restauracje, a w powietrzu roznosiły się rozmaite zapachy różnych potraw. Najbardziej rozkosznym był zapach pieczonych bułeczek, który tańczył i wirował razem z podmuchami wiatru. Za szklanymi witrynami było pełno ludzi, którzy w pośpiechu robili zakupy lub jedli drugie śniadanie. Tyler przyspieszył kroku. Chciał jak najszybciej ominąć te miejsce. Sprawiało ono, że człowiek chciałby zostać tam na zawsze i napawać się tymi wszystkimi zapachami.

W końcu na horyzoncie pojawił się cel. Wielki, szary budynek powoli wyłonił się zza wzniesienia ruchliwej ulicy. Mimo, że wydawał się być blisko, wciąż znajdował się 10 minut drogi stąd. Tyler jeszcze przyspieszył kroku i mijając dwie blondynki usłyszał cichy głos jednej z nich.

- Ej! Czy to nie on? Tyler Joseph?

- Nie, na pewno nie... - odpowiedziała druga i upewniła się, dosłownie skanując wzrokiem bruneta.

Ucieszył się gdy usłyszał wątpliwości drugiej dziewczyny. To oznaczało, że jego kamuflaż działał jak należy.
Od razu domyślił się, że są fankami jego zespołu, ponieważ obie nosiły czerwone czapki z logo Twenty One Pilots.

- Pewnie idą dzisiaj na koncert. - pomyślał.

Zbliżając się do Academy Brixton zauważył, że pod wejściem masa ludzi już zaczęła ustawiać się w kolejce. Niektórzy przyszli dzień wcześniej by zająć jak najlepsze miejsca pod sceną. Tyler skręcił w boczną, węższą uliczkę i skierował się na tyły budynku. Głupotą byłoby przedzieranie się przez tłumy fanów. Rozdarliby go na strzępy. W końcu ujrzał metalowe barierki i Brada, członka ekipy i fotografa ich koncertów. Spacerował wzdłuż ogrodzenia głaszcząc swoją gęstą brodę i co chwilę nerwowo zerkał na zegarek. Po chwili zauważył Tylera i powitał go podnosząc do góry rękę.

Who are you? || Tyler JosephOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz