Ten uczuć, gdy siedzisz sobie beztrosko na lekcji wyczekując na dzwonek i opuszczenie budynku szkolnego wcześniej niż reszta klasy, bo się zwalniasz.
Nagle bez większej podstawy facetka mówi do ciebie:
„Ej, uśmiechnij się!"
Patrzysz na nią jak na jakiegoś kosmitę
A ta pyta reszty grupy, czy ty zawsze jesteś tak strasznie smutna
Oczywiście reszta kiwają na "tak"
Gdy zwraca się do ciebie jeszcze raz, odpowiadasz:
„Taka moja natura!"
Ona na to:
„Ale to nie dobrze! Trzeba to zmienić!"
Przez resztę lekcji siedzisz zdołowana, czerwona jak burak (bo kaloryfery tak mocno przekręcone), a jedyna myśl zaprzątająca twój umysł to dzwonku, pospiesz się do cholery!
Najlepsze jest to, że ona nieświadomie mnie wyganiała z sali nawet jeśli ów dzwonek nie dzwonił
ból i żal