Dzień 5 - Zmutowana Endorfina

51 7 0
                                    

-Uważam, że jest to kiepski pomysł. Bardzo kiepski. - skomentował Chan, gdy tylko wdarliśmy się do głównego Laboratorium przez szklane wejście. Recepcja zawsze była otwarta, musiała. Zazwyczaj to tu łapali większość „ludziopotworów". Żerowali na bezdomnych, którzy marzą o ciepłym miejscu.

Skomentowałbym to, jak zawsze, jednak to nie było tak ważne, jak moja misja.

-Przestań. Do, na pewno przemieniłeś nagranie?

-Nie ufasz mi? - jego głos zabrzmiał dziecinnie, na co uśmiechnąłem się.

-A tym mi?

Dalej szliśmy w ciszy. Na poziom -1 przeszliśmy schodami. To tam byli trzymani ludzie, na których nadal przeprowadzane były testy. Tak słyszałem od pracowników. Jednak kto wie jakie licho skrywało to piętro. Podobno wchodzą tam jedynie ludzie o mocnych nerwach. Ja do takich nie należałem, jednak raz kozie śmierć.

Nie miałem innego wyjścia. Byłem przygotowany na to cholerne piekło.

Całą trójką stanęliśmy przed drzwiami z wielkim napisem:" Poziom -1". Przełknąłem głośno ślinę i poprawiłem spodnie. Czułem, że spadną mi tego wieczoru nie jeden raz.

I nie mam tu na myśli żadnych przyjemności...

-Kto pierwszy? -zapytałem, a mój głos rozniósł się echem. Od razu poczułem, jak Park napina się, ponieważ zaczął skakać. Do za to nie ruszył się ani na moment.

-Jesteś młodszy. Staruszek ze mnie i raczej nie dam rady. – Chan syknął, łapiąc się za ramię. - Jestem za stary na otwieranie klamek.

-Właśnie, młodsi mają pierwszeństwo. - skomentował Kyungsoo, całkowicie nie wiedząc, co może mi powiedzieć

-Tylko się nie posikajcie z podniecenia. - powiedziałem i bez dalszej gadaniny złapałem za klamkę.

Wszedłem jako pierwszy do pomieszczenia. Słyszałem swoje własne kroki, które odbijały się echem po całym wielkim pomieszczeniu. Korytarz ciągnął się w nieskończoność. Widziałem, ze w celach zapalone były lampy. Tak, w celach.

Ruszyłem w głąb korytarza. Słyszałem, jak idą za mną moi wspólnicy, jeśli tak mogę to określić. Ze strachem zajrzeliśmy do pierwszej celi. To, co tam ujrzeliśmy, było dla nas zbyt wielkim szokiem.

W celi ktoś był. Czuliśmy czyjąś obecność, oraz wzrok, który nie potrafił się od nas odwrócić. Spojrzałem w spowitą czerń w celi. Po dłuższym przyjrzeniu się zobaczyłem twarz. Nie była ona normalna, lecz zmutowana, jednak całkiem inna od tych, które spotykam codziennie. Fałdki skóry wręcz wylewały się z jej twarzy. Nie miała ona rąk, prawdopodobnie, jak przypuszczałem, mogły odpaść przy podaniu tego cholernego genu. Wychyliła się bardziej w moją stronę i syknęła coś głośno, przez co upadłem na podłogę.

Wtedy zobaczyłem jej martwe oczy i rozkładające się ciało.

Nie mogłem oderwać od niej wzroku, nie potrafiłem. Ona nie była brzydka, ona była przerażająca. Oczy spoiła niewyobrażalna czerń, a z jej ust lał się czarny płyn. Po pewnym czasie odwróciłem wzrok i zakryłem dłonią usta. Poczułem dzisiejszy, mały obiad, który zjedliśmy z chłopakami przed tą całą akcją.

-Najwidoczniej to obiekt testów. - Kyungsoo powiedział, stając prosto i pewnie, patrząc mi prosto w oczy. – Byłem tu nieraz, często widzę takie ziółka.

- Jak już ci kiedyś opowiadałem, niektórzy ludzie z nietypowymi genami, chorobami, albo alergiami zostają wyłapani. - Chan pomógł mi wstać. Czułem jednak, jak jego ręce się trzęsą. - Przywozili ich tu masowo,a teraz, gdy testy zakończyły się fiaskiem, nie mogą ich wypuścić. Zrobiliby krzywdę osobom, które przyjęły mniej genu. To...

Obiekt 320 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz