Dzień 1 - Obiekt 320

227 10 10
                                    

Spojrzałem na jej delikatne ciało, które zaczęło się wybudzać z transu. Była niewinna, delikatna. Całkowicie bezbronna. Gdyby dotknęło się jej ciała, koniuszkiem palca przejechało by się po jej bladej skórze, pękłaby. Rozłamałaby się na miliard kawałków.

Ludzie to potwory. Dla swoich potrzeb nadwyrężają potrzebę innych. Nie liczy się to, że inni także mają uczucia. To jest mało ważne. Ważne, żeby się załatwić nawet na twarz jakiegoś przechodnia.

Traktowanie ludzi jak zwierzęta to podstawa naszego rządu, którego całkowicie nienawidzę.

Całe rządowe, badania genetyczne to jedna, wielka sterta prezydenckiego gówna, którą sobie sam Najwyższy zrobił. To wszystko przez pychę, cholerna pycha nagle zawładnęła światem, gdy wynalazcy odkryli lek na wszystkie zmartwienia. Samo badanie miało na celu stworzenie idealnej rasy ludzkiej. W 2020 roku znaleziono gen o nazwie Hermadegen - był to gen nakierowany do każdej płci. Podane w idealnej dawce mogło doprowadzić do uzdrowienia, zlikwidowanie raka, a nawet do nieśmiertelności. Tak sądzili doktorzy i wynalazcy, którzy podali owy gen zwierzętom. Wstrzyknięto ledwo żyjącym stworzeniom gen, który wybudził ich i poprawił ich kondycję. Niestety, miało to też swoją cenę. Ludzie przez gen byli nieuleczalnie brzydcy, nawet najlepsi chirurdzy nie potrafią zmienić ich narastającej, tłustej skóry, sprawić, że oczy nie są aż tak wyłupiaste. Niektóre osoby zapadały w śpiączki z byle powodu. Po prostu padały na ulicach. Z przyzwyczajenia wszyscy omijali ich szerokim łukiem.

Mamy teraz 2040 rok, cywilizacja zbrzydła, tak samo jak pazerne świnie siedzące za ważnym biurkiem w urzędzie.

To nic, że nawet nie ważyli sobie wstrzyknąć Hermadegenu.

Na całe szczęście jest część społeczeństwa, która z różnych przyczyn nie może zarzyć Hermadegenu. Powodem są przewlekłe choroby, różne wady w genotypie, oraz, co jest dziwne, stan krążenia krwi.

Podszedłem do mojego znajomego, który wybudził się z błogiego, ważnego snu, ze swojej pracy. Jego czerwone włosy były roztrzepane na różne strony, a uszy, które zazwyczaj odstawały, były przykryte jednym z urządzeń. Spojrzał na mnie ze smutkiem, a ja jedynie zacząłem odłączać od niego urządzenia. Były to mniej więcej urządzenie do wykrywania pulsu, parametrów życiowych, a także tajemnicza, rządowa technologia, której nazwy za Chiny nie potrafię zapamiętać. Teraz były one już nie potrzebne, sekwencja się skończyła. Nic nie odkrył, żadnej nowej poszlaki, żadnych nowych danych.

To wywoływało na moich ustach mimowolny uśmiech.

Pragnąłem, aby nic nie znaleźli. Lubiłem widzieć wkurwionych naukowców, ale nie tylko. Widząc podenerwowanego prezydenta, który udaje przed prasą, że wszystko jest w porządku bardzo mnie bawi. Wiem, jak bardzo potrzebują tej technologii. Jednak po prostu nie mogli się o niczym dowiedzieć. Ludzie powinni brać na siebie swoje złe czyny, po czym powinni się z nich uczyć. Ja głupoty nie lekceważę, uczę się na własnych błędach, a popełniam ich bardzo wiele. Można powiedzieć, że jestem życiową niedojdą, że każdy mój krok to kolejna katastrofa.

Jednak moje małe błędy nie równają się z mocarnym, grubym od idiotów, błędem genetyków, rządku, naukowców i co najważniejsze, ludzkości.

-Dlaczego się uśmiechasz? - spytał się mnie kolega, któremu odczepiłem już wszystkie urządzenia. - Nic nie znaleźliśmy, znowu.

-Wiem o tym, Chan. - zagadałem, ukrywając uśmiech. - Bawi mnie to, jak bardzo jest silna i nieugięta. Mimo tak młodego wieku wie, co robi. Jest świadoma...

-Całkiem jak ty. Jak dwie krople wody. – przerwał mi, odpowiadając szczerze.

Ja nie mogłem przyznać mu racji.

Obiekt 320 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz