OSTATNIE ZADANIE

1.1K 67 22
                                    

Absol podwiózł mnie i Nica do reszty herosów. Wszyscy czekali przy źródle. Kiedy nadlecieliśmy niespokojny szmer ze strony herosów nagle ucichł.
- Wy też to słyszeliście? - zapytał Percy.
- Niestety - mruknął Nico i chwycił swój miecz. Wszyscy zwrócili swoje oczy w moją stronę rządając wyjaśnień. Wyprostowałam się by nabrać pewności siebie lecz nie pomagało mi to zbytnio.
- Demony i potwory przebudziły się. Zostałam zesłana na wyspę Timorię będąc strzeżona przez okrutne bestie, które przysłała tu Hera. Każdy śmiertelnik, który tu przybędzie - ginie.
- Co z naszymi zadaniami? - zapytała Hazel.
- Wypełniliście już dwa, przyszła pora na ostatnie.
Wszyscy czekali w skupieniu, aż zadam im ostatnie zadanie. Po całej wyspie zaczęły nosić się odgłosy głośnego powarkiwania. Ciszę przerwało przerażające wycie stworów.
- Zbliżają się - syknęła Piper przez zęby. Każdy chwycił za broń.
- Waszym trzecim zadaniem jest wydostanie mnie z tej wyspy. Jeżeli wykonacie to zadanie - pomogę wam.
Najwyraźniej pomysł wyrwania się z tej upiornej i zabójczej wyspy spodobał się wszystkim.
- Udajcie się na plażę, tam się spotkamy.
Właśnie miałam wsiadać na Absola kiedy czyjaś ręka złapała mnie za ramię. Odwróciłam się a za mną stał Nico, który był nieco zbity z tropu.
- Zaraz, zaraz. Jak to "Tam się spotkamy."? Gdzie ty idziesz?
- Wracam do chatki. Muszę spakować swoje rzeczy. Idźcie i poczekajcie na mnie.
Wyrwałam się z jego rąk i dosiadłam Absola, ktory wiercił się i skrzeczał niespokojnie. Prawie ściął głowę Nica swoim potężnym skrzydłem i ostrymi jak brzytwy piórami.
- Nie chcę cię znów stracić! - zawołał mój brat kiedy już unosiłam się nad ziemią. Z jego oczu spłynęła łza.
- Spotkamy się później. - zapewniłam go i poleciałam w stronę chatki.

* * *

Cała wyspa jakby ożyła. Ziemia wibrowała co oznaczało, że mamy naprawdę mało czasu. Pakowałam do torby najpotrzebniejsze przedmioty takie jak wszystkie moje magiczne księgi, eliksiry wytworzone razem z Hekate i dary od bogów. To była magiczna torba, która mieściła dosłownie wszystko. Dostałam ją w prezencie od Hermesa. Nagle bóg posłaniec pojawił się przede mną a ja wrzasnąłam.
- Spokojnie - powiedział. - Ale radzę ci się pośpieszyć. Sytuacja nie jest najlepsza.
Wzięłam się w garść i wyciągnęłam do mojej torby wszystkie magiczne pióra z szafy. Postanowiłam uzbroić się nieco w piórka obrony, lepszego ataku, jasności umysłu, siły, leczenia i wielu innych magicznych piórek. Musiałam wyglądać jak paw albo papuga ale nie zwracałam na to uwagi w tej chwili.
- Co tu robisz Hermesie? Moi wybawcy przybyli by mnie uratować. Już nie musisz przynosić mi wieści ze świata, do którego niebawem wrócę.
- Wiem moja droga. Ale wujek Hermes ma dla ciebie ostatni prezent. - mówiąc to wyciągnął z kieszeni mały, złoty bączek.
- To bączek? - zapytałam niepewnie nie chcąc urazić boga.
- To nie byle jaki bączek. Możesz przenieść się w dowolne miejsce na świecie. Ale pamiętaj, że mozesz użyć go tylko raz. Korzystaj z niego rozsądnie. Są też skutki uboczne ale to nie ważne. - Hermes machnął ręką i spojrzał na mnie z dumą w oczach.
- Dziękuję Hermesie - powiedziałam i przytuliłam się do niego. Pogłaskał mnie po głowie i powiedział:
- Powodzenia, jeszcze się zobaczymy.
Po czym zniknął.

* * *

Chwyciłam do ręki miecz od Aresa. Został wykuty ze stygijskiego żelaza. Tak długo nim ćwiczyłam i miałam przy sobie, a mimo to czułam się z nim źle. Wbiłam go w ziemię przed domem.
- To nigdy nie był mój miecz - szepnęłam do siebie po czym wzbiłam się w powietrze na Absolu po raz ostatni patrząc na mój domek.
Mgła robiła się co raz gęstsza, a temperatura ciągle spadała. W końcu znalazłam się z Absolem nad plażą, a to co tam ujrzałam przeraziło mnie i o mało nie spadłam z kruka.
Na plaży herosi starali się odeprzeć potwory, które na nich napierały. Potworami były obrzydliwe, ogromne bestie podobne do niczego. miały ogromne kły, które mogłyby miażdżyć nawet skały. Zamiast futra miały trujące kolce, a zamiast ogonów pęk jadowitych długich węży, które rzucały się na wszystkie strony szukając ofiary. Szpony potworów były długie i ostrzejsze od jakiegokolwiek miecza. Ponadto bestie warczały i pluły toksyczną śliną, a ich oddech był równie powalający co ich wygląd.
Kiedy wylądowałam na plaży kazałam Absolowi by pomógł odeprzeć atak.
- Co to jest?! - zawołał Jason.
- To pupilki Hery, ona ne stworzyła - wyjaśniłam. Wzdrygnęłam się na samk wspomnienie tej przebrzydłej bogini.
- Cóż są całkiem podobne do swojej pani - zawołał Leo.
Stałam bezczynnie kiedy inni walczyli z bestiami. Przez chwile mialam sobie za złe, że zostawiłam swój miecz. Mając pióro od Ateny wpadłam na lepszy pomysł.
Wydobyłam kłęby cieni, które uformowałam w miecz. Dzięki temu ostrzu mogłam zamieniać przeciwnika w kłębek cienia, a nie będzie to pochłaniało mojej mocy.
Nico zauważył moją nową broń i spkjrzał na mnie z podziwem. Następnie zwrócił się w stronę potworów i zaatakował.
Przyglądałam się całej tej scenie oglądając herosów w akcji.
Frank zamienił się w ogromnego smoka i ział ogniem w przeciwników. Na jego grzbiecie stał Leo Valdez majsterkując w swojej torbie i rzucając w potwory bombami, co jakiś czas cały się palił i miotał kulami ognia w monstra. Jason idealnie wykorzystywał wiatry i latał wokół plaży zadając ciosy potworom. Nie byłam pewna czy to za sprawką jego czy Zeusa, ale nad wyspą Timorią kłębiły się burzowe chmury.
Hazel bawił się Mgłą w najlepsze od czasu do czasu wspomagając się błyszczącymi kamieniami, które wydobywała spod ziemi. Percy był zadowolony z położenia miejsca bitwy, ponieważ miał bardzo dobry dostęp do wody. Tworzył więc katapulty i wiry wodne, ciął mieczem na prawo i lewo nir zwracając uwagi na zadawanemu rany, które zaraz leczyła woda. Annabeth i Piper walczyły ramię w ramię rozumiejąc się tak dobrze, że nje potrzebowały nawet słów. Walczyły jak jedna osoba. Piper czarowała potwory swoim magicznym głosem kiedy była w stanie odetchnąć.
Potwory wokół nas ginęły w oszałamiającym tępie ale nie tylko by zadawaliśmy cios. Wszyscy byliśmy ciężko ranni i zmęczeni ale nie poddawaliśmy się pamiętając o zadaniu.
Odwróciłam wzrok w poszukiwaniu Absola, ale on świetnie sobie radził wydłubując potworom oczy lub przepoławiając bestie na pół.
Zwróciłam się w stronę Nica i pobiegłam do niego starając się nie oberwać.
- Mają przewagę liczebną, długo nie wytrzymamy! - zawołał.
- Chyba mam pewien pomysł.
Odeszłam o kilka kroków i wbiłam miecz w ziemię, która zaczęła pode mną pękać. Otworzyła się szczelina, do której zaczął wpadać piasek. Potwory i herosi przestali walczyć i zwrócili się w moją stronę.
- Zaczynamy zabawę - powiedziałam i nagle ze szczeliny zaczęły wybiegać setki kościotrupów dzierżących w dłoniach miecze, włócznie i łuki.
Rozpętało się piekło. Potwory zaczęły padać jak muchy, mimo że poległo mnóstwo kościotrupich wojowników.
To przywołanie ich zabrało mi wiele mocy, czułam się słabo ale nie zemdlałam.
Dostaliśmy przewagę i wróciliśmy do bitwy z większą mocą. W końcu na plaży zostaliśmy tylko ja i herosi. Wokół nas porozsypywane były kości i kupki pyłu, które pozostały po potworach.
Siedzieliśmy razem na plaży odpoczywając po bitwie, gdy nagle przed nami pojawił się oślepiający blask. Wszyscy zasłonili oczy i spojrzeli jeszcze raz w stronę światła. Przed namk stała w samej osobie Atena.
- Witajcie drodzy herosi! - zawołała nie kryjąc ogarniającej jej dumy. - Udało wam się ukończyć trzy zadania, gratuluję. - zwróciła się w moją stronę i powiedziała - Jeśli chcecie się stąd wydostać musisz wypowiedzieć słowa: Chcę opuścić tą wyspę.
Nagle zniknęła i pozostawiła nas samych.
- Dziękuję wam za pomoc we wszystkim.
- Teraz pomożesz nam w naszej misji? - zapytał Leo.
- Wasza misja się już skończyła. Teraz czas na moją misję. Chcę opuścić tą wyspę.

KONIEC CZĘŚCI II

CÓRKA HADESA - MisjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz