ROZDZIAŁ 5

5 1 0
                                    

  Weszłam do jakiegoś budynku. Był ogromny nigdy wcześniej go nie widziałam w środku. Był to Zamek Posiedzeń czyli wszyscy ważni ludzie. Którzy coś znaczyli, mianowicie byli urzędnikami. Ktorych zesłalo sie tu za kare. Ale nie zawsze poniewaz u nas w naszsgo dystryjtu tez wywodzili się dobrzy oraz bogaci ludzie. Najczęściej jednak pracowali tu ludzie dużo większej wagi niż my.

  Nasza trojka stała w jakiejś sali podczas gdy Burmistrz rozmawiał z kobietą, która nieświadomie wydała na nas karę smierci. Nie wiedziałam o czym myśleć więc postanowiłam popatrzeć na moich przeciwników.

       Moje zainteresowanie przejął Peeta wydaje sie być zrospaczony ale nie okazuje tego. Jednocześnie jest zaskoczony. Widzę jak patrzy na Katniss. W jego oczach kryje się strach, rozpacz i troska. Od zawsze wiedziałam, że coś do niej czuje. Ale zawsze tego nie okazywał. Zawsze pozostawał skrytym w sobie chłopakiem.

Później mój wzrok przeszedł na Katniss. Była bliska łez ale je tamowała. W przeciwieństwie do Peety w jej oczach widziałam, strach, rozpacz oraz troskę lecz nie o niego tylko o rodzinę. Z tego co mi wiadomo jest głównym dostarczycielem żywności w domu po jej odejściu jest opcja że matka i siostra sobie nie poradzą. Słyszałam kiedyś, o jej historii straciła ojca gdy miała zaledwie dwanaście lat i wszystkie obowiązki spadły na nią. Nigdy szczerze nie słyszałam jak dała sobie radę. Ale przypuszczam, że za pomocą Gale'a. Dziewczyna w szkole byla całkiem skryta więc teraz raczej tez taka będzie.

   Po wyparzeniu wszystgo w niej moj wzrok poszedł na Natana. O dziwo gdy przekreciłam głowę on tez na mnie patrzył. Nasz wzrok spotkał się, przez chwilę nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. Na co on sie uśmiechnął, a ja szybko oderwał wzrok. Teraz patrzyłam na lustro, w którym odbijała się cała jego postać. Jego oczy wlepione były w tył moich pleców. Po chwili wzrok skierował ku swojemu przyjacielowi. Nareszcie moglam sie odwrócić i odczytać jego emocje z zachowania oraz wygladu. Dosyć spokojnie stał. Wyglądał jakby się z tego cieszył. W oczach jednak zauważyłam strach, troskę i tą nieszczęsna radość. Włosy były przylepienie do karku od potu. Patrząc na niego wiedziałam, że szybko i bez zastanowienia go zabije. Nie stanowił dla mnie żadnego problemu.

  Z rozmyślań wyrwał mnie głos dobrze znany mi Burmistrza. Okazało się, że moje chwilowe zajęcie, które wydawało się trwać wieki, zajęło raptem mniej niż dziesięć minut. Po chwili mężczyzna zaprowadził każdego z nas do osobnego pokoju pewnie na spotkanie i pożegnanie z rodziną i bliskimi.

Weszłam do pokoju. Do okoła był wypełniony białą ścianą, a dokladnie pięcioma z sufintem oraz podłogą. Na której znajdowała sie. Długa, czarna kanapa, średniej wielkości stół oraz trzy krzesełka. Nic wiecej poza tym.

Usiadłam na wielkiej kanapie. Po chwili drzwi odsunęły się szybko. W drzwiach stała moja mama ledwo trzymająca się na nogach. Z jej oczu płynęły strumienie łez, czarny tusz który zawsze nakładała na specjalne okazje teraz rozlany jest po rozpalonych policzkach. Kobieta w biegu rzuciła się na mnie przytulac mnie. Odwzajemniam to bo to moze być ostatnia rzecz jaką doświadczenie.

- Kochanie... czemu ?- Zapytała patrząc na moją twarz. Jakby w jedym momencie chciała dokladnie zapamiętać mój wygląd.

- Jesli mogłabym to zrobić dla brata zrobilabym to jeszcze raz.- Tylko tyle mogłam powiedzieć wszystko co miałam w sobie kazało mi to zrobić chociaz nie wiem po co.

- Jesteś najwspanialszą córką.- Powiedział mój tata wchodząc i przytulając.

- Kocham was!- Krzyknęłam i jednocześnie przytuliłam oboje rodziców.

- Dasz rade musisz! Wygrasz to!- Krzyknęła moja mama na pożegnanie i mnie przytulila. Syraznicy pokoju wyciągnęli ją z tego miejsca gdy płakała. Czemu tak krótko myślę. Przecież jest cala godzina a nie ma na pewni do mnie wiecej ludzi.

    Po chwili do pokoju wyszedł Lukas. Na jego twarzy malowała sie złość. Czyżby był na mnie zły ?

- Po co to zrobiłaś ?- Zapytał spokojnym miękkim glosem. Który był przesączony troską braterską.

- Ty masz rodzinę, niedługo własną. Masz dla kogo żyć...- nie skończyłam bo wtedy chłopak podszedł do mnie, a następnie mnie przytulił.

- Też masz dla kogo żyć.- Wyszeptał gdy moje serce pękło. "On się o mnie nadal troszczył"

- Ale nigdy nie będę mieć rodziny takiej jak Ty.

- Dobra dość! Niemożemy sie teraz użalac. Więc potragisz jakoś walczyć ? Czymś ?

- Ym - przez chwilę pomyslałam- Sztylet i noże.

- Dobrze, nie pokazuj tego nikomu. Zrozumiałaś ?!

- Tak.- Do pokoku weszła straż i musiał już iść. Nie chce żeby szedł moze to juz ostatnia okazja żeby go zobaczyć. Łzy same napływają mi do oczu. Przytuliłam go, a on tylko szeptem powiedził.

- W razie czego użyj podstępu...- To jedyne co uslyszałam. Po tym straż wyprowadziła go.

Inna HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz