Rozdział 18

184 25 4
                                    

Mario:

- Może nie powinienem Wam przerywać?! - krzyknąłem wściekły.

- O czym Ty mówisz? - zapytał, kuląc się.

- O Twoim pocałunku z Benem! - wykrzyczałem, rzucając pierwszym-lepszym przedmiotem.

- Dlaczego tak sądzisz? - dopytywał, stając naprzeciw mnie.

- Nie spieszyłeś się do przerwania tego! - wydarłem się, powoli tracąc panowanie nad sobą.

- A Ty do pomocy mi! - odkrzycznął oskarżycielsko. - Tylko stałeś i patrzyłeś ja-

Nie wytrzymałem, uderzyłem go. Jego spojrzenie spotęgowało moje poczucie winy. Zanim wybiegł z salonu, zauważyłem łzy na jego czerwonym policzku. Stałem w salonie dopóki nie usłyszałem trzasku frontowych drzwi.

Wyszedł.

Co ja zrobiłem? Jak mogłem do tego dopuścić? Oszołomiony usiadłem na kanapie, patrząc na zaczerwienioną dłoń. Łzy zaczęły wypływać z moich oczu jedna po drugiej. Marco mi nie wybaczy, znienawidzi mnie. Obiecałem mu, że już nikt go nie skrzywdzi, tymczasem sam to zrobiłem. Uczyniłem to, przed czym chciałem go bronić. Dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie, że jest sam w mieście, którego nie zna. Pełen nadzieji zadzwoniłem do Lewego, modląc się, by poszedł do niego.

- Czego? - mruknął zaspany.

- Jest u Ciebie Marco? - zapytałem drżącym głosem.

- Nie. - odparł. - Pokłóciliście się? Znasz go, nie będzie długo zły.

- Nie tym razem Robert. - szepnąłem załamany.

- Mario, co się stało? - zapytał zdenerwowany. - Co zrobiłeś?

- Straciłem najważniejszą osobę w moim życiu. - odparłem, łkając coraz głośniej.

- Nigdzie się nie ruszaj. - zarządził, rozłączając się.

Odłożyłem telefon i ukryłem twarz w dłoniach.

- Przepraszam. - szeptałem co chwilę, kołysząc się.

Marzyłem, by Marco wszedł do mojego domu i powiedział, że mi wybacza. Wiedziałem jednak, że to się nie stanie. Parę chwil później Robert wprosił się do środka.

- Słucham, co zrobiłeś? - zapytał, stając obok mnie ze skrzyżowanymi ramionami.

Odetchnąłem głęboko i opowiedziałem mu całą historię.

- Mario, jesteś dupkiem. - stwierdził, siadając na fotelu.

- Wiem. - westchnąłem. - Co mam zrobić?

- Na Twoim miejscu przeprosiłbym go. - odparł, spoglądając na mnie znacząco. - Chociaż nie jestem pewien, czy w Twoim przypadku to wystarczy.

- On mi nie wybaczy Robert. - rzuciłem sfrustrowany.

- Wybaczy, zobaczysz. - powiedział pewnie, sprawdzając coś w telefonie.

- Skąd ta pewność? - zapytałem, zirytowany jego tonem głosu.

- On Cię kocha. - odparł, patrząc na mnie poważnie.

- Gdyby mnie kochał, nie całowałby Bena. - mruknąłem, opierając głowę o kanapę.

- Postaw się na jego miejscu. Co byś zrobił spotykając faceta, który wyrył Ci się w psychice i to dość mocno? Nie sądze, byś był w stanie uwolnić się od niego. - powiedział. - Weź pod uwagę, że Marco zawsze był wrażliwy i emocjonalny.

I don't deserve you.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz