— Ja...

— Czyli dalej się bawi.

— Przyszłam tu, żeby... no wiesz, chciałam cię przeprosić — wyjąkałam. — Nie chciałam cię oskarżać ani robić żadnych aluzji. Po prostu zaczynam przez niego panikować. I palnęłam głupstwo.

— W porządku — odparł łagodnie. — Wiem.

Ulżyło mi niesamowicie, kiedy William uśmiechnął się lekko. Nie był zły. Chyba.

— Ale nie odbierałeś telefonu.

— Coś mi wypadło i musiałem jechać tam, gdzie studiuję. Znaczy... głupio zabrzmi, ale dzwoniłaś wtedy, kiedy spałem, a rano wolałem cię nie budzić. No i wolałem z tobą porozmawiać osobiście. Mam ważny projekt, który teraz robię i nie chciałem go zawalić.

— Przeszkadzam? — zapytałam, gotowa do odejścia. Cóż, zrobiłam to, co powinnam była zrobić, więc...

— Pewnie, że nie. — Podał mi telefon, a ja odczytałam wiadomość.

"Chciałabyś z nim spędzać czas? Nie bądź dziwką".

Dziwką. Tak mnie nazwał. Poczułam łzy zaczynające palić mnie w oczach. William zobaczył, jak mrugam powiekami i objął mnie mocno. Niemal bez udziału woli objęłam go, czując twarde i ciepłe mięśnie przy dłoniach.

— Nie płacz — szepnął. — Jeszcze go udupimy.

— Nie płaczę. — Pociągnęłam nosem. — Na razie.

— Nie płacz w ogóle. — Pociągnął mnie ze sobą i posadził na obrotowym krześle, które miał przy biurku. Sam usiadł na blacie. — Gadałem z kumplem, który zna się bardziej na czymś takim. Mamy do wyboru albo policję, albo... — Urwał gwałtownie.

— Albo co? — dopytywałam.

William złapał notes leżący obok niego, otworzył, po czym napisał trzy słowa, które mi pokazał.

Sami go złapiemy.

To możliwe? Czy jest możliwym złapanie mojego stalkera?

 Dawno nie byłem we Włoszech — powiedział, tak znikąd zmieniając temat. Beztrosko wziął mój telefon i podłączył go do komputera. Potem ubrał na nos okulary. — Poopalałbym się. Wiesz, angielskie klimaty to jednak nie to.

— Ja też — mruknęłam. — Ale nigdy nie lubiłam tam jeździć. Czułam się źle w stroju kąpielowym.

— Też jedziecie niedługo, co? — Uśmiechnął się do mnie, klikając coś przy okazji na klawiaturze. Skrzywiłam się, a on przewrócił oczami. — Dlaczego nie powiesz ojcu, że nie chcesz jechać?

— Bo w zamian za wytrzymanie we Włoszech kupi mi bilet do Szkocji.

William gwizdnął. Patrzyłam na monitor. Przegrywał moje wiadomości na komputer? Tak się da?

— No proszę. Zamiast ciepełka wolisz męskie spódnice? — zakpił William.

— Kilty — fuknęłam. — I tak, wolę to. Nie zapominaj, że masz nazwisko klanu szkockiego.

— Skąd wiesz? 

— Czytałam o Szkocji. Więc wiem.

— Nauczyciele cię chyba ubóstwiają — wymamrotał, uśmiechając się złośliwie.

Prychnęłam, udając obrażoną i obróciłam głowę w bok. Usłyszałam, jak William cicho syknął. Zeskoczył z blatu i.. klęknął przede mną. Przejechał palcem po moim policzku.

— Jestem ślepy jak cholera — warknął. — Ile schudłaś?

— Z... półtorej kilo? — Nie mogłam sobie przypomnieć dokładnej wagi, jaką utraciłam.

— Dużo. W tydzień. Szybko chudniesz. — Był... zmartwiony? Czy mogłam powiedzieć, że ktoś poza moją rodziną się o mnie martwił?

— I dobrze — odpowiedziałam niepewnie.

— Nie bardzo, to może się odbić na twoim zdrowiu. — Złapał mnie za brodę i uważnie obejrzał moją twarz. Czułam się dość niezręcznie przez jego baczny wzrok. Ale czułam też... coś innego. Coś, czego nigdy nie czułam i nie wiedziałam, jak to sprecyzować.

Szare oczy Williama błądziły po mojej twarzy. Widziałam, że kilka razy patrzył na moje usta, po czym nagle spojrzał prosto w moje oczy. I choć nigdy nie lubiłam nawiązywać kontaktu wzrokowego z nikim, z nim po prostu... musiałam. Klęczał przede mną, trzymał palce na mojej brodzie, a jego oczy toczyły niemy bój o przewagę z moimi.

Nagle dobiegło nas pogardliwe parsknięcie. Jednocześnie spojrzeliśmy w stronę drzwi. Byłam zdziwiona, a William wyraźnie zirytowany stojącą w nich Blair Hartman. Co ona tu robiła? Platynowe włosy były starannie ułożone. Idealna figura była opinana przez krótkie szorty i top odkrywający płaski brzuch. Przy czym średnio opinał jej piersi, bo ich... huh, nie było.

— Co tu robisz? — spytał zirytowany William.

— Jestem, bo miałeś sprawę. Przeszkodziłam w czymś? — Uśmiechała się złośliwie.

— Nie — powiedziałam szybko. Wstałam z krzesła, a William usiadł wygodniej na podłodze.  — Idę. Dziękuję za...

— Ja też. — Mrugnął do mnie, a ja uśmiechnęłam się niepewnie i zabrałam telefon, uprzednio odłączając go od komputera. Zobaczyłam, jak pojawia się jakaś wiadomość, ale nie powiedziałam o niej Williamowi. Nie przy Blair. 

Kiedy mijałam Blair, zatrzymałam się. Uniosłam brew, patrząc na nogę, którą chciała mi podstawić, po czym minęłam ją.

— Uważaj na schodach — zadrwiła blondynka — dziwko — dodała szeptem.

Zmierzyłam ją gniewnym spojrzeniem. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Opuściłam dom Fraserów i wrzuciłam telefon do koszyczka przyczepionego do roweru. Przypomniałam sobie, że nie przeczytałam tej ostatniej wiadomości. I nagle coś sobie uświadomiłam.

Stalker nazwał mnie dziwką. A teraz... Blair. 

✓ Stalker. One Way Or AnotherWhere stories live. Discover now