Rozdział 1

722 22 1
                                    


Grube krople deszczu powoli spływały po moich już przemoczonych ubraniach. Siedziałam na równie mokrym piasku i patrzyłam się w ocean. Przerażał mnie jego bezkres, ale jednocześnie bardzo interesował. Mimo ciekawości wiem jednak, że za nic nie weszłabym do niego.
Łzy już prawie nie płynęły, ale z sekundy na sekundę, coraz bardziej przemarzałam.
Uwielbiałam siedzieć na plaży, w szczególności po ciężkim dniu. Pogoda jak zwykle nie sprzyjała, wyglądałam jak zmokła kura: mokre włosy, sweter, jeansy i trampki.
Wsłuchiwałam się w szum fal, gdy zauważyłam grupkę nastolatków, jakieś pięć osób, około czterdziestu metrów ode mnie. Szli brzegiem i głośno się śmiali. Powoli się ściemniało, więc prawdopodobnie wracali do domu. Gdy byli przy zejściu z plaży, jeden z chłopaków zauważył mnie. Zaciekawiony moją osobą powiedział do reszty:
- Idźcie, zaraz do was dołączę. - Skierował się w moim kierunku. Widząc to, serce zaczęło mi szybciej bić. Wyglądałam jakby ktoś właśnie zrobił mi Ice Bucket Challenge, moje włosy spięte w kucyk żyły własnym życiem, a sama myśl, że ktoś nieznajomy będzie widział mnie w tym stanie, powodowała u mnie dreszcze.
Szybko rozejrzałam się za równie mokrym plecakiem i podniosłam z piasku. Złapałam go i rozrzucając na wszystkie strony drobiny pod nogami, zaczęłam biec w przeciwną stronę. Po kilku sekundach odwróciłam się, był niedaleko mnie. Zauważyłam, że miał ciemne włosy. Biegłam z całych sił, jak psychofanka Justina Biebera widząca go na ulicy. Po trupach do celu - w moim przypadku po piachu do wyjścia. Miałam marne szanse, że mi się uda.
Ale czemu właściwie on mnie gonił?
Na plaży nie widziałam nikogo innego oprócz nas, zero potencjalnych świadków czy pomocy w razie niebezpieczeństwa. Oddychając głęboko, zobaczyłam wyjście.
- Czemu uciekasz? Przecież nie chce ci zrobić krzywdy. - Usłyszałam cudowny głos chłopaka. Lekko zachrypnięty, ale nadal przyjazny dla uszu.
Przyspieszyłam, skręciłam w najbliższą uliczkę i pobiegłam w stronę mojego domu. Po wbiegnięciu do niego od razu usiadłam na podłodze, byłam wykończona. Nie wiem jakim cudem udało mi się zgubić tego chłopaka.
- Alicja! Co się stało?! - zapytała moja zszokowana matka.
- Nic... Po prostu zaczął padać deszcz i starałam się jak najszybciej wrócić do domu. - skłamałam.
- Jak ty wyglądasz? W tej chwili idź się przebrać! Gdzie ty w ogóle byłaś?
- W szkole. - Kolejne kłamstwo, lekcje skończyłam dwie godziny wcześniej.
- Jakie oceny dostałaś? - kobieta nagle, jakby na słowo 'szkoła' rozpogodziła się.
- 5+ z geografii.
- Czemu nie szóstka? - zestresowałam się.
- Pani nie stawia takich ocen, dostałam najlepszą w klasie.
- Dobrze, kochanie, idź się przebrać. Jak zmienisz ubrania, to zejdź zjeść obiad, ja wychodzę, muszę załatwić kilka spraw na mieście. - Rodzicielka pocałowała mnie w policzek i wyszła. Odetchnęłam z ulgą.


Leżąc w łóżku, zastanawiałam cię nad poziomem nadzwyczajności tego dnia. O co chodziło temu chłopakowi?



*

Trwała ostatnia przerwa. Jak zwykle siedziałam pod klasą i przyglądałam się reszcie osób na korytarzu. Kilka dziewczyn rozmawiało z chłopakami, jedna z nich siedziała mu na kolanach, kilkoro chłopców przeglądało zeszyty, a inni jedli.
Za chwilę miała być kartkówka z polskiego. Jeszcze nigdy się tak nie stresowałam, nie uczyłam się, a to wszystko przez incydent na plaży, byłam za bardzo zaciekawiona chłopakiem, by móc się skupić. Łzy cisnęły mi się do oczu, ale wykonałam kilka głębokich oddechów i udało mi się ich pozbyć. Zadzwonił dzwonek, a po chwili przyszła nauczycielka. Usiadłam w przed ostatniej ławce, sama i czekałam na śmierć.
- Wyjmujemy karteczki - wypowiedziała swoje słynne hasło.
Uczniowie leniwie zrobili to, o co prosiła. Po usłyszeniu poleceń mogłam się tylko modlić o cud, który nie nastąpił. Starałam się przypomnieć wszystko, co miałam w zeszycie, ale na marne, pamiętałam tylko kilka definicji.
- Odkładamy długopisy. Ala, zbierz kartki. - Jak zwykle padło na mnie. - Przeczytajcie tekst ze strony pięćdziesiątej trzeciej, a ja sprawdzę, co napisaliście.
Nie mogąc się skupić, czytałam tekst. Przez głowę przewijało mi się setki myśli: Kim był ten chłopak? Co dostanę z kartkówki? Czemu on mnie gonił? Czy powiedzieć rodzicom o ocenie?...
Po piętnastu minutach, które ciągnęły się w nieskończoność, nauczycielka odczytała oceny.
- Alicja, dwójka.
- Uuuu - w klasie rozbrzmiało buczenie.
- Uspokójcie się, nawet najlepszym się zdarza. - Skarciła ich kobieta, a ja się załamałam.
Jeśli nie powiem rodzicom, zobaczą to sami, na dzienniku elektronicznym.
Jeśli powiem, dostanę ostry opieprz. Rodzice zawsze starali się wychowywać mnie na najlepszą uczennicę. Musiałam być grzeczna, poukładana, świetnie się uczyć oraz zawsze wykonywać ich polecenia. Za oceny otrzymywałam wszystko, co tylko chciałam, ale co mi po tym skoro żyję w ciągłym stresie? Jeśli chodzi o złe oceny, nie biją mnie, nie dają kar, oni po prostu w tamtym momencie mają mnie za nic, jakby za jedną złą ocenę miała już wylądować przy śmietniku żebrząca o pieniądze...  


  Po skończonej lekcji czym prędzej pobiegłam na plażę, tym razem nie padał deszcz, ale wiał silny wiatr. Plaża świeciła pustkami. Po dotarciu do mojego ulubionego miejsca rzuciłam plecak na piasek i usiadłam na nim. Podciągnęłam kolana pod brodę i zaczęłam płakać. Nie płakałam z powodu złych ocen, płakałam, bo coraz bardziej wierzyłam w słowa rodziców.
A może mi się tylko wydaje?
Może tym razem nie będzie tak źle?
Otarłam łzy i poprawiłam włosy, które rozwiewał mi wiatr.

Jedna fala napływała na drugą, słyszałam tylko szum fal, wpatrywałam się w wodę, musiała być naprawdę zimna. Wdychałam morskie powietrze i skupiałam się na morzu, gdy nagle usłyszałam znajomy głos.

- Zajęłaś mi miejsce. - Zobaczyłam tego samego chłopaka, który biegł za mną. Miał cudowne brązowe włosy, piękne niebieskie oczy, duże usta oraz mocno zarysowaną linię szczęki, całość uzupełniał fantastyczny uśmiech. Jakim cudem jeszcze się nie roztopiłam? Przede mną stał ósmy cud świata, a moje ciało właśnie jakby zapadało się w piasku, bo nie mogłam wykonać żadnego ruchu. - No nic, zajmę miejsce obok. - Chłopak usiadł obok mnie i zaczął gapić się w morze. Zdezorientowana przyglądałam mu się. Był bardzo przystojny. Nie wiedziałam co mam robić, czy uciekać, czy pytać, o co mu chodzi, a może się na niego rzucić? Z tym ostatnim oczywiście żartuję, ale gdyby była taka konieczność to, czemu nie.
- Czemu płaczesz? - zapytał po chwili. Przetarłam policzki.
- Nie wiem, o czym mówisz. - odpowiedziałam. - O co ci chodzi? Wczoraj za mną biegniesz, a dzisiaj siadasz obok mnie, mówiąc, że zajęłam ci miejsce, skoro cała plaża jest wolna. - Chłopak uśmiechnął się. 


  - Ale mnie podoba się to miejsce, w którym siedzisz.
- Czy ty jesteś jakiś psychiczny?
- Hmm... Chyba nie. - Po raz kolejny pokazał mi szereg swoich białych zębów.
- Nie zamierzam się stąd ruszyć, więc mógłbyś sobie pójść. - Uśmiechnęłam się zirytowana.
- Mnie tu jest nawet wygodnie. - Wypuściłam głośno powietrze i zamilkłam. Co za irytujący palant!
- Fajna czapka - powiedział, zabrał mi ją i założył sobie, przy okazji szczerząc się jak idiota.   



  - Oddawaj! - próbowałam zabrać chłopakowi czapkę, ale odsunął się.
- Ty zajęłaś moje miejsce, ja zajmuję ci czapkę.
- Coraz bardziej przekonuje się, że jednak jesteś psychiczny.
- Oddam ci ją, jak powiesz, czemu płakałaś wczoraj i dzisiaj.
- Chyba żartujesz, nie będę tłumaczyła się obcej osobie.
- Emanuel. - wyciągnął do mnie dłoń, a ja posłałam mu głupie spojrzenie. - Nie chciałaś tłumaczyć się obcej osobie, no to jestem Emanuel. - Uśmiechnął się.
- Nie zamierzam ci się tłumaczyć.
- Okay, naprawdę podoba mi się ta czapka - powiedział, zdejmując ją sobie z głowy i oglądając. Wykonałam kolejną próbę odzyskania czapki, ale oczywiście na marne.
- Oddam ci, jak mi powiesz.
- Mówiłam, że nie będę się tłumaczyć osobie, którą widzę pierwszy raz na oczy.
- No to się poznajmy, jestem Emanuel. - Ponownie wyciągnął do mnie dłoń, przewróciłam oczami i również ścisnęłam jego rękę.
- Alicja.



Dziękuję za przeczytanie. Wyczekuj kolejnej części już niebawem.

Rain, love and tears || Manu Rios (Zawieszone)Where stories live. Discover now