Wyprzedzała go. Spojrzała prosto w jego oczy. Chciała, by się zatrzymał, lecz on tylko przyśpieszał. Krzyknęła ze złości. Z łzami w oczach przycisnęła gaz. Kiedy Joker był odrobinę dalej, zahamowała, ostro ocierając o beton swoimi nogami. Skręciła pojazd do maksimum i nim Joker zdążył wcisnąć hamulec, stanęła naprzeciw pędzącego samochodu. Nie bała się, że pan J może ją przejechać, choć może powinna. Była zdesperowana. I chciała być z nim. Liczyła, że ją wysłucha.
- Boże... - wyszeptał od niechcenia, wciskając hamulec.
Nie chciał jej. Czy nie dał jej tego do zrozumienia? Miała być tylko jego marionetką. Dbał tylko o dwie osoby: o siebie i o Batmana. Reszta była tylko sługami, którzy pełnili jego wolę. Nawet Harleen. Po co mu ona była, kiedy wyrwał się już z Arkham? Była niepotrzebna. A mimo to nie chciał jej zabić, chodź właśnie, to czynił z niepotrzebnymi ludźmi.
- Nie zostawiaj mnie! Nie zostawiaj mnie! – krzyknęła, uderzając o maskę samochodu.
Za nimi stała ciężarówka, która co chwile trąbiła, by odsunęli się z drogi. Kobieta miała to gdzieś. Właściwie to ciągłe trąbienie doprowadzało ją do złości.
- Zrobiłam wszystko, co kazałeś – zaczęła, podchodząc do Jokera. – Wykonałam każde zobowiązanie i okazało się, że cię kocham! Musisz to tylko zaakceptować.
Łzy w jej oczach zaczęły spływać po policzkach, nie mogła bez niego żyć, musiała go przekonać, że jest dla niej jak powietrze.
- Zrozumiałem, zrozumiałem... - wyszeptał, machając uspokajająco rękoma. – Nie jestem kimś, kto kocha, moja droga. Mam swój plan, a ty... dr Quinzel nie jesteś jego częścią – mówił, przechodząc dookoła kobiety.
Nie chciała się rozpłakać. Zamknęła oczy. Nie mogła znieść odrzucenia. Bez niego wcale nie było lepiej. Było coraz gorzej, a ona z każdym dniem kochała go coraz bardziej i mocniej. Chwyciła dłońmi jego twarz i błagalnie mówiła:
- Pozwól mi być z tobą, proszę. Obiecuję, że ciebie nie zranię, że będę twoją przyjaciółką.
- Obietnice? – zapytał kpiąco, śmiejąc się tak jak tego nie lubiła. Powoli i boleśnie.
Z ciężarówki wyłonił się mężczyzna. A Joker śmiał się nadal ignorując i jego i kobietę.
- Ej ty! Krzycz na tę swoją sukę gdzie indziej...
To był ułamek sekundy. Chwila, która przeważyła o tym, co zrobiła Harleen. Chwyciła broń Jokera i nim pomyślała, wycelowała w mężczyznę i pocisnęła za spust.
Huk. Zabiła człowieka, udowadniając coś i sobie i Jokerowi.
- Chciałem powiedzieć, że nie zrobiłbym tego, gdybym był tobą.
Ale ona się tym nie przejęła, a przecież powinna. Była bardziej szalona niż Joker. I może właśnie tym aktem chciała to udowodnić. Zabiła. Bez mrugnięcia, bez ani jednej łzy. I szła swoim szalonym tokiem myślenie jeszcze dalej. Tym razem skierowała broń prosto na Jokera. Przyłożyła mu spust do głowy i patrzyła w jego oczy, myślała, że na jego twarzy pojawi się obawa, ale dla niego wszystko było zabawą. On wiedział, że nie jest w stanie go zabić, że zbyt go... kochała.
- Nie zranię cię, będę twoim przyjacielem – mówił prowokująco, cytując jej własne słowa, które były przeciw niej.
Zamruczał ze smutkiem.
- Zrób to! Zrób to! Zrób to – szeptał w kółko.
- Boisz się uczuć, ale nie broni, panie J? –spytała, nadal walcząc ze swymi łzami.
- Zrób to! – krzyknął głośno, nie spuszczając wzroku z jej oczu.
Wiedziała, że tego nie zrobi. Chciała opuścić broń, kiedy mężczyzna wyrwał jej ją z rąk. Zanosząc się powolnym, mrożącym, wręcz obezwładniającym śmiechem z zabawy przyłożył ją sobie do skroni.
- Byłaś taka szalona, że myślałem, że jesteś obłąkana.
Była obłąkana. Popadła w obłęd przez niego.
- Odejdź – powiedział po raz kolejny.
A ona po raz kolejny poczuła ból w jej złamanym sercu.
YOU ARE READING
Żyłabym Dla Ciebie || Harley Quinn&Joker
FanfictionArkham to miejsce, które z każdego może uczynić szaleńca. To miejsce, które może zabić twoją duszę i wszelkie racje, jakie kiedyś uważałeś za słuszne. Arkham jest moim bólem i miejscem, w którym przestałam być Harleen Quinzel. Azyl Arkham nie był wc...