Rozdział drugi

69 4 3
                                    

Miłego czytanie :)

*Narracja trzecioosobowa*

Rok, 365 dni, co daje 8760 godzin, czyli 525600 minut, które Dylan spędził poza domem. Wszystko dlatego, że właśnie skończył ostatni rok Studiów Medycznych na Uniwersytecie w Padwie, we Włoszech. Oczywiście przez wcześniejsze sześć lat wracał do Manchesteru, choćby na święta, które były dla niego i jego rodziny, bardzo ważne. Jednak ostatni rok był decydujący, nie po to przecież przez sześć lat uczył się i poświęcał każdą wolną chwilę na czytanie, aby przez jedną złą decyzję to wszystko stracić.

Kiedy czekał tak na jednym z manchesterskich lotnisk, zdał sobie sprawę, że przecież ten okres studencki, o którym każdy mówi, że jest pełen imprez, przygód i nowych znajomości, wcale nie okazał się taki magiczny. Od samego początku chłopak wiedział, że będzie ciężko, ale nie myślał, że aż do tego stopnia nauka go pochłonie. Miał wile wyrzeczeń, wiedział że nie może zawieść rodziców, którzy wydali na jego edukację wiele pieniędzy, a teraz? Teraz posiadał tytuł doktora w wieku dwudziestu czterech lat, ale nie czuł spełnienia. Nie miał dziewczyny, nie miał wielu przyjaciół, tylko paru z nich zostało z nim do końca.

Analizując cały minione lata, nie zauważył jak w jego stronę podbiegła drobna blondynka, w ślicznej kremowej sukience oraz czarnym jesiennym płaszczu. Widząc jej twarz, naprzeciw swojej, delikatnie się uśmiechnął i porwał ją w swoje ramiona. Bardzo stęsknił się za siostrą, Olivia była jego największym wsparciem podczas okresu studenckiego, wraz ze swoim chłopakiem, a najlepszym przyjacielem Dylana, pomagali mu i nie pozwalali się poddać.

- Dobrze cię mieć znów przy sobie braciszku- usłyszał lekko załamujący się głos siostry, nie zamierzał nic odpowiedzieć, bo radość jaką w tamtym momencie czuł, nie dało się opisać żadnymi słowami. Jedynie pocałował włosy Olivii i delikatnie wzmocnił uścisk, chcąc upewnić się, że to wszystko dzieje się na prawdę. Nie mógł uwierzyć, że wrócił i znów był swoim ukochanym, rodzinnym mieście.

Po paru minutach dołączył do nich Taylor, chłopak Olivii, widząc swojego przyjaciela nie wstydził się uronić łez szczęścia, która spłynęły po jego zaczerwienionych policzkach. Od dziecka byli nierozłączni, każdy się śmiał, że są jak bliźnięta dwujajowe, jednak nie byli dalecy prawdy. Może nie wiązały ich więzy krwi, jednak to było coś o wiele silniejszego, to była przyjaźń, która nie miała szansy nigdy się skończyć. Choćby świat miałby się zaraz skończyć, oni byliby razem i ostatnie chwilę, spędziliby wspólnie na oglądaniu jakiegoś beznadziejnego filmu akcji i komentowaniu każdego ruchu, momentu czy słowa.

Gdy minęło kolejne pięć minut, a przyjaciele dalej stali zamknięci w swoich żelaznych uściskach, Dylan postanowił w końcu odpuścić te wszystkie czułości. Delikatnie odsunął się od przyjaciół, chwycił leżącą obok podręczną walizkę, na plecy zarzucił plecak i uśmiechną, się do bliskich. Nie chciał siedzieć już na lotnisku, przypominało mu to kolejny wyjazd, a on nie chciał znów wyjeżdżać. Marzył o położeniu się w swoim łóżku, skorzystaniu z prysznica, który nie znajdował się w akademiku, gdzie każdy mógł robić co chciał, marzył o ciepłym, domowym obiedzie, a nie kolejnym fast foodzie znajdującym się w centrum miasta. Jednak najbardziej chciał, w końcu mieć możliwość wyszalenia się, chciał znów poczuć się jak nastolatek.


- Opowiadaj jak tam w wielkim świecie?- Taylor, zdobył się na odwagę by podpytać przyjaciela dopiero w samochodzie.

- Głupku nie widzisz, że on jest zmęczony? Nie możesz zapytać się o coś innego, niż szkoła!- głos zabrała tym razem Olivia, kompletnie lekceważąc zdanie swojego brat, jednak on nic sobie z tego nie robił, dziewczyna była taka od zawsze, jedynie delikatnie się zaśmiał.

The DonorWhere stories live. Discover now