Rozdział 9.2

6.2K 461 47
                                    

— Niestety nie da się już odzyskać tych pieniędzy, wszystko zostało opłacone i przyklepane — mówiła pani Crowns. — Dyrektor stwierdził, że powinnaś mimo wszystko jechać, chociażby ze względu na twoje oceny.

— Nie podoba mi się to ani trochę. Jak tak można wynagradzać przestępstwo i grzech? — Pan Crowns zmarszczył krzaczaste brwi. — Jednak gdybyśmy cię nie puścili, zapewne zaczęłyby się pytania. Dyrektor jest grzesznym człowiekiem, żyje od ponad dwudziestu lat bez ślubu, nie zrozumiałby naszego sposobu wychowania, a co za tym idzie, naszych argumentów.

Ich słowa docierały do mnie przytłumione, jak gdybym słyszała je wydobywające się z przyciszonego odbiornika.

Policzek przestał już piec, jednak nadal pulsował. Znałam to uczucie, chociaż nigdy wcześniej nikt nie uderzył mnie w twarz.

Byłam niemal przekonana, że zostanie mi ślad. Może przez weekend zblednie.

Bob z resztą swojej bandy unikali okładania mnie w tak widocznych miejscach.

— Jutro rano pójdziesz ze mną do kościoła i przed mszą świętą udasz się do spowiedzi. Do czasu, aż się nie przyznasz, komu ukradłaś pieniądze, będziesz szła spać bez kolacji. Znalazłam ci też pracę. Masz pomagać w sklepie spożywczym obok szkoły codziennie po lekcjach aż do dwudziestej. Zaczynasz od poniedziałku. Rozmawiałam z właścicielką, panią Hamer, zgodziła się dawać ci dniówki. Masz je do mnie przynosić na przechowanie. Lepiej, żeby pieniądze cię nie kusiły. Odzyskasz wszystko co do grosza i zwrócisz je osobie, której je ukradłaś.

Słuchałam wszystkiego w milczeniu.

Byłam tak głęboko wyciszona, że nie ruszyła mnie nawet wizja braku czasu na naukę oraz strata kolacji. Nie byłam w stanie podać im żadnego nazwiska, więc kto wie, jak długo miałam chodzić spać głodna. Było mi wszystko jedno, nie miałam już nawet chęci próbować cokolwiek wyjaśniać.

— Słuchasz mnie, dziewczyno? — sarknęła pani Crowns, usłyszałam kroki i szarpnęła mnie za ramię. — Spójrz na mnie. Zrozumiałaś, co ci powiedziałam? — patrzyła na mnie chłodno. — Czy ty jesteś upośledzona? Słowo daję, jak grochem o ścianę! Matko Przenajświętsza, daj mi siły do tej dziewuchy!

— Przecież od lat próbuję ci to uświadomić, Veronico — odezwał się pan Crowns. — Ta dziewczyna ma braki umysłowe. Nie wiem, dlaczego Bóg ją tak pokarał, ale my musimy nieść własny krzyż, próbując ją wychować.

Słyszałam takie uwagi latami, nie były dla mnie nowością.

Próbowałam potwierdzić, że zrozumiałam, jednak gardło miałam zbyt ściśnięte z nerwów. Nie byłam w stanie się odezwać.

Może jednak pan Crowns miał trochę racji? Lata pracy z logopedą i psychologiem na nic się nie przydały, skoro nie byłam w stanie niczego powiedzieć.

Kiwnęłam tylko powoli głową.

Kobieta westchnęła ciężko.

— Idź, zniknij mi z oczu. Wracaj do lekcji.

Posłusznie wyszłam z salonu i skierowałam się w stronę schodów.

Wspięłam się powoli na piętro, a z każdym kolejnym krokiem czułam narastający psychiczny ból. Za dużo w tak krótkim czasie.

Zamiast udać się do pokoju, poszłam jednak do łazienki. Nie mogłam pokazać przed kimkolwiek słabości, nawet przed moimi współlokatorkami.

Weszłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi na zamek. Oparłam się o nie i powoli osunęłam się na ziemię.

Mój pancerz nagle opadł, a po twarzy zaczęły mi spływać gorące łzy. Zakryłam dłonią usta, tłumiąc szloch.

Anioł Łez. Podcięte skrzydłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz