Rozdział 22

117 8 3
                                    

Siły znów zaczęły mnie opuszczać, ale nie przejmowałam się już tym. Mroczki latały mi przed oczami,  a łzy nieprzerwanym strumieniem sunęły po policzkach. Cierpiałam choć powinnam się już do tego przyzwyczaić. Cierpiałam każdego dnia i ciągle żyłam w strachu. Krzywdząc innych,  nawet nieświadomie,  krzywdziłam samą siebie. Teraz ból sprawiał mi każdy oddech i dławiłam się swoimi łzami. Usłyszałam głos. To chyba Liu mówił. Po chwili Slenderman zostawił mnie w spokoju. Nie wiem,  czy Liu go o to poprosił  czy też był równie zmęczony jak ja albo zobaczył już wszystko co chciał. Byłam zmęczona. Przed oczami zaczęła machać mi czyjaś ręka. Otworzyłam oczy szerzej i zobaczyłam zaniepokojonego Jeffa.
- Nie rób tego więcej!  - krzyknął i mnie przytulił.
- Chociaż raz to ja straszę ciebie. - zaśmiałam się i odwzajemniłam uścisk.
- Jeff,  co się stało?  Czemu mnie zostawił?
- Nie wiem. Spytaj Liu. - pomógł mi się podnieść i razem poczłapaliśmy do pokoju chłopaków. Liu właśnie wybiegał z pokoju,  potrącając nas. Wpadł na mnie z takim impetem, że oboje upadliśmy na ziemię. Brat Jeffa przygniótł mnie swoim ciałem i na chwilę odebrało mi oddech. Był ciężki!  Szybko się jednak pozbierał, ale wciąż ze mnie do końca nie zeszedł. Podparty na rękach zdołał tylko wydukać :
- Ty żyjesz!  Boże... tak się bałem! - uśmiechał się do mnie. Miałam szeroko otwarte oczy ze zdziwienia. Nigdy tak się o mnie nie martwił. Zazwyczaj cicho wyrażał ulgę,  gdy mijało jakieś niebezpieczeństwo związane ze mną. Spojrzałam pytająco na Jeffa i wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Jego mina mówiła "Złaź, bo wylecisz przez okno! ". Liu popatrzył na brata i tym razem ze mnie zlazł ,cały czerwony. Jeff wyciągnął do mnie rękę,  którą chwyciłam i wciąż śmiejąc się wstałam. Jeff zmierzył mnie morderczym wzorkiem.
- Śmiej się śmiej. Ja się martwię, a ty...
- Oh,  daj spokój Jeff!  Po prostu twoja mina była bezcenna!
- A udław się tym śmiechem. - naburmuszył się.
- Oj,  nie dąsaj się tak. - pocałowałam go w policzek. Od razu się zarumienił i uśmiechnął. Teraz zmieszany Liu zerkał na mnie ukradkiem. Co mu się stało?
- Liu... dziękuję.
- Za co?  - popatrzył na mnie zdziwiony.
- Przekonałeś Slendermana,  żeby mnie zostawił. Dokonałeś niemożliwego. - uśmiechnęłam się do niego,  a Jeff objął mnie ramieniem. Wyglądaliśmy już jak para,  chociaż nią nie byliśmy!
- Ja nic nie zrobiłem. Krzyczałem na niego to fakt,  ale już wcześniej zaczął się wycofywać. To nie moja robota. Jak on się czegoś uczepi to nikt go nie powstrzyma. - wyjaśnił. Ja jednak wciąż nic nie rozumiałam. Zostawił mnie z własnej woli? 
- Idę się położyć. Jest już późno.
- Dobranoc - odpowiedzieli jednocześnie i weszli do pokoju. Gdy tylko wróciłam do mojego,  położyłam się na łóżku. Po chwili usłyszałam ciche pyknięcie i podniosłam wzrok na Slendermana.
- Czego chcesz?  Wszystko widziałeś.
- Tak... Widziałem - zaczął. -Przyszedłem, żeby... żeby cię przeprosić. Źle oceniłem twoje postępowanie. Chciałem byś była moją przyjaciółką na zawsze i gdy powiedziałaś mi o przeprowadzce opanowała mnie złość.
- I co w związku z tym?  Przyszłeś mnie w swojej "wielkiej łasce " zabić, żebym przestała cierpieć?
- Nie będę cię zabijać. Nie chciałem, by twoi rodzice, a zwłaszcza brat zostali przeze mnie zamordowani,  ale chciałem się zemścić na tobie.
- Zemścić... Chcesz mi teraz pomóc? 
- Tak,  ale nie wiem jak.
- Zabij mnie. Błagam. Ja już nie chcę tak żyć! - krzyknęłam. - Mam dość... - szepnęłam.
- Nie mogę cię zabić. Chcę ci pomóc, ale nie chcę cię już zabijać.
- Nie rozumiesz?  Chcę zginąć, bo przeze mnie oni zginęli, a ja nie chcę żyć, gdy nie ma ich przy mnie.
- A Jeff?  I Liu?  Pomyślałaś o nich?
- Już i tak wiele dla mnie zrobili. Tylko im ciążę.
- Oni tak nie myślą.
- Wiem. - Slenderman "patrzył " na mnie przez chwilę.
- Ty to potrafisz.
- Co takiego?
- To co ja. Czytasz w myślach i potrafisz stawić mi opór. Wiedziałaś od samego początku. Mogłaś przewidzieć czy Mick ci wybaczy.
- Mogłam też przewidzieć, że ich wszystkich pozabijasz.
- Nie mogłaś. Twoja zdolność była wtedy jeszcze nierozwinięta. Nie dałabyś rady.
Jeff wszedł do pokoju,  objął mnie i zaczął krzyczeć na Slendermana,  by nie robił mi krzywdy. Spanikował. Slenderman zniknął,  zapewne przeteleportował się do swojego gabinetu. Zaczęłam uspokajać Woodsa.
- Więc nic ci nie zrobił?
- Nie. - po chwili streściłam mu całą naszą rozmowę i wyjawiłam mu moją zdolność. Nie był zadowolony, gdy skończyłam.
- Jak możesz chcieć, żeby cię zabił?!  Nigdy na to nie pozwolę...  - objął mnie, a ja poczułam się jak zwykła egoistka. O nim i Liu tak naprawdę nie pomyślałam. Jakby to przyjęli...

Slederman

To nie była jej wina... Co ja narobiłem?!  Teraz napewno nic nie wróci do stanu sprzed jedenastu lat. Ona mnie nienawidzi. Tylko ona mnie rozumiała,  a ja ją tak skrzywdziłem. Chyba naprawdę jestem potworem za jakiego mnie uważają. Potworem,  niszczącym wszystko co mi nie odpowiada. Niszczę uczucia,  psychikę i życie innych. Nie będę prosił o wybaczenie. Nie zasługuję na nie. Uderzyłem ręką w blat biurka. Gdybym miał oczy to bym płakał,  gdybym miał usta to dławiłbym się własnymi łzami. Poczułem jak ktoś wlewa we mnie spokój i sprawia,  że czuję się lepiej. Wiem, że to ona. Pomaga mi choć mało jej nie zabiłem. Zbytnio się przemęcza. W myślach mówię jej,  by przestała,  bo czuję się już lepiej . Powinna odpoczywać. Sięgam po książkę,  którą niedawno zacząłem czytać jednak po chwili odkładam ją i znów pogrążam się w rozmyślaniach. Co robić... Nie mogę pozwolić, by tu została, bo oboje będziemy na siebie źle wpływać.  Moim proxy też nie zostanie,  bo wiem, że się nie zgodzi. Pozostaje tylko rozdzielić nas tak,  byśmy się już nigdy nie spotkali.

Liu

Siedziałem w pokoju i tarmosiłem koc. Jeff i Rose lada chwila mogą zostać parą,  a ja nic na to nie poradzę. Kocham tę dziewczynę odkąd pamiętam, ale ona zawsze wolała Jeffa. Na mnie nigdy tak nie patrzyła jak na niego,  nie patrzy i nigdy nie będzie patrzeć. Westchnąłem. Życie jest takie niesprawiedliwie!  Mam walczyć o nią z bratem?  Nie zrobię mu tego. Po dłuższym namyśle zdałem sobie sprawę, że jedyne możliwe wyjście stoi przede mną otworem. Podjąłem decyzję. Wiem,  co muszę zrobić.

Hey,
A jednak się udało!  22:30 ... Ta... Sobota.  Ale jest w tym tygodniu!
Tylko "Przemieniona" ucierpiała... Wybaczcie wszyscy, którzy ją czytacie! Dodam, że  następny rozdział będzie już OSTATNIM!!!  A... I tak jak już wspominałam na "postach" najprawdopodobniej powstanie opowieść i Micku!  Także ten...
Do ostatniego!

Rose The Huntress {Zakończone}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz