I hope so

723 116 94
                                    

           

Była ciepła wiosenna noc, chmury na niebie ustępowały miejsca milionom małych punkcików, oświetlających nastolatka, siedzącego na dachu jednej z kamienic na obrzeżach miasta. Gwiazdy odbijały się w jego smutnych oczach i sprawiały, że czarne włosy lśniły w ciemności. Jego nogi zwisały luźno za krawędź budynku; machał nimi w beztroski sposób, nie przejmując się łzami spływającymi po bladych policzkach.

Zaklął, szukając nerwowo po kieszeniach ostatniej paczki papierosów. Obok niego walała się masa niedopałków. Odkąd usiadł na zimnym betonie zdążył wypalić co najmniej jedną paczkę. Drżącymi dłońmi próbował podpalić fajkę, starając się nie popalić sobie palców. Choć nie był pewien, czy w ogóle by cokolwiek poczuł przez ilość wlanego w siebie alkoholu.

Jego telefon co jakiś czas wydawał z siebie dźwięki sygnalizujące nową wiadomość lub połączenie. Nie trudził się nawet z odczytywaniem ich, ktokolwiek próbował się z nim skontaktować po jakimś czasie się znudzi tak samo, jak nudzą się jego osobą. Zaśmiał się gorzko na to jakże trafne porównanie, wypuszczając dym z ust.

Tanie trunki z całodobowego sklepu może i uśmierzyły jego ból fizyczny, ale nie powstrzymały głosów w jego głowie, a one krzyczały coraz głośniej. Nie był w stanie wytrzymać ciągłego zgiełku, chociaż na ulicach nie było żywej duszy.

W ciągu trzynastu minut człowiek może wymyślić tysiąc sposobów na własne samobójstwo. On swój obmyślał kilka lat, ale przynajmniej był go pewien. Pierwszy raz był o czymś święcie przekonany i był to sposób na własną śmierć. Może tym razem nie stchórzy, jak ostatnim razem. I jeszcze poprzednim.

Jego umysł wytykał mu każdy najmniejszy błąd popełniony przez siedemnaście, prawie osiemnaście lat życia. Przypominały mu o najgorszych momentach, o tym jak odpychał od siebie ludzi i ranił ich, gdy chcieli mu pomóc, o chwilach, w których jego jedynymi i najlepszymi przyjaciółmi byli alkohol i żyletki. Wspomnienia napływały do jego głowy, powodując ogromną migrenę i wylewając z jego oczu jeszcze większą ilość łez. Był przytłoczony wszystkimi emocjami, które kotłowały się pod jego skórą. Musiał się od tego uwolnić.

Na dnie kieszeni w skórzanej kurtce poza zapalniczką z kotem leżała srebrna powierniczka nastolatka. Uśmiechnął się, wypuszczając ciężkie westchnienie i tłumiąc szloch, po czym przyłożył zimny kawałek metalu do skóry. Jego przedramiona były pokryte mniejszymi lub większymi bliznami. Niektóre z nich były grube, co świadczyło o głębokich ranach, inne długie, ale cieńsze. Znalazło się też kilka śladów po oparzeniu, fascynowało go, jak skóra marszczy się po przypaleniu jej papierosem. Nacięcia pokrywały też uda, biodra, miejscami nawet żebra. Zamieniał ból psychiczny w fizyczny, bo z tym było mu łatwiej sobie poradzić.

Lubił sztukę, była jego pasją odkąd był małym dzieckiem, biegającym po domu swojej babci. Wtedy wszystko było piękne, przynajmniej tak mu się wydawało. Teraz też lubi sztukę, jednak nie w tej samej formie co kiedyś. Teraz za sztukę uważa krew spływającą po skórze niczym farba po płótnie, rany na jego ciele tworzą całość, podobnie jak linie tworzą piękny obraz. Był prawdziwym artystą i jak to u artystów bywa-nikt nie rozumiał jego sztuki.

Żyletka przejechała po jego lewym nadgarstku, zostawiając po sobie kolejne ślady do kolekcji. Być może będą to ostatnie, jakie kiedykolwiek zrobił. Przyglądał się z błyskiem w oku jak bordowa ciecz przepływa mu między palcami i spada w postaci ciężkich kropli, zostawiając kolejny ślad jego obecności. Cięcie nie było na tyle głębokie, aby się wykrwawił, miało zamienić rodzaj bólu, a że znieczulił się wcześniej dużą dawką alkoholu, teraz nie czuł nic.

Komórka wciąż brzęczała, jak widać osoba próbująca się z nim skontaktować się nie poddawała. Piskliwa melodyjka drażniła jego zamroczony umysł, pogłębiając migrenę. Zbliżał się do granicy, kiedy muzyczka ucichła, dając mu wytchnienie, jednak nie na długo. Dźwięk kolejnego połączenia sprawił, że miał dość, więc chwycił swój telefon, wyciągając go z kieszeni obcisłych spodni. Ostatni raz spojrzał na ekran, widząc trzydzieści dwa nieodebrane połączenia i siedemdziesiąt smsów od tej samej osoby, po czym ze złością rzucił komórkę na dół, patrząc jak roztrzaskuje się na chodniku. Miał nadzieję, że kiedy przyjdzie odpowiedni czas, to samo stanie się z jego czaszką.

Is there sex after death? •frerard•Where stories live. Discover now