7.Friendzone Forever

209 9 2
                                    

Uwolniłam się z jego uścisku. Przatrzyliśmy sobie w oczy.
-Czego ty tu kurwa chcesz? -podszedł do nas mocno wkurzony Riker.
-Słuchaj stary, bardzo Cię przepraszam za to wszystko. Dzięki tobie wszystko zrozumiałem. Wybaczysz mi?
Patrzyli się na siebie. Riker miał minę w stylu ,,Are you fuckin' kidding me?". Nagle blondyn przytulił Rossa.
-Żeby mi to było młody ostatni raz.- zaczął się śmiać.
Czyli teraz rodzinka po staremu. Cieszę się, że Ross nas przeprosił i zrozumiał swój błąd. Ale mam dziwne przeczucie, że to jeszcze nie koniec problemów.
-Dobra koniec tego dobrego. Jestem zazdrosna- udałam obrażoną.
-GROUP HUG!!- krzyknęli i rzucili się na mnie.
Przez to wywaliliśmy się na piasek. Ludzie się na nas patrzyli jakbyśmy uciekli z psychiatryka. Dawno nie byłam tak szczęśliwa.
Chłopcy wstali.
-A ja?- wystawiłam rękę, żeby mi pomogli wstać- Jestem przecież księżniczką.
-To skoro jesteś księżniczką...- w tym momencie Ross wziął mnie na ręce w stylu ,,panny młodej" i biegł w stronę wody.
-Nie waż się. Nie zrobisz tego.- zaczęłam się drzeć.
-Oj zrobię.- śmiał się.
Chciałam coś powiedzieć, ale poczułam, że jestem pod wodą. Ross stał i miał wodę tylko to połowy ud. Miałam pomysł. Zanurkowałam i podpłynęłam za niego. Skończyłam na jego plecy, przez co on też wpadł do wody i był cały mokry jak ja.
-Karma powraca.- powiedziałam.
-Dobra dzieci, wylaźcie z wody.- słychać było jak Riker się drze i stara się nie umrzeć ze śmiechu.
Wyszliśmy, a chłopak nadal się śmiał. Przytuliłam się do niego z dwóch powodów. Po pierwsze on też musiał być mokry, a po drugie było mi tak cholernie zimno.
-Ejj, zostaw mnie.- próbował mnie odepchnąć.
-Nie zamierzam.
-Dobra, nieważne. Musimy wracać, bo zabieram Was na imprezę do mojego kumpla.
-Nie mogę. Umówiłem się z kolegą.
-A Ty Ala?- spojrzał na mnie.
-A o której?
-Chyba o 18. Teraz mamy 14. Dasz radę?
-Fuck, 4 godziny. Mogłeś wcześniej powiedzieć.
-Zapomniałem.- zrobił minę smutnego pieska.
-Idziemy do domu.

Po drodze prawie wyschłam, ale i tak musiałam jeszcze raz umyć włosy, bo się w ogóle nie układały. Pofalowałam je lekko. Spojrzałam na zegrek była już 17. Dobra, mam godzinę. Zdążę. Czas na makijaż. Wyszedł mniej więcej tak:

Moją kreację na tą noc wygrzebałam z samego końca szafy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Moją kreację na tą noc wygrzebałam z samego końca szafy. Nigdy w tej sukience nie byłam.

-Która godzina?- krzyknęła, może ktoś mi odpowie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Która godzina?- krzyknęła, może ktoś mi odpowie.
-17.45. Chodź już, bo się
spóźnimy.
Chwyciłam małą, czarną torebkę, spojrzałam w lustro i zeszłam na dół. Na schodach spotkałam Delly.
-Ale żeś się wystroiła. Pięknie wyglądasz. Baw się dobrze. Tylko mi tam chłopaków nie podrywaj.- pogroziła mi palcem.
-Dobrze mamo.- zaśmiałam się, a ona mnie przytuliła.
-No mała, pięknie wyglądasz.- powiedział blondyn
-Dzięki, Ty też niczego sobie.- uśmiechnęłam się.

*Riker*(dawno nie było zmainy perspektywy)

Ale ona pięknie wygląda. Dzisiaj jej powiem co do niej czuję. Tak się cieszę, że Ross nie mógł iść.
-To chodź, jedziemy bo się spóźnimy.
Złapałem ją za rękę i poszliśmy. Po drodze gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Ona jest taka idealna.
-Już jesteśmy.
Stanęliśmy przed wielką willą z basenem. Od razu przywitał nas lekko upity Brendon. Lubię tego gościa.
-Siema stary.- przywitał się.
-Siemanczeko. Brendon to jest Ala, Ala to jest Brendon.
-Hejka.- przywitała się dziewczyna.
-Witam piękną Panią. Pani nie tutejsza, skąd jesteś?
-Z Polski- odpowiedziała.
-Zapraszam Was do środka.
Poszliśmy a on witał innych. Od razu podszedłem do barku i zamówiłem dla siebie i Ali drinka. Podałem jej.
-Nie dzięki, ja nie piję.- odmówiła.
-Oj, daj spokój. Baw się. Raz się żyje.
-No nie wiem.
-Nie daj się prosić.
-No dobra daj.
Upiła łyka i zaczęła kaszeleć. Nie mogłem powstrzymać się od śmiechu.
-Ejj, jesteś nie miły.
-Przepraszam idziesz tańczyć.
Wyciągnąłem do niej rękę, a ona od razu ją złapała. Poszliśmy na parkiet.

*parę godzin później*
Zeszliśmy z parkietu. Oboje byliśmy lekko upici, ale ja teraz chcę wcielić w życie swój plan.
-Ala możemy pogadać?- zacząłem
-Tak, a coś się stało?-spytała zatroskana.
-Nie, po prostu chcę pogadać. Idziemy na dwór?
Ta tylko skinęła głową.
Staliśmy na balkonie. Dziewczyna patrzyła się w gwiazdy. Tak ślicznie wyglądała.
-Podoba się impreza?- przerwałem dla mnie niezręczną ciszę.
-Jest mega. W sumie to pierwsza moja taka impreza. Jesteś najlepszym przyjacielem.
Podeszła i mnie przytuliła. Odwzajemniłem uścisk. Pomyślałem tylko wtedy dwa słowa: ,,Pieprzony friendzone".

***
Drugi rozdział dziś.
Zaszalałam
Wena mnie naszła xD
Do następnego

Bracia Lynch |R5, Ross, Riker (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz