16.

84 1 0
                                    


- To jak ? Skoro nie masz problemów z głosem to wyzywam cię na pojedynek!- prawie, że krzyknęłam wściekła. Wkurza mnie jak wszyscy gratulują tej cukrzycy udanego występu skoro tak na prawdę to śpiewała z playbacku. Ktoś w końcu musi pokazać jej kto tutaj rządzi. I tą osobą byłam, jestem i zawsze będę ja! Jeśli myśli, że uda jej się zająć moje miejsce na które sobie mocno zapracowałam to się mocno pomyliła.
Patrzę na przerażoną brunetkę i te jej przyjaciółeczki a na mojej twarzy pojawia się zwycięski uśmiech. Wiem, że nie przyjmie wyzwania skoro ma problemy z gardłem, a jeśli tak i zaśpiewa to może jej się pogorszyć. A w tedy moja ,,konkurencja,, już nią nie będzie. Ciekawe jak nauczyciele zareagują na wieść, że ich ukochana uczennica oszukała wszystkich na ostatnim koncercie.
Nagle do pomieszczenia wpadli Natalia i Federico. Włoch spojrzał na mnie spojrzeniem jakbym nie wiadomo co zrobiła. No już bez przesady.
- To co przyjmujesz propozycję pojedynku ? Czy stchórzysz jak zwykle ?- spytałam krzyżując ręce na piersi, a na mojej twarzy widniał kpiarski uśmiech. Szatynka zacisnęła usta w cienką linie. Widocznie ją wkurzyłam. I o to mi właśnie chodziło. Sprowokować ją, a zwycięstwo mam w kieszeni.
- Nie dam ci tej satysfakcji Ludmila więc podejmuję wyzwanie-odpowiedziała w miarę pewnym głosem jednak i tak nic jej to nie da. Ze mną nigdy nie wygra. A może już wygrała ?
- No więc dobrze. Widzimy się za pół godziny w Resto. Ludmila odchodzi- pstryknęłam palcami, machnęłam włosami i skierowałam się w kierunku wyjścia. Przy drzwiach specjalnie zderzyłam się ramieniem z Federico przy okazji posyłając mu obojętne spojrzenie. Nie wiem czemu to zrobiłam ale gdy tylko zobaczyłam go z Natalią coś we mnie pękło.

- Vils co wam strzeliło do głowy z tym pojedynkiem ?!- naskoczył na mnie od razu Włoch. Nie wiem o co mu chodzi, przecież to nie moja wina, że Ludmila wyzwała mnie na pojedynek. Gdybym odmówiła wyszłabym na tchórza, a do tego byłoby to potwierdzenie moich problemów z gardłem.
- Federico ale to ona naskoczyła na mnie z tym pojedynkiem i playbackiem. Nie mogłam przecież odmówić- powiedziałam na swoją obronę. Brunet westchnął i wyszedł z pomieszczenia, a zaraz za nim wyszła Natalia. Nie rozumiem jego zachowania, od dłuższego czasu zachowuje się bardzo dziwnie, a teraz jeszcze to wyjście jego i Natalii. Może oni są razem ? Nie no na pewno nie, przecież Naty chodzi z Maxim.
- Violetta odbiło ci do reszty ?!- krzyczała Włoszka. Super, teraz ona będzie mi wyrzucać że się zgodziłam.
- Jak dla mnie to Viola dobrze zrobiła. Ktoś w końcu utrze nosa tej tarantuli- poparła mnie ruda.
- Camila a nie zapomniałaś że ona ma problemy z głosem ?- ostatnie słowa wypowiedziała szeptem czarnowłosa.
- Nie nie zapomniałam, ale już lepiej w końcu mówić już może!- oszaleje kiedyś z nimi.
- Yhm czy wy nie zapomniałyście o mnie ? Może też się wypowiem na ten temat ?- spytała krzyżując przy tym ręce na piersi i unosząc przy tym jedną brew do góry, tak zwana przeze mnie mina na Verdasa. Dziewczyny od razu się uspokoiły i spojrzały na mnie.
- Przepraszamy- odpowiedziały chórem na co ja się zaśmiałam.
- Spoko. Słuchajcie, dobrze wiemy że mam problemy z głosem ale to mnie nie powstrzyma. Ktoś w końcu musi uświadomić Ludmile, że nie jest najlepsza i w ten sposób niczego nie osiągnie. Po za tym jakbym odmówiła to miałaby dowody na moje problemy z gardłem- wytłumaczyłam przyjaciółką, które przyznały mi rację.

Razem z dziewczynami siedzimy już w Resto i czekamy na przyjście Ludmily.
- Ej Vils nie stresujesz się ?- spytała mnie ruda popijając swój sok cytrynowo-malinowy.
- A czego ma się niby bać ? Najwyżej nie będzie mogła zaśpiewać i ośmieszy się przed tymi wszystkimi ludźmi- odpowiedziała wzruszając przy tym ramionami Włoszka.
- Fran chyba jej nie pomagasz- odezwała się ruda.
- Od początku mówię wam, że to się źle skończy ale wy jak zwykle mnie nie słuchacie- skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała na nas oburzonym wzrokiem Włoszka.
- Fran wiesz dobrze że to nie tak. Słuchamy cię ale to była moja decyzja by wziąć udział w tym cholernym pojedynku. Z resztą jak widać nie ma jej tutaj...- i właśnie w tej chwili do baru weszła Ludmila. Oczywiście nie obyło się bez przedstawienia blondynki.
Pewnym krokiem podeszłą do naszego stolika. Zatrzymała się przy nim, skrzyżowała ręce na piersi i uśmiechnęła się kpiarsko. Odsunęłam krzesło i po woli wstałam z niego stając przy tym twarzą w twarz z blondyną. Serio ? Boję się, boję i to bardzo. Ale nie dam tego po sobie poznać, na pewno nie teraz.
- No proszę proszę kogo moje oczy widzą. Już myślałam że stchórzysz- zaśmiała się blondynka i nawinęła pasmo swoich loków na palec.
- Nie chce się kłócić Ludmila. Chodź zaśpiewajmy tą cholerną piosenkę i miejmy to już z głowy- powiedziałam lekko znudzona. Nie mam ochoty na kłótnie i krzyki, muszę oszczędzać głos.
Razem z Ludmilą weszłyśmy na scenę i od razu przy nas zjawił się Luca.
- Witam państwa! Dzisiaj mamy dla was wyjątkową niespodziankę! Te o to dwie piękne dziewczyny zmierzą się dzisiaj w pojedynku na głosy! A to która z nich wygra zależy tylko i wyłącznie od was! Życzę miłej zabawy, zaczynamy!- krzyknął brat Francesci po czym zszedł ze sceny.
Podeszłam bliżej i chwyciłam mikrofon w dłonie, po chwili można było usłyszeć melodię Si es por amor.

Cholera jasna ona miała nie zaśpiewać! Miała stracić głos, a nie go odzyskać! Jeszcze publiczności się spodobało i dostała więcej głosów!
Ale ja tego tak nie zostawię! Nie pozwolę by taka asteroida jaką jest Castillo przyćmiła mój blask Supernovej.
- To nie sprawiedliwe! Pewnie znowu śpiewała z playbacku!- zaczęłam się wydzierać to na wystraszoną Castillo to na publiczność albo dla odmiany na Lucę.
- Ludmila pogódź się z tym, że nie zawsze musisz ty wygrywać i że są lepsi od ciebie- nie wiadomo skąd pojawili się przy nas Verdas, Torres, Calviga, Navarro i...Federico ?!
- Gdybyś wiedział jaka na prawdę jest twoja dziewczyna Verdas to już dawno byś z nią zerwał- krzyknęłam w stronę Meksykanina.
- Nie umiesz przegrywać, to jedno ale nie pozwalam ci obrażać mojej dziewczyny!- mina szatyna od razu spoważniała. Objął ramieniem Violettę i posłał mi wrogie spojrzenie.
- Wiecie co ? Jesteście żałośni! Kiedyś będziecie mnie przepraszać że mi teraz nie uwierzyliście!- krzyknęłam w stronę ludzi znajdujących się w pomieszczeniu, zatrzymując przy tym spojrzenie na Pasguarelliego po czym wyszłam z baru.
Szłam w stronę miasta oglądając przy tym rzekę płynącą przez Buenos Aires. Kocham to miejsce całym sercem, jednak tęsknię za Włochami. Za Rzymem, ciocią, zabawami z Federico...
Tak bardzo bym chciała cofnąć czas, do momentu gdy pierwszy raz przyjechałam do Italii. Dzieciństwo to zdecydowanie najlepszy okres w życiu człowieka. Zero zmartwień, zero problemów, no może nie licząc zepsutej babki z piasku.
Zatrzymałam się przy barierce i spojrzałam widniejący krajobraz centrum Buenos Aires. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy na samo wspomnienie tych czasów...

Maski się zmieniają ale twarze pod nimi pozostają te same ~ FedemilaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz