14.

94 1 0
                                    


- Fede jaa wybacz ale nie mogę...- wyszeptałam bardziej do siebie. Jednak Włoch usłyszał moje słowa, bo od razu wyraz jego twarzy stał się poważniejszy i smutniejszy.
Odsunął się ode mnie i usiadł na łóżku obok mnie. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Fede spojrzał mi w oczy.
- Przepraszam nie wiedziałem, że ty nie czujesz do mnie czegoś więcej niż przyjaźń, nie potrzebnie się wygłupiłem. Może lepiej ja już pójdę- podniósł się z łóżka i już chciał wychodzić,ale na szczęście w ostatnim momencie złapałam go za rękę. Włoch popatrzył się na mnie i usiadł z powrotem.
- Fede nie, nie o to mi chodzi. Wcale się nie wygłupiłeś, wręcz przeciwnie. Kocham cię i to bardzo,ale nie możemy być razem. No bo co jak kiedyś się pokłócimy ? Nie chcę stracić naszej przyjaźni i ciebie, a związek sprawi że prędzej czy później tak się stanie. Przykro mi jeśli cię skrzywdziłam, ale ja po prostu się boję. Boję się ciebie stracić. Jesteś dla mnie najważniejszą osobą i nie chcę zepsuć tego co jest między nami. Wiem, że będzie nam obojgu bardzo ciężko ale nie mamy wyjścia- wytłumaczyłam Włochowi i czekałam na jego reakcję.
- Masz rację. Ja też nie chcę cię stracić, jesteś moim słońcem, moją księżniczką, moim tlenem. Jesteś po prostu całym moim światem i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Kocham kiedy się śmiejesz i jesteś szczęśliwa, a jeśli dzięki temu taka będziesz to okey- uśmiechnął się do mnie szeroko, a ja poczułam na swoich policzkach kolejne łzy, tym razem były to łzy szczęścia. Nikt nigdy wcześniej tak do mnie nie mówił. Nawet od mojej własnej matki nigdy nie usłyszałam zwykłego kocham cię albo jestem z ciebie dumna. Odwzajemniam uśmiech i mocno wtulam się w ramiona Włocha niczym w pluszowego misia. Fede pocałował mnie delikatnie w czubek głowy i pogładził po włosach.
- Dziękuję. Jesteś najlepszym przyjacielem jakiego mogłam kiedykolwiek mieć. Cieszę się, że mnie rozumiesz i zawsze jesteś przy mnie kiedy cię potrzebuję- wyszeptałam mu do ucha.
- Od tego mnie masz- uśmiechnął się do mnie i jeszcze mocniej przytulił. Nie wiem czym ja sobie na niego zasłużyłam. Na prawdę.
- Ale teraz powinnaś już iść spać w końcu to był ciężki dzień- mówi i kładzie mnie delikatnie na łóżku i przykrywa kołdrą.
- Fedi ? Zostaniesz ze mną ?- pytam i robię przy tym minę szczeniaczka, która zawsze na niego działa. Włoch uśmiechnął się i już po chwili leżałam wtulona w jego tors.
- Lusiu muszę ci jeszcze o czymś powiedzieć- mówi poważniejszym tonem.
- O co chodzi Fede ?- mówię lekko wystraszona tym co ma mi do powiedzenia.
- Rozmawiałem z Marottim. Zostaję z tobą w Buenos Aires- mruczy mi prosto do ucha na co na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech.
- Na prawdę ? A co z trasą i kontraktem ?- błagam niech on mi tylko nie powie że rzucił Y-mix dla mnie. Jeśli tak to nigdy sobie tego nie wybaczę.
- Marotti zgodził się na kontynuowanie trasy po zakończeniu roku w Studio- mówi z uśmiechem na twarzy. Nie powiem ulżyło mi. Rzucam się chłopakowi na szyję co nie jest zbyt łatwe, ponieważ oboje leżeliśmy i to wyglądało bardziej jakbym na nim leżała. Nasze twarze znów były bardzo blisko siebie. Patrzyliśmy sobie w oczy.
- I jak tu mam się odkochać w takiej ślicznotce ?- pyta a na jego twarzy pojawia się ten piękny uśmiech, który tak kocham. Na mojej twarzy za to pojawiają się dwie czerwone plamy, które inni nazywają rumieńcami.
- A jak ja mam przestać o pewnym przystojnym Włochu ?- sama nie wiem czemu to powiedziałam. To ja podjęłam decyzję by na razie się nie spotykać, a teraz wyjeżdżam z takim tekstem. Co ze mnie za idiotka!
Fede to chyba jednak nie przeszkadza. Obejmuję mnie ramieniem, przytula do siebie i całuję delikatnie w czoło.
- Dobranoc Lusiu
- Dobranoc Fedi- odpowiadam po czym odpływam do krainy Morfeusza.

Wbiegam do Studia jak najszybciej się da.
- Oby tylko nikogo nie spotkać, oby na nikogo nie wpaść- mówię do siebie w myślach. Źle się czuję po wczorajszym występie. Mam straszne wyrzuty sumienia po tym jak zaśpiewałam z playbacku. W nocy praktycznie wcale nie spałam, nie mogłam zasnąć.
Dzisiaj nałożyłam na siebie podwójną warstwę makijażu by ukryć wory pod oczami i wypiłam dwie mocne kawy a do Studia zabrałam jeszcze moją Yerbe. Nie obyło się oczywiście bez uwag mojego ojca na temat zbyt dużej ilości kofeiny, ale trudno. Muszę w końcu sprawiać wrażenie jakby nic się nie stało.
Jeśli chodzi o mój głos to jest już odrobinę lepiej. Teraz przynajmniej mogę mówić.
Na końcu korytarza dostrzegłam Camile, Francesce i Maxiego, szybko do nich podbiegłam.
- O cześć Vils- przywitała mnie Włoszka.
- Cześć- odpowiedziałam zachrypniętym głosem.
- Jak z twoim głosem ?- zapytał mnie Maxi.
- Teraz mogę mówić, ale od wczoraj nie śpiewam, za bardzo się boję- odpowiadam zgodnie z prawdą.
- Czego się boi moja księżniczka ?- obok mnie pojawił się nikt inny jak Leon. O nie! A jak coś usłyszał ? On przecież o niczym nie wie!
- Jaa ?- spytałam robiąc niewinną minkę.
- A kto inny jak nie ty jest moją księżniczką ?- spytał krzyżując ręce na piersi i unosząc jedną brew.
- Jaa niee no coś ty coś źle usłyszałeś. No bo czego miałabym się bać ? Przecież jesteś ze mną i nic mi nie grozi...- zatrzepotałam rzęsami i uśmiechnęłam się niewinnie.
- No dobrze załóżmy że ci wierzę- uśmiechnął się i objął mnie ramieniem. Tak! Strzał w sedno!

Maski się zmieniają ale twarze pod nimi pozostają te same ~ FedemilaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz