-I kto tu jest ziemniakiem?! - zacząłem się śmiać. - wygrałem! Wygrałem! A ty przegrałeś! - zacząłem sobie śpiewać biegając wokół kanapy.
W pewnym momencie poczułem mocne uderzenie i kilka sekund później leżałem na podłodze jęcząc  z bólu, a Yugyeom leżał na mnie przygniatając mnie swoim ciałem. 

-Złaź ze mnie! Teraz wszystko mnie boli ty pajacu! - wrzeszczałem. Pewnie zaraz ktoś przyjdzie i mnie ocali.

-Co tu się dzieje? Co ty robisz Markowi?! Markiepoo juz do ciebie pędzę!- usłyszałem głos Jacksona i kroki. Po chwili maknae juz nie przygniatał mojego ciała swoim a Wang podniósł mnie i ruszył biegiem w stronę pokoi.

-Zostaw nas w spokoju ty potworze!- krzyczał piskliwym głosem uciekając przed młodszym. Postawił mnie na ziemię i teraz mogliśmy biec szybciej.

-Nigdy!- wrzeszczał Yugyeom i warczał jak na potwora przystało.

Zacząłem otwierać po drodze wszystkie drzwi na oścież, by miał małe trudności. Ten kawałek korytarza jest akurat wąski, wiec będzie musiał je najpierw pozamykać.

Bieglismy śmiejąc się, i unikając zderzenia z innymi członkami zespołu, którzy przez hałas zaczęli wychodzić z pokoi. Pytali się co się dzieje, albo że mamy zamknąć mordy, ale my tylko śmialiśmy się dalej nie zwracając na nich uwagi. Yugyeom nie był inny i darł się jeszcze głośniej, krzyczał ze zaraz nas pożre i tak dalej.

W końcu dopadłem drzwi pokoju  Jacksona i wpadliśmy z impentem do środka. Chaotycznie je zakluczyliśmy i potykając się dotarliśmy do jego łóżka. On opadł na nie, zajmując większą część, wiec ja rozłożyłem się na nim, ciężko oddychając.

Znowu się zaśmiałem, gdy maknae zaczął uderzać w drewnianą powłokę, i szarpać za klamkę, która nie chciała ustąpić.

-I tak was dopadnę, kiedyś musicie stąd wyjść! A wtedy pożrę was!

I cisza. Tylko oddalające się kroki.

Uspokajałem swój nierówny oddech, który spowodowany był biegiem i ciągłym śmiechem.

-Uratowałem cie!- powiedział Jackson z heroizmem w głosie.

-Dzięki ci mój wybawicielu! - grałem razem z nim jakąś scenkę rodem wyjętą z bajki o księżniczce w opałach.

-Teraz smok juz cie nie dorwie! Więc czas na nagrodę!

Ze co? No chyba nie hahaha.

-Jaka byś chciał nagrodę królewiczu? - zapytałem.

-Całus! Królewny zawsze dają całusy.- stwierdził.

Dlaczego tu nagle tak gorąco i duszno?!

-Przykro mi, ale nie jestem królewną- udałem smutek.

-No to chce całusa od królewicza- postanowił i objął ramionami moje ciało leżące na jego klatce piersiowej.

Oparłem się brodą o jego mostek, by spojrzeć w jego ciemne oczy. On cały czas przyglądał się mi, a kąciki jego ust wyginały się w lekkim uśmiechu.

-No nie wiem, nie wiem....- udałem mało przekonanego wędrując wzrokiem po pokoju.

-No ale.. ale... ale Uratowałem cie przecież!- chłopak pokazał mi tą swoją smutną minkę.

-Naaah no niech ci będzie- Westchnąłem wracając spojrzeniem na twarz blondyna.

Jego usta wygięły się w uśmiechu ukazując białe zęby. Podciągnąłem się nieco wyżej, by móc pocałować jego policzek. Juz prawie moje usta stykały się z jego miękką skórą, gdy nagle chłopak odwrócił gwałtownie głowę, przez co pocałowałem  go w kącik ust.
Dałem mu krótkiego całusa po dosłownie sekundzie odrywając się od niego. Walnąłem go zaczepnie w ramię, że niby się wkurzyłem.
Położyłem głowę z powrotem na jego klatkę piersiową, i znowu mogłem słyszeć bicie jego serca, które teraz było szybsze niż dwie minuty wcześniej.

I Love Your Smile!✔/Markson ThreeShotOn viuen les histories. Descobreix ara