W końcu założywszy delikatną biżuterię i srebrny zegarek na lewy nadgarstek, wyszła wkroczyła do salonu. Na widok siostry, Andrew aż zagwizdał z wrażenia.

— No, no, no! Powiem ci, że wyglądasz jak wytrawny prawnik!

— Dziękuję – odparła zupełnie nieskromnie Cordelia, unosząc dumnie głowę.

Na tę jawną demonstrację pokazującą, że wciąż pamięta o jego ostatnich słowach Drew głośno się roześmiał. Otrzymał za tę reakcję lekkie trzepnięcie w tył głowy. Cordy sprawdziła, czy wszystkie najważniejsze rzeczy spakowała do torebki, zabrała jeszcze telefon ze stolika do kawy, a następnie spojrzała po raz ostatni w lustro. Wzięła głęboki oddech, uspokajając nieco galopujące serce.

— Cóż, życz mi powodzenia. Ponoć jest nas trójka, a tylko jedna osoba otrzyma możliwość współpracy.

— Zupełnie nie jest ci to potrzebne. Nie mam wątpliwości Dilly, że osiągniesz to, co sobie zamierzyłaś – odparł z pewnością Andrew, puszczając jej oczko.

Mimo tej swobodnej wypowiedzi, podniósł się z kanapy i uściskał siostrę. Zawsze życzył jej jak najlepiej. Nawet gdy na studiach, miała problem ze swoim uciążliwym i natrętnym byłym, nie zawahał się choćby na chwilę i ruszył jej na ratunek. Był wtedy na stażu w Norwegii, a mimo to, wziął kilka dni urlopu, by wyratować Dilly z opresji. Cordelia miała bowiem niezwykły talent do pakowania się w kłopoty i niestety całkowitego pecha do mężczyzn. Z narastającą obawą przyglądał się jak jego siostra wchodzi w coraz nowsze związki bez przyszłości. Ona uważała, że najbardziej zależy jej na karierze. Drew sądził, że to właśnie swoją pracą pragnie zagłuszyć fakt, że stawała się coraz bardziej samotna. Gdy ją wypuścił z objęć, zobaczył jak posyła mu delikatny uśmiech, a w jej oczach ujrzał wzruszenie. Doskonale wiedziała, że ma jego wsparcie, cokolwiek by się nie działo.

— Dzięki. To idę. – Już miała otworzyć drzwi, kiedy nagle odwróciła się ponownie w stronę Andrew i ostrzegła z rozbawieniem słyszalnym w jej głosie: – Nie wyczyść mi lodówki! Bo nie tylko ja cię ukatrupię.

— Postaram się – zaśmiał się, zamykając za Cordelią drzwi, praktycznie wypychając ją przedtem na zewnątrz, by ruszyła w stronę windy. Nim weszła do wnętrza kabiny, zdążył jeszcze krzyknąć: – A Tami się nie boję!

— A powinieneś! – odkrzyknęła Cordelia, zanim zasunęły się drzwi.

Po raz pierwszy zaczęła się denerwować, gdy stanęła przed wejściem prowadzącym do jednej z najbardziej uznanych kancelarii w Bostonie. Schody prowadzące do jej upragnionej przyszłości wydawały się wyjątkowo strome i wysokie. Wzięła kolejny głęboki wdech i ruszyła do góry ku dwuskrzydłowym drzwiom. Nad nimi wisiał wielki grawerowany czarny napis „Barden&Tomson" na złotym tle.

Cordelia nie zdołała nawet dotrzeć do drugiego stopnia, kiedy została potrącona przez biegnącego w tym samym kierunku młodego mężczyznę.

— Hej! Może byś tak uważał jak idziesz!

Szczupły, o brązowych włosach człowiek zatrzymał się nagle w pół kroku i odwrócił, posyłając w jej stronę pełne wściekłości spojrzenie. Zmierzył ją wzrokiem, po czym nie racząc przeprosić, przeskoczył ostatnie stopnie i zniknął za drzwiami.

— Pieprzony skurczybyk – mruknęła pod nosem, rozcierając obolałe ramię.

— To kretyn. Szybko stąd wyleci, mimo iż wydaje mu się, że będzie inaczej.

Na te słowa, wypowiedziane dźwięcznym, melodyjnym głosem, Cordy odwróciła się. Tuż obok niej stała niska kobieta ubrana w pstrokatą sukienkę, z całą masą teczek pod pachą. Z trudem udawało jej się trzymać papiery tak, by te nie sfrunęły pod ich nogi. Uśmiechała się do Cordelii z przekrzywioną głową na lewą stronę. Z jej upiętych w kok włosów wydostało się kilka kosmyków, trącanych co parę sekund przez lekki wiatr. Biło od niej ciepło, które powodowało, że od razu poczuła do tej nieznanej jej kobiety sympatię.

Prawnicy - tom 1 - WYDANA :) (Premiera 08.02.2019 r.)Where stories live. Discover now