X

6.2K 364 193
                                    

Nagłe uderzenie lodowatego wiatru wyrwało ją z płytkiego snu i Hermiona Granger odruchowo sięgnęła po różdżkę. Ze zdziwieniem odkryła, że nie jest w swoim pokoju. Musiała zasnąć na fotelu rozmawiając z Malfoyem. Coś ukuło ją w okolicy żeber i nagle przyszło zrozumienie. Malfoy, Malfoy i cholerne więzy krwi. Spojrzała w jego stronę i niemal zachłysnęła się powietrzem. Był bledszy niż zwykle, po jego skroni spływały wolno krople zimnego potu, a całe ciało raz po raz wstrząsał dreszcz. Ktoś próbował właśnie wedrzeć się do jego umysłu, a Draco najwyraźniej się bronił. Zerwała się z miejsca i gorączkowo szukała w pamięci księgi, która powiedziałaby jej, co ma robić. Machinalnie wyczarowała patronusa i wysłała go w jedyne miejsce, z którego mogła spodziewać się pomocy. Narastający ból w żebrach nie byłby do zniesienia dla zwykłego czarodzieja, jednak Granger przywykła przecież do bólu. Był częścią wojny i często zdawało jej się, że to ona sama utkana jest z bólu. Z trudem łapała powietrze, jednak nie przestawała szeptać skomplikowanych zaklęć tarczy. Malfoy miotał się coraz bardziej, zapewne wolał zginąć niż pozwolić obcym wedrzeć się do swojej głowy. Rozumiała go doskonale.... Wspomnienia uderzyły ze zdwojoną siłą.

*

-Nie powiedziała nic od tygodnia, nie wydaje ci się, że powinniśmy zwyczajnie ją zabić? Moglibyśmy nabić jej głowę na pal czy coś w tym stylu, to dodatkowo osłabiłoby Zakon...

Zatęchły odór zgnilizny wypełniał niewielką, kamienną celę lochów, a zielonkawe światło mrugało lekko w kącie. W pomieszczeniu znajdowały się trzy postacie, pierwszą z nich był wysoki, wątle zbudowany mężczyzna o ziemistej, niezdrowej cerze i nieco wystrzępionym, czarnym płaszczu. Pamiątką dawnej świetności był jedynie srebrny sygnet z butelkowym godłem Slytherinu, który połyskiwał lekko w blasku lampy. Jednak nawet on, pamiątka wielkiego, szlachetnego rodu Nottów, wydawał się zblednąć lekko w czasie wojny. Drugą z nich był niski, krępy i wykrzywiony mężczyzna o nieco psiej twarzy, z paskudną blizną pod lewym okiem i długimi, tłustymi włosami. Był to wilkołak Greyback, postać iście diabelska, siejąca strach nie tylko wśród członków opozycji, ale również między Śmierciożercami. Słynął on z niezwykłej zaciętości i ponadprzeciętnego okrucieństwa. Ostatnia postać leżała skulona na kamiennym stole, była naga, zakrwawiona i wychudzona. Pewnie nikt z żywych nie rozpoznałby w niej dawnej Hermiony Granger. Słyszała ich głos jakby z oddali, chociaż wiedziała przecież, że dzieli ich zaledwie kilka metrów. Jej ciało promieniowało bólem, czuła ogień trawiący każdą komórkę, liżący jej wnętrzności i otwierający dopiero co zabliźnione rany. Rzadko kiedy odzyskiwała przytomność, jednak w takich chwilach prosiła wszystkie bóstwa i siły wyższe tylko o jedno. O trzeźwość umysłu, bez względu na rozmiar bólu. O trzeźwość umysłu do końca.

-Zawsze byłeś skończonym idiotą, Greyback.-cicho westchnął Nott i splunął gdzieś w kąt sali-Nabić na pal? Od kiedy zamieniliśmy się w plugawych mugoli?

Wilkołak poruszył się niespokojnie i zmrużył oczy. Nie mógł nic zrobić, Nott był przecież wyższy rangą, ważniejszy. Potrząsnął głową jak pies, by pozbyć się trujących myśli. Już niedługo wszystko się zmieni, a Notta spotka zasłużona kara. Wyszczerzył więc jedynie zęby w rekinim uśmiechu i cofnął się o krok. Już niedługo....

-Zdejmij z niej klątwę, z łaski swojej. Jeszcze chwila i ugotujesz jej mózg. Nie chcemy powtórki z Longbottonów, prawda? Jest zbyt cenna.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 17, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Twoich oczu chłódOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz