Chapter 1

51 4 0
                                    


- Lisa kuźwa rusz dupę! Przez ciebie się spóźnimy na samolot- powiedziałam wkurzona na przyjaciółkę.

- Słuchaj zluzuj stanik już idę!- odkrzyknęła z góry Lisa.

- Młodsza ale pyskata jak jakiś moher- powiedziałam sama do siebie.

-Mohery są spoko kochanie, a i ja nie pyskuje tylko mówię prawdę ludziom- nagle przede mną  pojawiła sie moja przyjaciółka z walizkami.

- Jak sobie chcesz - powiedziałam i przewróciłam oczami a Lisa puściła do mnie oczko śmiejąc się.

-  A idź z tym swoim oczkiem! Taksówka już czeka 20 minut!- krzyknęłam a dziewczyna złapała pośpiesznie za swoje  walizki.

- Tak jest kapitanie- zasalutowała mi dziewczyna i pobiegła z walizkami do taksówki.

- Ja z nią kiedyś oszaleję- powiedziałam do siebie i złapałam się za głowę.

* Samolot *

- A mówiłam ci, że wszystko pójdzie gładko i sprawnie?- zapytała się mnie przyjaciółka z wielkim uśmiechem satysfakcji.

- Ty mnie lepiej już nie denerwuj- powiedziałam a dziewczyna się zaśmiała.

- W ogóle ciekawe co za przystojniaczek będzie koło ciebie siedział- powiedziała patrząc się na puste siedzenie obok mnie.

- Skąd jesteś pewna, że to będzie przystojniaczek a nie przystojniaczka?- zapytałam.

- Istnieje takie słowo?- zapytała .

- Teraz tak- wzruszyłam ramionami.

- Stawiam na przystojniaka- powiedziała i wyciągnęła do mnie rękę.

- Pamiętasz, że to ja zawsze wygrywam zakłady?- zapytałam lekko rozśmieszona sytuacją.

- Oj tam! kiedyś mi się uda wygrać- powiedziała i i przysunęła swoją rękę bliżej.

- Eh, niech będzie- powiedziałam śmiejąc się.

2 minuty później jakiś ,,masywny'' starszy Pan usiadł koło mnie.

- Mój przystojniak chyba się zgubił  w odprawie kochaniutka- powiedziałam cicho do przyjaciółki śmiejąc się.

- Dla innych może być przystojny- powiedziała naburmuszona sięgając po swój portfel.

- Przepraszam, ale to moje miejsce- nagle usłyszała koło siebie. Popatrzyłam na dość przystojnego chłopaka mówiącego do starszego Pana obok mnie.

- Rzeczywiście, moje miejsce rząd dalej...bardzo przepraszam - powiedział starszy Pan a chłopak tylko się uśmiechnął i usiadł na miejsce tego Pana.

- Szach mat- powiedziała zadowolona Lisa, sięgając po mój portfel.

- Wara od mojego portfela to ja wygrałam- powiedziałam szybciej sięgając po mój portfel.

- Ale siedzi koło ciebie przystojny chłop - powiedziała patrząc się wprost na chłopaka.

- Lisa!- krzyknęłam cicho upominając ją.

- Cześć - chłopak nagle się odezwał.

- Hej - powiedziała uśmiechnięta Lis.

- Mówiłaś coś o mnie?- zapytał a ja byłam już czerwona jak burak. No pięknie Lis pięknie.

- O popatrz nie dość, że przystojny to i kumaty- powiedziała a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię.

- A dziękuję- powiedział chłopak i zaczął się śmiać.

-Lisa jestem- powiedziała i wystawiła do niego rękę z wielkim uśmiechem.

- Haechan miło poznać- powiedział. - Twoja koleżanka chyba nie jest dużo mówna?- zapytał Lis  i cicho się zaśmiał.

- Ta pięknisia wisi mi hajs bo wygrałam zakład ale teraz wygląda jak burak bo jej się podobasz- powiedziała. Dziękuję panie Boże za tak szczerą i dobrą przyjaciółkę.

- Luna- powiedziałam i podałam jemu rękę.

- Haechan - powiedziałam i popatrzył mi się w oczy a ja myślałam, że znowu będę burakiem.

- Tez się przeprowadzasz do Brighton?- zapytała Lis. Ty się już nie odzywaj!

- Tak z moją trójką przyjaciół, zapisaliśmy się do collegu tam- powiedział z uśmiechem.

- My też - powiedziałam. Brawo ja!

- Może będziemy sąsiadami- powiedział z tym swoim uśmieszkiem patrząc mi prosto w oczy. Boże zabierz mnie stąd!


CollegeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz