#2

642 41 22
                                    

,,Oddechy normują się, akcje serca wracają do normy, a my przytuleni. Przez głowę ułożoną na jego torsie idealnie słyszę bicie jego serca. Palcami kreślę wymyślne wzory na nagiej klatce mego kochanka, a on głaszcze mnie po nagim ramieniu. Czuję się dobrze. Troszkę obolała, ale szczęśliwa.

-Wiesz dlaczego chciałam to zrobić z Tobą? - pytam nie zmieniając pozycji. Jest mi wygodnie, a zarazem nie chcę psuć tej chwili. Ciche 'dlaczego' opuszcza jego malinowe usta. Mija chwila nim mówię nieśmiało -Ponieważ Cię kocham.,,


Narrator

Gastón sam nie wierzył w to, co słyszy. Ona go kocha, jakżeby inaczej. No ale czego on się spodziewał. Że odda mu się bez żadnego ukrytego zamiaru? Toć to oczywiste, że musiała być drugie dno - ku niezadowoleniu szatyna, nie odkrył go - piękna brunetka sama musiała mu to uświadomić. Sam sobie wmawiał, że pokocha ją, spróbuje - ale to przecież inna dziewczyna zawładnęła jego sercem. I tu się pojawia kolejny niezadowalający aspekt; była to miłość nieodwzajemniona. Na dobicie warto dodać, że była nią chaotyczna Meksykanka, która nigdy nie zwracała na niego uwagi. Ale jeszcze największy, ostateczny cios - te dwie brunetki przyjaźnią się. Łączy ich piękna więź przyjaźni. I co teraz? Może i zakład wygrał, ale jednocześnie stracił minimalną możliwość przywłaszczenia sobie Luny - ale spokojnie. W końcu Gastón, to Gastón. Rozwiązanie - choćby najbardziej krwawe - zawsze znajdzie. Przecież w miłości i na wojnie, każde chwyty dozwolone, czyż nie?

***

Z satysfakcją rzucił przyjacielowi na kolana hotelowe prześcieradło. Rzecz w tym, że nie było ono takie zwykłe, zawierało jedną znaczącą skazę. Na śnieżnobiałym materiale, w samym centrum odznaczała się krwista plama. Matteo doskonale wiedział co to oznacza; jego przyjaciel dopiął swego, a on sam musiał zadowolić się porażką.

-Po co mi to pokazujesz? - spytał Włoch, z nutą arogancji.

-Dowód mojej wygranej. - uśmiechnął się zwycięsko, rozsiadając się wygodnie na kanapie w apartamencie, który od kilku dni zajmowali.

-Licz się z tym, że w każdej chwili dziewczyny mogą wrócić. - zrzucił z kolan materiał wprost na podłogę.

-Zazdrościsz mi i tyle.

-Niby czego? Słyszysz w ogóle co Ty mówisz? - parska śmiechem na jego słowa. Nie takiego odezwu spodziewał się szatyn. Liczył na wykłócanie się ze strony bruneta, a ten jak gdyby nigdy nic ma to najzwyczajniej w poważaniu. Pogodził się z porażką. To nie tak miało być! Gastón miał po raz pierwszy w ciągu wieloletniej przyjaźni pogrążyć Matteo. Miał nad nim triumfować, cieszyć się z pierwszego zwycięstwa, a tym czasem nic takiego się nie działo.

-Może tego, że nie możesz przespać się z moją siostrą? Nie udawaj, że Tess Cię nie kręci. - skrzyżował dłonie na wysokości klatki piersiowej,patrząc wyczekująco na Włocha.

-Stary, jesteś moim przyjacielem! Przecież bym jej nawet nie tknął! - obruszył się Balsano, nie wierząc z jakim lekceważeniem Perida wyraża się o swojej siostrze.

-Co Cię tak nagle wzięło?! Jesteś wolny, masa dziewczyn będzie płaszczyć się przed Tobą!

-Mam to gdzieś. Nie obchodzą mnie dziewczyny na raz!

-Co Cię do chuja nędzy trafiło, że tak się zachowujesz? Nie jesteś tym samym Matteo Balsano, którego znam..

-Zakochałem się, okej. A teraz odwal się ode mnie.

-Nie wierzę. - zaśmiał się, widząc bezradność wymalowaną w oczach rówieśnika. -Kto jest tą nieszczęśnicą?

-Nie zaglądam w głąb Twoich przypadków związków, więc proszę Cię o to samo. Uszanuj to, że kocham Lunę.

W duchu Gastón zawrzał na te słowa. Zaprzysiągł sobie, że nie odda swej miłości bez walki. Prędzej żywcem go zakopią, niż odda Lunę Matteo..

Im więcej komentarzy, tym prędzej zagości tu #3! 

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.

Im więcej komentarzy, tym prędzej zagości tu #3! 

No chyba, że nie zależy Wam na nowym rozdziale.. 

why? II Soy Luna (,,apuesta''//,,no deseado'') [ZAWIESZONE]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora