piosenka idealnie opisująca Louisa, która zainspirowała mnie do tego ff, posłuchajcie koniecznie
• • •
- Więc na czym polega twój problem, Haroldzie? – pyta Louis poniedziałkowego popołudnia, tak jak umówili się ostatnim razem.
Harry zaprosił go do swojego pokoju, rozsiedli się wygodnie przy stole. Poprosił również obsługę o przygotowanie dla nich gorącej herbaty i świeżo upieczonych babeczek, aby pracowało im się swobodnie, przyjemnie i mogli rozgrzać się, zważywszy na ponurą pogodę na zewnątrz.
- Myślę, że jestem ciężkim przypadkiem. – uśmiecha się smutno i nalewa im herbaty do wypolerowanych, porcelanowych filiżanek. Dodaje również mleka i pyta Louisa czy słodzi, ale ten kręci głową, więc tylko wrzuca dwie kostki cukru do swojego napoju.
- Najpiękniejsze kwiaty wyrastają nawet pośród skał. Nic nie jest niemożliwe do zrealizowania, mój drogi.
- A więc porównujesz mnie do kwiatów?
Zieleń i błękit ich oczu spotykają się i Harry'ego przechodzi dreszcz gdzieś w dole pleców przez przeszywające spojrzenie, jakim zostaje obdarzony. Nie potrafi patrzeć gdzie indziej, niż w jego oczy. Oczy, które z nieznanego mu powodu wydają mu się być smutne. Jest w nich coś takiego, co nie daje mu spokoju i to niepokojące, że z tak wielką uwagą dopatruje się takich szczegółów. W rzeczywistości trwa to może kilka sekund, ale czuje jakby ciągnęły się wieczność, aż Louis postanawia odpowiedzieć.
- Owszem. Śmiem nawet twierdzić, że jesteś jedną z róż.
- Róż?
- Tak, ponieważ całe piękno jakie posiadasz – dumnie pokazujesz je, ale masz również niedoskonałości, które są twoimi kolcami.
- Niedoskonałości? – powtarza ze zdziwionym wyrazem twarzy, przytrzymując filiżankę przy ustach.
- Każdy z nas je ma, a twoje już teraz mogę wymienić.
Szczęka Harry'ego opada. Kim w ogóle jest Louis, żeby wytykać mu wady?
- Czy możemy zacząć nasze zajęcia? – zmienia prędko temat.
- Widzisz? Musisz mieć wszystko czego chcesz. Typowa cecha dla bogatych dzieciaków. To właśnie jeden z twoich kolców.
- Nie możesz oceniać mnie po tym, co zobaczysz. Nie znasz mnie. W żadnym wypadku nie jestem taką osobą. – sfrustrowany odkłada filiżankę mocniej niż planował.
- Właściwie to powiedziałaby osoba, która zaprzeczałaby prawdzie. – szatyn wzrusza ramionami i bierze łyk brązowego naparu.
- Jesteś... złośliwy. – wypuszcza powietrze z ust, a negatywne emocje ulatują wraz z nim. Tomlinson pogrywa, testuje go i jego cierpliwość, a on nie ma zamiaru dać mu satysfakcji. Sam już na podstawie jedynie obserwacji zdążył nieco dowiedzieć się o Louisie, więc nie może on tak po prostu wytykać mu rzeczy, które w nim siedzą lub nie, kiedy w zanadrzu ma taką samą broń przeciwko niemu. Lecz on zamierza zostawić ją na specjalną okazję.
- Jedynie szczery. – Harry prycha na to wyznanie i kręci głową, a jego loczki podskakują – A ty wciąż filuterny. Dowiedziałeś się o znaczeniu tego słowa, tak jak cię prosiłem? – kiwa w przód i w tył zgodnie z prawdą i tym razem zaczyna rumienić się przez komplement, bo już wie, co takiego ma na myśli. No, bo czy Harry jest uwodzicielski? – Okrutnie filuterny.
- Nie byłeś taki wygadany, gdy po raz pierwszy się spotkaliśmy. – zauważa i w tym samym czasie wstaje z miejsca, aby przejść na drugą stronę pomieszczenia w celu znalezienia potrzebnych materiałów do rozpoczęcia korepetycji. Przeszukuje torbę w celu odnalezienia ostatnio zrobionych notatek, zgarnia również ze stolika nocnego omawianą książkę i laptopa, który spokojnie leży pośrodku łóżka.
CZYTASZ
Paradise Behind Blue Eyes • stylinson [zawieszone]
FanfictionHarry'ego intrygują oczy Louisa. Te cudowne niebieskie, a zarazem puste i bijące chłodem oczy. Za misję stawia sobie roztopić w nich lód i wzbudzić utracony blask. #paradisebbeff - hasztag na tt