Rozdział 29

25.3K 1.2K 223
                                    

Stałem w kuchni robiąc herbatę sobie i Taylor'owi. Przyjaciel siedział w salonie i omawiał z Kaylą przez telefon "szkolne sprawy", jak to nazwał. Czekałem aż woreczki zaparzą się dostatecznie. Najgorsze co może być to rozwodniona herbata. W myślach przerzucałem wydarzenia mające miejsce jakieś dwadzieścia minut temu. Źle to wszystko zaplanowałem. Poszedłem do pokoju szatynki,ponieważ chciałem powiedzieć jej co czuję. Wiem,wielki krok. Nie zastawszy jej,chciałem wrócić się do salonu. Ale gdy usłyszałem jej rozmowę z bratem i dowiedziałem się,że będzie chodziła z nami do szkoły,moje przygnębienie sięgnęło zenitu. Przynajmniej Mike nie będzie z nami chodził.

-Ile ty możesz robić herbatę? - odwróciłem się na dźwięk głosu Tay'a, który wszedł do kuchni.

- Masz szczęście, że Ci ją robię. Dziękuj Bogu za takiego przyjaciela - parsknąłem śmiechem na co chłopak wywrócił oczami. Siadł na blacie przyglądając się jak po raz setny wyciskam torebkę z herbatą.

-Nie maltretuj tej torebki tak. Teina jest rakotwórcza.

- Sam jesteś rakotwórczy. Wolę mocna herbatę. - burknąłem, spogladajac na chlopaka kątem oka. - Może byś się ubrał,co? Nie każdy musi widzieć twoje tłuste ciało- skinąłem głową na niego,ubranego w same dresy.

-Masz coś do mojego kaloryfera? - ostatnie słowo podkreślił wyraźnie - laski go lubią - uśmiechnął się triumfalnie. Że co,niby mój jest gorszy? Dobre.

- Na przykład...Zoey. - uśmiechnąłem się chytrze. Wiedziałem,że chłopak ma do niej słabość.

- Co ja? - obaj obróciliśmy się w stronę, z której dobiegł delikatny głos dziewczyny. Miała na sobie długie,czarne rurki opinające jej - trochę zbyt chude- nogi. Jasny sweter lekko zwisał jej z ramion,a pojedyńcze kosmyki wyłaziły jej z koka. Wyglądała naprawdę ładnie. Oczywiście nie mogła się równać z moją Olivią. Zaraz,moją Olivią?!
Karcąc się w myślach za...niemyślenie,nie zauważyłem jak obiekt moich westchnień wszedł do kuchni. Dziewczyna przywitała się z Zoey,dała bratu w brzuch i wyminęła mnie,aby dojść do szafki.
Stanęła na palcach,wypinając te swoje kształtne pośladki. Czułem jak moje luźne dresy robią się ciasne. Nienawidziłem jej i jednocześnie kochałem za to,że potrafi mnie doprowadzić do takiego stanu. Widząc jak się męczy, nie mogąc dosięgnąć puszki, podsadziłem ją tak żeby sobie poradziła. Dziewczyna posłała mi wdzięczny uśmiech i oddaliła się nic nie mówiąc. Wziąłem kubki i skierowałem sie w stronę dużego pokoju, gdzie siedział mój przyjaciel i Zoey. Gdy wszedłem oboje zamilkli i patrzyli na mnie. Chwilę po mnie weszła Olivia mieszając łyżeczką w kubku. Przystanęła widząc ten dość niecodzienny obrazek.

-Co się dzieje? - spytała patrząc zaciekawiona wprost na brata.

-Chcę...chcemy wam coś powiedzieć - powiedział Taylor - Proszę usiądźcie. - wraz z brunetką wykonaliśmy polecenie. O dziwo dziewczyna usiadła obok mnie i to bardzo blisko.

- No więc chodzi o to, że... jestem w ciąży - powiedziała blondynka.
- Co?! - głośne pytanie rozległo się echem po salonie. Spojrzałem na Liv, która zerwała się z kanapy. Podeszła do brata i kucnęła przy nim łapiąc go za rękę.

- To pewne? - spytała się przy czym, miażdżąc rękę Taylora, spojrzała na zdenerwowaną Zoey. Dziewczyna usadowiła się na kanapie i chwyciła kosmyk jasnych włosów, który wypadł jej z koka. Założyła go nerwowo za ucho, widać było, że cały świat jej się zawalił. Z resztą, co się dziwić - ma 20 lat i niedługo zostanie mamą.

- Robiłam testy. Trzy razy i wszystkie pozytywne. Jutro idziemy do ginekologa - spojrzała na chłopaka - dowiemy sie czy to pewne, ale na razie wszystko wskazuje na to,że będziemy mieć dziecko.

Bad boys are good loversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz