Rozdział 22

32K 1.5K 110
                                    

*Olivia

Po mniej więcej godzinie przygotowań mogłam spokojnie,że wyglądam dobrze. Patrząc w lustro nie widziałam - jak zwykle - małej dziewczynki. Tym razem widziałam kobietę i bardzo podobało mi się to co widzę. Z reguły nie byłam aż tak pewna siebie,więc cieszyłam się,że raz w życiu mam okazję do tego by podobać się sama sobie.

Miałam na sobie czarną,obcisłą sukienkę bez rękawów,która sięgała mniej więcej do kolan (media). Na szyi wisiało kilka delikatnych łańcuszków różnej długości. Włosy pofalowałam, usta podkreśliłam bordową szminką,na oczy nałożyłam beżowy cień,tak aby nie kontrastował bardzo z moją karnacją a całość wykończyłam linerem. Oprócz tego nałożyłam czarne szpilki i skórzaną kurtkę. Uśmiechnęłam się do siebie na myśl o reakcji mojego chłopaka. Co prawda, nie byłam jej do końca pewna ale przeczuwałam,że mu się spodobam. Zanim wyszłam,posprzątałam jeszcze trochę po swoich przygotowaniach - pozbierałam walające się po podłodze ciuchy, przetarłam blat mojej ukochanej, białej toaletki, którą niechcący zaplamiłam fluidem i pościeliłam łóżko. Rzuciłam ostatnie spojrzenie na pokój i gdy upewniłam się, że wygląda w miarę czysto - wyszłam aby podjąć ostateczną walkę ze schodami,co zważając na moje wysokie szpilki i obcisłą sukienkę , mogło zakończyć się moją śmiercią.Schodząc, usłyszałam trzy męskie głosy. Rozpoznałam w nich najpierw - o ironio - Jamesa, następnie Taylora a na końcu Mike'a. Kończąc ciężką wędrówkę po schodach,poczułam na sobie palące spojrzenia,podniosłam wzrok i pierwsze co zobaczyłam to James,który wpatrywał się we mnie z szeroko otwartymi oczami.Spojrzałam na brata i zobaczyłam,że z głupkowatym uśmiechem patrzy to na mnie, to na swojego przyjaciela. Gdy zeszłam z ostatnich pięciu schodków, nerwowo rozejrzałam się po pomieszczeniu,ponieważ nigdzie nie ujrzałam Michael'a, co mnie zdziwiło bo przecież słyszałam jego głos. Zaczęłam się obawiać,że źle ze mną skoro zaczynam słyszeć głosy,lecz uspokoiłam się gdy poczułam żelazny uścisk na nadgarstku,a po charakterystycznych perfumach poznałam mojego przyjaciela-chłopaka.Odwróciłam się i ujrzałam piękny uśmiech chłopaka. Tak jak Pan Cameron,miał szeroko otwarte oczy, cofnął się o krok ale nie puścił mojej ręki. Powoli przejechał wzrokiem po moim ciele,a ja wiedziałam co ten wzrok oznacza i mimo,że poczułam się trochę niekomfortowo, nie dałam tego po sobie poznać. Chłopak lekko wykrzywił moją uniesioną rękę, przez co musiałam zrobić piruet. Spojrzałam w zielone oczy chłopaka,które były prawie ciemne po czym rzuciłam mu się na szyję.

-Pięknie wyglądasz Liv - wychrypiał mi do ucha,a mnie aż przeszedł dreszcz. Zszedł rękami trochę za blisko moich pośladków,ale koniec końców nie przeszkadzało mi to - Poczekasz chwilkę ?Muszę jeszcze coś wziąć - powiedział cicho, na co skinęłam głową. Odwróciłam się w stronę chłopaków,ale ze zdziwieniem odkryłam,że Taylor gdzieś zniknął,zostawiając mnie tym samym z tym... to znaczy z Jamesem. Widziałam,że chłopak bardzo intensywnie nad czymś myśli.

To on w ogóle umie?

Nie no dobra, to było chamskie.

- A więc...co dzisiaj robisz? -zagadnęłam,żeby nie stać z nim w zupełnej ciszy. O dziwo chłopak, nie zlekceważył mnie. Co więcej- odpowiedział mi, a to znaczyło,że faktycznie próba nie bycia dla niego chamska działa. Sukces moi państwo!

-Wieczorem z chłopakami,oglądam mecz, a rano jadę do Jacksonville -odparł drapiąc się po szyi. Widać było,że jest zestresowany całą sytuacją. Próbował unikać mojego wzroku, co nie wyszło mu zbyt dobrze bo zamiast w moje oczy patrzył mi na biust. Uśmiechnęłam się do siebie pod nosem,po czym skrzyżowałam ręce na piersiach.

-Oczy mam wyżej - zaśmiałam się.

-Tak...jasne,przepraszam - ten chłopak coraz bardziej mnie zadziwia. On przeprasza za to,że patrzy mi się w cycki. W sensie ON?!Nieprawdopodobne. Panie Boże,wiem,że zbyt często nie gadamy ale nie sprawiaj mi więcej takich niespodzianek,bo moje serce chyba tego nie wytrzyma.

- Po co jedziesz do Jacksonville? - spytałam,po chwili ciszy,która z minuty na minutę coraz bardziej mnie dobijała.

-Zobaczyć się z ojcem - odparł obojętnie. Przez moment wydawało mi się,że się zawahał, ale gdy próbowałam dostrzec coś,w jego twarzy co by o tym świadczyło, chłopak automatycznie zmienił wyraz twarzy i z powrotem wyglądał na nadętego osła.

-Z ojcem? A co z twoją...- nie dokończyłam,bo przerwał nam Mike,który nerwowo patrzył to na mnie to na chłopaka. Mimo złowrogiego wzroku Michaela, James jak gdyby nigdy nic uśmiechał się do nas słodko,jak na mój gust zbyt słodko. Mój wybranek szepnął ciche „chodźmy już" po czym ruszył w stronę wiatrołapu,a ja za nim. Jednak w tym samym momencie,w którym zrobiłam pierwszy krok, mijając Camerona poczułam jak ktoś łapie mnie za przedramię. Chwilę potem poczułam oszałamiający zapach chłopaka. Zapach mięty i...jaśminu?

-Wyglądasz mega pociągająco Liv - wyszeptał mi do ucha. Spięłam się na jego bliskość lecz byłam na niego wkurzona. Ale nim zdążyłam mu odpyskować, on sam mnie puścił po czym odstąpił ode mnie na minimum pół metra,a dosłownie sekundę potem wszedł Mike. Ten to ma wyczucie. Wzięłam od niego torebkę, którą mi podał,rzuciłam ostatnie wściekłe spojrzenie na uśmiechniętego Camerona po czym wymaszerowałam z domu wraz z moim towarzyszem,aby w końcu spędzić randkę moich marzeń.







Bad boys are good loversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz