Rozdział 20

31.2K 1.6K 161
                                    

*James

Ta mała nie przestaje mnie zaskakiwać. Sprawiła mi ból i to cholerny. Ale o dziwo nie byłem na nią zły,ta sytuacja mnie bawiła.

- Co robisz? - odwróciłem głowę w stronę Taylora,wchodzącego do kuchni. Okręciłem się na stołku barowym, na którym aktualnie siedziałem i podparłem łokcie na blacie.

- Twoja siostra uderzyła mnie w jaja - odpowiedziałem spokojnie. Mój przyjaciel przystanął i spojrzał na mnie wesołym wzrokiem.

- Człowieku ty to masz przygody - nagle dostał ataku śmiechu - najpierw łamie Ci nos,potem trafia w krocze.

- Śmiej się,śmiej. Ciekawe co ty byś zrobił jakbyś dostał z kolana...- mruknąłem - robisz coś dziś wieczorem? - zmieniłem temat. Nie chciałem rozmawiać z nim o tym,że Olivia znęca się nade mną fizycznie. Psychicznie w sumie też,na przykład gdy chodzi po domu w krótkich szortach moja wyobraźnia zaczyna ostro pracować.

- Właściwie to nie,jest mecz w telewizji więc myślałem,że zaprosimy chłopaków,kupimy piwo i posiedzimy razem. Tym bardziej, że Kyla idzie na zakupy a Olivii i Mike'a nie będzie do późna - na te słowa zmarszczyłem brwi, nie wiedząc o co mu chodzi.

- Ale ona wyszła z Mayą,jakieś dziesięć minut temu - wtedy,kiedy przyjebała mi w krocze, pomyślałem. Wodziłem za chłopakiem wzrokiem. Kręcił się po kuchni wstawiając wodę, wsypując kawę do kubków i myjąc blat. Obserwowałem go kilka minut czekając aż mi odpowie ale nic takiego się nie stało. Dopiero gdy odchrząknąłem, chłopak jakby wyszedł z "transu" i spojrzał na mnie.

- Po wyjściu z Mayą, Liv idzie na randkę z Mike'iem - powiedział a ja byłem pewny,że gdybym w tym momencie pił, zachłysnąłbym się napojem. Nie wiem co mnie tak bardzo zdziwiło. To,że ona traktuje go na poważnie czy to, że jej wybrankiem jest on. Nie mogłem pozbyć się wrażenia, iż on nie ma zbyt szczerych intencji wobec dziewczyny. Z drugiej strony gdy przeżyje zawód miłosny będzie wiedziała jak to jest. Praktycznie wszystko w życiu jej się udało. Nie licząc paru wyjątków jak śmierć ojca. Może rozczarowanie - którego jestem pewien - da jej do myślenia.
Stop,co ja gadam. Przecież jeżeli on miał coś wspólnego z Emmą,to Olivia nie jest z nim bezpieczna. Przecież on może ją...o Boże.

- Ej stary. Zaciąłeś się? - głos Taylora postawił mnie do pionu. Westchnąłem cicho i postanowiłem opowiedzieć mu wszystkie swoje przypuszczenia.Gdy skończyłem zauważyłem,że chłopak pobladł. Stał oparty o blat, ze zmartwionymi oczami utkwionymi w mojej twarzy. Wiedziałem co czuje,martwił się o siostrę. Ja też martwiłem się o dziewczynę. Mimo, że od początku mieliśmy słabe stosunki. Jeszcze w Jacksonville, naszym rodzinnym mieście nasza relacja była dość skomplikowana. Myślałem,że gdy wyjedzie, jakoś ułożę sobie życie bez niej. Że o niej zapomnę. Ale nic takiego się nie stało. Możecie zobie wyobrazić jak sfrustrowany byłem,kiedy ta dziewczyna znów zawitała w moim życiu i przewróciła je do góry nogami w przeciągu zaledwie trzech tygodni. Choć z drugiej strony, cholernie mi się to podobało.Wiedziałem,że moje przypuszczenia chociaż po części są słuszne. Co prawda, jeszcze nic nie było pewne, ale ja zawsze mam racje. Chociaż w tym wypadku naprawdę wolałbym się mylić. Z resztą, nawet nie ma sposobu, żeby jej o tym powiedzieć. Nie posłucha mnie, będzie sądzić,że robie to ponieważ jej nienawidzę. Oh, jak bardzo by się myliła... . Z resztą co miałbym jej powiedzieć? "Olivia,słuchaj - wiem,że mnie nie lubisz ale nie umawiaj się z Mike'iem bo to gwałciciel."
Błagam,przecież wyśmiałaby mnie,zanim skończyłbym zdanie. Jeśli mam się dowiedzieć o co chodziło Jeffersonowi gdy mówił,że skończę jak moja siostra, muszę zacząć od podstaw. Od samego początku - czyli od Emmy.

- Wyjeżdżam do ojca - powiedziałem przerywając głuchą ciszę pomiędzy nami - Muszę coś sprawdzić, najpiewniej nie będzie mnie z jakiś tydzień. Jadę jutro z rana - dodałem widząc pytający wzrok mojego przyjaciela,który skinął głową i nic więcej  nie mówiąc zabrał się za robienie nam kawy. Postanowiłem,że po wydarzeniach ostatnich dni najlepiej będzie jak się odprężę, więc skierowałem się do swojego pokoju. Bolące krocze jeszcze dawało o sobie znać ale nie tak bardzo jak na początku,bo wtedy był istny koszmar.
Wszedłem do pomieszczenia,któro było tylko i wyłącznie moje i poczułem się lepiej. Nie wiem dlaczego, ale ten pokój był swego rodzaju moją oazą. Właściwie nikt tu wchodził,więc bardzo często miałem spokój. Mogłem godzinami leżeć na czarnym łóżku,nie przejmując się codziennymi sprawami. Pomieszczenie było raczej w chłodnych kolorach - jedna ściana czarna,reszta białe. Lustro,czarne szafki,jakieś przyrządy do ćwiczeń.  Duża ilość okien i drzwi na balkon dawały światło,nawet nocą, gdy lampy w ogrodzie oświetlały dom. Miałem perfekcyjny widok na zatokę. Czasem siedziałem w nocy i po prostu patrzyłem w gwiazdy. To mnie... relaksowało. Wiem,można by pomyśleć,że jestem jakimś ckliwym romantykiem,który z gwiazdozbiorów czyta przyszłość, ale nie. Romantyzm to nie moja działka.
Matka nauczyła mnie patrzeć w gwiazdy. Gdy miałem pięć lat,zawsze w letnie i wiosenne noce wychodziliśmy na balkon i obserwowaliśmy niebo. Tysiące małych,migoczących punkcików,aż prosiło się o złapanie przez małego dzieciaka,którym wtedy byłem. Moja rodzicielka opowiadała wtedy mi wiele historii, począwszy od mitologii a skończywszy na odkryciach dotyczących nocnego nieba. Miała ogromną wiedzę - nic dziwnego,była przecież nauczycielką. Potrafiła zaciekawić nawet najgorszego, najbardziej leniwego dzieciaka i zachęcić go do poznawania nowych rzeczy. Niesprawiedliwe jest to,że zmarła tak młodo. Pamiętam jej wyraz twarzy gdy widziałem ją po raz ostatni. Nie pamiętam wielu rzeczy,wydarzeń z okresu mojego wczesnego dzieciństwa ale ona widnieje w mojej pamięci bardzo wyraźnie. W szpitalu,chuda i wykończona długą walką z rakiem trzustki. Gdy mnie zobaczyła uśmiechnęła się a jej oczy zaszły łzami. Swoją kościstą dłonią pogłaskała mnie policzkach i pocałowała w czoło. Potem usłyszałem długi dźwięk, a na ręce wziął mnie dziadek,zostawiając mojego tatę w sali,by mógł pożegnać się z mamą.
Tak bardzo mi jej brakuje.

♥♥♥
Rly,popłakałam się pisząc te ostatnie zdania 😢
Trochę się smutno zrobiło,ale to przez to,że mam taki nastrój. Jest 22:10 a ja słucham w ciemności soundtracka z Igrzysk śmierci...
Wiem,że chcecie już wiedzieć co się stało pomiędzy Jamesem a Olivią ale cierpliwości - mam to zaplanowane na "za jakieś dwa rozdziały" 😁

Bad boys are good loversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz