Rozdział 23

403 45 44
                                    

Violetta:

Nasz plan zaczęliśmy realizować o świcie. Wtedy wioska jest jeszcze opustoszała i mogliśmy działać, bez obawy, że ktoś nas nakryje.

Oczywiście musieliśmy się rozdzielić. Ja i Alex poszliśmy w miejsce, z którego będzie doby widok. Mamy za zadanie stworzyć iluzje płonących domów, natomiast Chris, Liver i Lexi mieli za zadanie stworzyć iluzje agentów. Mam nadzieję, że plan się powiedzie.

-Myślisz, że to się uda? - pytam Alex'a obserwując wschodzące słońce.

-Musi się udać - odpowiada wyjmując księgę.

Spojrzałam na dół i zaczęłam wypatrywać ekipy. W końcu po chwili dostrzegłam Lexi, która daje mi znak, że pora zacząć realizować plan.

-Lexi daje sygnał - podeszłam do Bruneta.

-Znalazłem zaklęcie. Zejdź na dół i dasz Liver znak, że może wyjść - Kiwnełam głową na znak zgody.

Zeszłam z wieżyczki na dół i upewniając się, że nikt mnie nie widzi, ruszyłam w stronę Liver.

-Liver - szepnęłam do czarnowłosej, ukrytej za jednym z domów - na mój znak wyjdziesz i zaczniesz krzyczeć.

-Dlaczego to ja mam panikować? - pyta z wyrzutem.

-Mogłaś dostać gorszą robotę - Uśmiechnęłam się i spojrzałam na wieżyczke, gdzie był Alex. Dał znak ręką, że możemy zaczynać - Zaczynamy.

-Lepiej, żeby to się udało - mruczy pod nosem Liver i "Spanikowana", wybiegła z ukrycia i zaczęła krzyczeć.

-Ludzie Pomocy! Jacyś ludzie niszczą wioskę! Straż! Straż! - Krzyczy spanikowana, tym samym budząc wioskę do życia.

Zdezorientowani ludzie zaczęli wychodzić z domu, a jak zobaczyli w tle ogień, zaczęli panikować. Myślałam, że Narodowi Ognia, też żywioł nie jest obcy?

Po chwili - zgodnie z planem - pojawili się strażnicy.

-Co się tu dzieje? - pyta jeden z nich. Moja kolej.

-Jacyś mężczyźni przyszli tutaj i zaczęli niszczyć wioskę. Zaczęli atakować też ludzi - mówię przestraszona.

-Gdzie oni są?

Wskazałam im kierunek, a oni natychmiast się tam udali. Teraz wszystko zależy od Lexi i Chris'a.

Lexi:

-Obyś miał rację co do strażników - mówię do Chris'a, widząc zbliżających się mężczyzn.

-Pójdzie jak po maśle - mówi pewny swych słów. Oby miał rację.

Chris i ja założyliśmy na szyję kryształy, które pozwoliły nam przybrać wygląd agentów. Teraz druga część planu. Pokonanie strażników.

-Zatrzymać się! W imię rozkazuje wam rzucić broń! - Krzyczy jeden ze strażników.

-W imieniu Króla? A wiesz gdzie mam twojego króla?

Chris podszedł do strażników i obezwładnił ich jednym ciosem w łeb.

-Serio? - Czego ja się obawiałam?

-Mówiłem. Są mocni w gębie, a jak przychodzi co do czego to straszne maminsynki - Czerwono włosy zabrał jednemu z nich broń - jeszcze z czterech i znikamy.

-A co potem?

-Liczymy na szczęście.

***

Violetta:

Akcja przebiegła bez większych problemów. Chris i Lexi wycofali się, natomiast Alex zostawił iluzje pożaru, aby w miarę możliwości Król uwierzył.

-A teraz zachowaj się jak poprawny książę i idź rób swoje - Pochnełam Chłopaka lekko, a ten ruszył w tłum.

-Co się tutaj stało?!

-Książę! Dzięki Bogu! Jacyś ludzie tutaj przyszli i zniszczyli połowę wioski! - Krzyczy przerażona, strasza kobieta.

-A strażnicy?

-Pokonani! I co my teraz zrobimy?!

-Porozmawiajcie z moim ojcem - proponuje Chris - Jeśli zobaczy co się tutaj stało na pewno wam pomoże. Chodźcie ze mną! - lud ruszył za swoim księciem, a my dostaliśmy sygnał, że mamy wracać do komnaty.

***
-A co jak król tego nie kupi? - pytam zmartwiona.

-Chris wie co robi.

-Z jakiej racji mu ufamy? - pyta Liver opierając się o ścianę.

-Bo nie wydał nas przed ojcem. A pozatym zauważyłam, że i on trzyma dystans i chce nam pomóc - mówię od razu. Nie wiem dlaczego, ale czuję, że jego intencje są szczere.

-Lepiej, żeby to była prawda. Bo jak nie... - wypowiedź Bruneta, przerwała służka, która weszła do pokoju.

-Król prosi was do sali - mówi spokojnym tonem.

Nadeszła chwila prawdy.

***
-Wasza Wysokość - ukłoniliśmy się - Chciałeś z nami mówić?

-Tak - Usiadł na tronie i spojrzał na nas - postanowiłem jednak dołączyć do sojuszu - Kiedy to usłyszałam, miałam ochotę skakać z radości.

-Naprawdę? - pyta sztucznie zaskoczony Chris.

-Nie mogę pozwolić, aby mój lud cierpiał. Być może pokazali tylko część tego co potrafią. Jeśli moi poddani dzięki temu będą bezpieczni, to dołączę - wstał z tronu i podszedł do jednej z gablot i wyjął z niej czerwone pudełko.

Podszedł do mnie i wręczył mi je.

-A oto dowód współpracy.

Wzięłam pudełeczko do ręki i otworzyłam je. W środy był królewski klejnot. Dokładnie ten sam, który był opisany w księdze. Jesteśmy o krok do przodu.

-Dziękujemy Wasza Wysokość. Na pewno Król nie będzie żałował tej decyzji - zapewniam.

-Mam taką nadzieję. Moi ludzie mają być bezpieczni - usiadł na tronie - Mam jeszcze masę roboty. Chris sprowadzi was na ziemię.

Ukłoniliśmy się i razem z "Księciem", wyszliśmy z pałacu.

-Mamy to!

-Tak. Poszło całkiem dobrze - mówię z uśmiechem, chowając kryształ.

-I co teraz zamierzacie? - pyta Chris.

-Musimy czekać na kolejne wskazówki - mówi Lexi.

-Na razie wracamy do szkoły. Mam dość wrażeń.

-Nie ździw się, jak Diana zacznie ciskać piorunami w ciebie - słyszałam rozmawianie w głosie Chris'a.

-Co masz na myśli? - pytam nic nie rozumiejąc.

-Zobaczysz - po czym się zaśmiał.

Mam złe przeczucia. Zwłaszcza jeśli chodzi o Dianę.
________________________
Wiem, rozdział nudny, ale pisałam go po Wf. Jeszcze kolega mi zarąbał piłką w udo i będę miała śniaka ;-; kieruje tą radę do dziewczyn: Nie grajcie z chłopakami w piłkę nożną T_T.

Przypominam też o konkursie, który trwa do 20.10 do 15:30 ;) Dla niewtajemniczonych to jeśli jesteście zainteresowani to wszystkie szczegóły w pierwszej części CKM ;)

Do zobaczenia 🐻

PS. Przepraszam za błędy.

Zaginione Królestwo (Dawniej "Szkoła Cienia") [Wolno Pisane] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz