❇Prolog❇

3.5K 258 50
                                    


Siedzę owinięta kocem na parapecie okiennym. Trzymam kubek gorącej czekolady i patrzę na świat za szybą. Wydaje się być tak blisko jak na wyciągnięcie ręki, a jednocześnie tak daleko ode mnie.

Szkło odbija moją twarz, bladą twarz, którą otaczają włosy białe niczym śnieg, który właśnie cicho sypie za oknem, wyznaczającym granicę między mną, a resztą ludzkości. W odbiciu widać też lekko wystające spiczaste uszy, które specjalnie zakrywam włosami. Nie chcę, aby ktoś je zobaczył, bo jeszcze tego by mi brakowało do szczęścia.

Właśnie, szczęście. Zależy co dla kogoś znaczy. Jeden powie, że poczuje się szczęśliwy, gdy będzie bogaty. Inny za to mu zaprzeczy, że szczęście nie polega tylko na byciu obładowanym pieniędzmi, ale na posiadaniu zdrowia i osób, które troszczą się o ciebie i których kochasz. Jeszcze inny powie co innego i powstanie dyskusja o tym, co to jest szczęście. Niby pytanie proste, ale i trudne zarazem.

Wiadomo mi jednak, że odczuwali je moi rodzice, kiedy zobaczyli mnie czternaście lat temu na schodach pod swoimi drzwiami. Miałam wtedy może z kilka miesięcy, leżałam w koszyku przykryta kocykiem. W dłoni trzymałam srebrny naszyjnik sprawiający wrażenie, że można go otworzyć, ale tyle razy już próbowałam, że w końcu się poddałam. Noszę go do dziś, chociaż na jego widok robi mi się smutno, bo przypomina mi o tym, że ktoś mnie podrzucił komuś innemu. Chociaż cieszę się, że zawitałam akurat pod drzwi Emiliany i
Horacego, starszego małżeństwa. Nie zamieniłabym ich na żadnych innych zastępczych rodziców. Oni też cieszą się, że u nich jestem, dlatego nazwali mnie Joy, co oznacza właśnie radość.

To nie koniec! Podobało się? Chcesz więcej? Niedługo dodam nową cześć. Bądź cierpliwy!

A w komentarzu napisz co myślisz ;)

Całkiem inna historia o smokach i elfachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz