Rozdział 1

8.9K 754 319
                                    


-Baekhyun!

- Szybciej, Soo! Szybciej! - Zaśmiałem się, obijając dłoń o stojącą na mojej drodze lampę uliczną. Pisnąłem, ale biegłem dalej, słysząc za sobą ciężkie sapanie przyjaciela. Obróciłem się i od razu dostrzegłem jadący w naszą stronę autobus. Przyśpieszyłem bardziej, a kiedy mężczyzna wyrównał ze mną kroku złapałem go za rękę pilnując, aby nie zwolnił. - Następny jest za ponad godzinę. - Ostrzegłem go na co warknął, ale utrzymał tępo. Autobus wyprzedził nas dopiero kiedy byliśmy przy przystanku, dlatego zdążyliśmy władować się do środka zanim odjechał.

- Mówiłem, że zdążymy. - Pochwaliłem się opadając na najbliższy fotel. W środku było tylko kilka osób, wszyscy całkowicie zajęci samym sobą.

-Zabiłbym Cię gdyby się nie udało. - Usiadł koło mnie i oparł łokcie o kolana próbując uspokoić oddech. - Obiecałem Jongin'owi, że będę przed północą.

- Powinieneś zdążyć... - Skłamałem uśmiechając się lekko. Tylko ja byłem świadomy późnej godziny.

- Twoi rodzice nie będą znowu krzyczeć? - Zapytał, na co się skrzywiłem.

Nigdy nie miałem zbyt dobrej relacji z rodziną. Byłem leniwy, nie lubiłem się uczyć, a oni oczekiwali, że będę ciężko pracować. Wolałem poleżeć w łóżku i pójść na zakupy niż siedzieć w szkole. Im byłem starszy tym nasze stosunki były gorsze. Dużo się kłóciliśmy, zwykle o pierdoły jak nieposprzątane kubki czy zamknięcie się w pokoju. Czasami marzyłem o tym, abyśmy zaczęli rozmawiać ze sobą czy po prostu spędzać razem czas, ale przestałem o tym myśleć kilka lat temu. Teraz miałem dwadzieścia lat, a ostatnim razem, gdy swobodnie rozmawialiśmy miałem dwanaście.

-Matka pojechała do Busan, a ojca nie interesuje kiedy wracam.

-To dobrze. - Mruknął wygrzebując telefon z kieszeni. Westchnąłem i oparłem głowę o ramie towarzysza. Poczułem alkohol, na co od razu przypomniałem sobie chwilę, w której potknąłem się o niezawiązane sznurówki i wylałem na niego całą zawartość niesionej szklanki. - Jesteś śpiący?

- Trochę. Mam nowego sąsiada i co ranek wyjeżdża samochodem do pracy.Obudziło mnie to za wcześnie. - Poskarżyłem się czując jak jego ramie obejmuje moje ciało. Rzadko to robił, ponieważ Jongin nie rozumiał, że potrzebujemy ze sobą trochę czysto koleżeńskiego, fizycznego kontaktu.

-Zacznij zamykać balkon na noc.

- Wtedy wcale nie zasnę. - Prychnąłem na co pokręcił głową. Chwile siedzieliśmy w ciszy, wsłuchując się w nazwy kolejnych przystanków, na których nikt nie wysiadał, ani nie wsiadał.

-Jesteś coraz bardziej kościsty. -Zauważył podczas gładzenia mojego ramienia dłonią.

- Nie kłam. Zjadłem dziś rano donuta. - Przyznałem przegryzając lekko wargę. - Wiem, że nie powinienem, ale wyglądał za ładnie. Miał różowy lukier i kolorową posypkę, a w środku nadzienie z białej czekolady.

- Nie przytyjesz od jednego pączka. - Poczułem lekkie klepnięcie w udo, odziane czarnym materiałem.

-Przytyję.

- Nie.

-Tak.

- Nie.

-Tak.

- Głupek. - Zakończył podnosząc się z siedzenia. - Ubierz się jutro cieplej, ma być bardzo zimno. - Podniosłem głowę patrząc jak podchodzi do pobliskich drzwi, którymi niedawno wbiegliśmy.

-Dobrze, mamusiu. - Zaśmiałem się, na co pomachał mi palcem, a kiedy pojazd się zatrzymał rzucił krótkie pożegnanie i wyszedł. Kiedy spojrzał się w moją stronę pokazałem mu język i założyłem nogę na nogę. Nie widziałem jak zareagował, ponieważ autobus ponownie ruszył.

Look at me |ChanBaek|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz