Prolog

15.2K 875 160
                                    


      Obudziło mnie głośne trzaśnięcie drzwiami wejściowymi, co było miłą odmianą, ponieważ zwykle robił to zimny, jesienny wiatr wpadający przez uchylone okno. Nie potrafiłem spać w szczelnie zamkniętym pomieszczeniu, co w zimę stanowiło niemały problem. Moja odporność nie była zbyt silna, dlatego zdarzało się, że całą zimę moimi nieodłącznymi przyjaciółmi były opakowania chusteczek ( doszło do tego, że mam nawet ulubioną firmę. Nie ukrywam, że trzymało mnie przy niej głównie pudrowo różowe opakowanie).

Spojrzałem na zegarek w telefonie, dotąd leżącym przy poduszce. Było niewiele po dziesiątej. Westchnąłem i podniosłem się do siadu, wiedząc, że już nie zasnę. Wsunąłem stopy w niedawno zakupione kapcie w kolorze żywej fuksji. Moi rodzice ich nienawidzili, ale ja obdarowałem je miłością po pierwszym spojrzeniu. Były bardzo mięciutkie i puszyste.

Podszedłem do balkonu, słysząc nieprzyjemny odgłos klaksonu samochodowego. Na podjeździe stał spory, czarny samochód, którego bagażnik był szeroko otwarty. Ktoś się do niego nachylał, jednak nie zaszczycając go dłuższym spojrzeniem przeniosłem je na stojącą obok Yuri*. Trzymała w dłoni brązowy karton, z którego wystawała jakaś tkanina czekając jednocześnie na osobę przy samochodzie. Przeniosłem wzrok na balkon znajdujący się niemal naprzeciw. Był wysunięty bardziej w lewo o jakiś metr, może półtora. Był sporo większy od mojego i znajdował się na nim biały stolik i dwa krzesła tego samego koloru. Przez jedno z nich przewieszony był szary koc. Zawsze chciałem mieć takie miejsce na balkonie, ale nie ma szans aby zmieściło się na tak niewielkiej przestrzeni. Wróciłem do środka, słysząc pukanie dochodzące z zewnątrz. Podchodząc bliżej szybko omiotłem wzrokiem pokój. Zwróciłem uwagę na leżącą na ziemi białą spódniczkę, którą przymierzałem niedługo przed zaśnięciem i kopnąłem ją pod łóżko. Dopiero wtedy delikatnie uchyliłem drzwi.

Stała za nimi wyraźnie zirytowana czekaniem matka. Jej włosy spięte były w wysokiego, schludnego koka, a oczy delikatnie podkreślone tuszem i kredką. Na sobie miała ołówkową spódnice i wsuniętą do niej beżową koszulę.

- Wychodzę. Nie siedź cały dzień w domu. Mógłbyś w końcu poszukać pracy. - Powiedziała szybko, patrząc na mnie srogo. Skończyłem w tym roku szkołę średnią i nie miałem najmniejszej ochoty na dalsze szkolnictwo lub pracę. Uważałem, że nie nadaję się do takich rzeczy.

- Jestem dziś umówiony z Kyungsoo. - Mruknąłem na co pokręciła głową i odwróciła się dając mi tym samym znak, że powiedziała mi wszystko co chciała. Prychnąłem wracając do swojego małego raju i wysłałem do Yuri sms z pytaniem co robi.

Niedługo później odpisała, że wprowadził się do niej narzeczony. Uśmiechnąłem się lekko. Dwudziestotrzylatka zamieszkała w okolicy kilka miesięcy temu i od tamtego czasu rzadko widziałem, aby ktoś odwiedzał ją w zasponsorowanym przez rodziców domu.

Uważałem ją za całkiem przyjemną osobę, ale nie byliśmy ze sobą blisko, nawet mimo niewielkiej różnicy wieku. Czasami smsowaliśmy lub wychodziliśmy razem po zakupy spożywcze. Chowałem się u niej, kiedy rodzice za bardzo na mnie krzyczeli i w zamian wychodziłem z Kimchi'm, jej psem, na spacer.

Odwróciłem się kiedy poczułem na sobie czyjś nachalny wzrok. Bardzo wysoki mężczyzna stał na balkonie uważnie mnie obserwując. Odchyliłem się do przodu, odsuwając od drzwi balkonowych, o które dotąd się opierałem i pomachałem do niego z lekkim uśmiechem.

Kiedy odpowiedział tym samym pomyślałem, że zdecydowanie chciałbym poznać go bliżej.

______________________________________

* Yuri jest postacią stworzoną na potrzebę opowiadania

Nie wiem co powinnam napisać.. To mój pierwszy raz tutaj, ale mam nadzieję, że opowiadanie wam się spodoba. Myślę, że dziś dodam pierwszy rozdział <3

Za wszelkie błędy przepraszam

Miłego dnia ^ ^

Look at me |ChanBaek|Where stories live. Discover now