Carly Risk i Posejdon

186 14 1
                                    

Hej wszystkim!
Jestem Carly i jestem córką Posejdona. Może wydać się to dziwne... Nie przedstawiłam się, nie opowiedziałam o sobie, a juz nawijam o boskim rodzicu. Cóż jestem z tego dumna więc... Mam 14 lat, niebiesko-blond włosy, zielone oczy, szczupłą sylwetkę i 165cm wzrostu. Uwielbiam jazdę konną, podróże oraz siatkówkę...
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Rano - 13 lipca, wstałam i ubrałam się w codzienny strój. Z szarej komody ozdobionej muszelkami wyciągnęłam bluzkę z napisem: Sea, Swim or both, oraz Krótkie jeansowe spodenki. Do tego spod łóżka wysunęłam szufladę i wytargalam zwykle, wysokie, białe trampki. Po ubraniu zażyłam higieny i usiadłam na łóżku. Wpięłam w kontakt kabelek, wpisałam hasło i mój iPhone powitał mnie kilkoma powiadomieniami z facebooka pytajacymi czy żyje. Oczywiście usunęłam je i miałam zamiar poczytać jakąś ksiazke, kiedy ktoś zastukał do drzwi. Szybko naciągnęłam narzutę na łóżko, po czym przekręciłam zamek i otworzyłam niebieskie wrota, ozodobione rożnego rodzaju mitologicznymi wydarzeniami. Przed wejściem stał wysoki mężczyzna. Miał zielone oczy, brązowe dochodzące do uszu włosy i umięśnione ciało.
- Tato! - krzyknęłam i przytuliłam ojca, który wyraźnie ucieszył się na mój widok.
Kiedy go dotknęłam poczułam jak energia przepływa przez moje ciało, a Posejdon mimowolnie się uśmiechnął.
- Wejdź. - zaprosiłam go do środka i wskazałam malutkie krzesełko wykonane z pryzmarynu. Kiedy mój tata na nim usiadł nagle zaczęło się załamywać i w końcu pękło na kilka czesci.
- Poczekaj! Może skocze do Collina... Pewnie ma jakieś krzesło w zapasie... -
- Spokojnie. Nic się nie dzieje. - powiedział i zacisnął powieki.
Zaraz koło niego pojawił się stołek wykonany w całości z glonów i muszli. Posejdon z lekką obawą zasiadł na nim ale za chwile rozłożył się i założył nogę na nogę.
- A więc co cię sprowadza? - zapytałam z nieukrytą ciekawością. - Niedawno mnie odwiedziłeś więc... -
- Pewnie już wiesz, że to nasze chwilowo ostatnie dzieci, w takim razie chcemy z wami spędzać jak najwiecej czasu. -
- No tak ale... Myślałam, że nasze stosunki są na tyle dobre, że nie musisz... -
- Ooo... Miałbym przepuścić okazję na tyle spotkań z moją córką? -
- Mówisz o tym w liczbie mnogiej? -
- Moge cie odwiedzać kiedy chcesz, nawet codziennie. -
- Byłoby zarąbiście, ale ty masz na pewno swoje sprawy na Olimpie czy pod wodą... -
- Spokojnie. Dopóki Zeusek biega za swoim synem i nie odwidzi mu się ten plan mamy czas tylko dla siebie... -
-'Ja... Nie wiem co powiedzieć... Jestem taka szczęśliwa... -
- Oj, uwierz ja też - powiedział z uśmiechem.
- Może chcesz się wybrać na spacer? - zapytałam go po czym wskazałam na zegar wiszący na prawej ścianie domku. - Jest 8.30. Za półtora godziny jest śniadanie.
- Z chęcią. - powiedział po czym wstał, machnął ręką, a krzesło zniknęło.
Wyszliśmy na zewnątrz, a ja zamknęłam drzwi na klucz. Udaliśmy się scieżką przez las, a potem przez polankę na piaszczysty brzeg. Woda jak zawsze szalała ale moj ojciec skinął palcem i nagle wszystko się uspokoiło. Patrzyłam raz na wodę, raz na Posejdona, a ten w końcu zapytał:
- Coś nie tak? -
- Nie... Po prostu zastanawiam się jak to fajnie jest... Żyjesz od zawsze i na zawsze... Kontrolujesz jakieś 70% powierzchni ziemi i wiesz... Nie musisz się przejmować... -
- Oj muszę... Nie wiesz jakie nieśmiertelność niesie konsekwencje. Muszę patrzeć jak moje dzieci umierają i jak wszystko zmienia się na moich oczach... -
Wzdrygnął się, ale za chwile posłał uśmiech.
Katem oka zobaczyła Cola, który szedł lasem wraz z wielkim meżczyzną o długich siwych włosach. Z Zeusem...
- A więc przyjechałeś podszkolić mnie w mocach? - zapytałam niby od niechcenia ale czułam podniecenie...
- Tak. I wiele innych rzeczy... -
Spojrzałam na ekranik telefonu i stwierdziłam:
- Długo nam zeszło... Może by tak... Iść juz na to śniadanie?  -
- Jestem za - potwierdził po czym zapytał - chesz się zabawić? -
- No jasne! -
Wyciągnął dłonie, z których wytrysnęła woda tworząc wielki bąbel, który następnie połknął mnie i jego. Następnie Posejdon zaczął biec niczym chomik w kołku i popędziliśmy w stronę obozu. Pózniej kiedy byliśmy już niedaleko, mój tata spowodował malutkie trzęsienie ziemi, które wyrzuciło nas w powietrze, po czym z gracją wylądowaliśmy koło drzew i ruszyliśmy do jadalni. Zaraz zobaczyłam Collina i Zeusa lecących w naszym kierunku...

Obóz Herosów - Odwiedziny Bogów.Where stories live. Discover now