3. Marta

6 0 0
                                    

Wybiegając z klatki schodowej, Marta zbyt energicznie popchnęła drzwi. W ostatniej chwili udało jej się je złapać, inaczej narobiłyby takiego hałasu, że obudziło by to pół bloku. Rozejrzała się po mrocznym podwórku. Wciągnęła głęboko powietrze, w którym wyraźnie czuła deszcz. Ruszyła dziarskim krokiem w kierunku kontenera ze śmieciami. Nagle kątem oka zobaczyła, że coś poruszyło się w pobliskich krzakach. Było za duże na psa albo kota. Zatrzymała się i skoncentrowała. Poczuła jak przyspiesza jej serce, a po ciele zaczyna krążyć adrenalina. Jej oczy zdążyły przyzwyczaić się do ciemności. Nauczyła się wykorzystywać krążącą adrenalinę, ba to uczucie sprawiało jej swego rodzaju przyjemność. Nie czuła strachu raczej podekscytowanie. Uśmiechnęła się. Jak gdyby nigdy nic wrzuciła worek do kontenera, ale zamiast odwrócić się i ruszyć w swoją stronę, wskoczyła na śmietnik, odwróciła się w kierunku krzaków, zeskoczyła i biegiem dotarła do osoby ukrywającej się w zaroślach. Osobnik był tak tym zaskoczony, że zdołał się tylko odwrócić plecami w kierunku Marty i próbować uciekać. Dziewczyna tylko na to czekała. Z całej siły pchnęła chłopaka, który wylądował jak długi na trawniku. Udało mu się obrócić na plecy i zasłonić twarz przed gradem ciosów, którymi zasypywała go dziewczyna. Jeden wyjątkowo silny trafił biedaka w nos, z którego popłynął mocny strumień krwi.
- Marta...- próbował coś powiedzieć, jednak dostał kolejny silny cios pozbawiający go przytomności.
- Phi cienias - burknęła nieco rozczarowana dziewczyna. Myślała, że napastnik sprawi jej więcej trudności, a on co? Dostał kilka razy i stracił przytomność.
Marta przyjrzała się twarzy nieprzytomnego osobnika i zmroziło ją . To był Mateusz, osiłek z jej klasy. Był kapitanem drużyny piłkarskiej, a co za tym idzie nie należał do słabeuszy i miał świetną kondycję. Nie był też na pewno nieśmiały. Marta zauważyła, że przyglądał jej się parę razy, ale żeby chować się w środku nocy w krzakach pod jej blokiem? Co on tu w ogóle robił?
- Mateusz - wyszeptała klepiąc chłopaka po puchnącym policzku - Mateusz ocknij się. Co ty tu robisz o tej porze durniu? - zapytała sfrustrowana dziewczyna klepiąc go po puchnącym policzku. Mateuszowi pomału zaczęła wracać przytomność, pomógł w tym zapewne deszcz, który właśnie zaczął padać.
- Ałła kufa moja sscenka - wybełkotał niewyraźnie chłopak.
Marta cichutko zachichotała i czym prędzej zasłoniła usta. Rozbawiła ją ta sytuacja.
- So sie stawo? - spytał chłopak usiłując skupić wzrok na Marcie. Było to dla niego nie wyobrażalnie trudne wyzwanie.
Dziewczyna trzymała dłoń na jego twarzy, wyjęła z kieszeni komórkę i wybrała numer pogotowia.
Po dwóch sygnałach usłyszała kobiecy głos:
- Pogotowie ratunkowe słucham.
- Chciałabym zgłosić, że na ulicy Hallera, koło kontenera na śmieci leży zakrwawiony nastolatek, chyba ktoś go pobił...
- A może jakiś numer klatki w pobliżu, muszę wiedzieć gdzie wysłać karetkę.
- Na przeciwko klatki numer 17. Proszę się pospieszyć, on co chwila traci przytomność.
- Dobrze już karetka jedzie.
- Dziękuję bardzo - powiedziała Marta i zakończyła połączenie.
Po chwili jej komórka zadzwoniła.
- Słucham - odezwała się nieco zdziwiona.
- Czy to ty wzywałaś pogotowie do pobitego chłopaka?
- Tak to ja dzwoniłam - odpowiedziała spokojnie dziewczyna.
- W porządku. Dziękuję, musiałam potwierdzić zgłoszenie - powiedziała kobieta i rozłączyła się.
- Mateusz zaraz przyjedzie karetka. Trzymaj się - pogłaskała go po opuchniętym policzku. Pierwszy raz przyjrzała mu się dokładnie. Był całkiem przystojny, to znaczy zanim mu nieco zdeformowała twarz. Większość dziewczyn ze szkoły szalała za nim. Jednak on wydawał się obojętny na wszystkie dziewczyny z Martą włącznie. Może dlatego, że Marta była wysportowana bardziej niż wszystkie koleżanki razem wzięte i interesowała się sportami walki, co nie cieszyło się uznaniem ze strony jej rówieśników. Na dodatek prowadziła bloga, gdzie rzucała wyzwania kolegom i nabijała się z większość uczniów w szkole. Każdy wolał unikać taką wariatkę, a Marta nic sobie z tego nie robiła. Po prostu miała swój świat i reszta ją nie interesowała, również opinia innych.
- Mateusz słyszysz?
- Ale so? - chłopak próbował unieść głowę. Nie udało mu się to.
- Leż głupku. Karetka jest już blisko - powiedziała Marta słysząc syrenę zbliżającej się karetki.
Dziewczyna podtrzymywała koledze głowę, żeby w miarę możliwości nią nie poruszał. Gdy się nieco uspokoił Marta wstała. Kiedy zobaczyła światła zbliżającej się karetki ruszyła biegiem, znikając za pobliskim budynkiem, kilka sekund przed tym jak światła karetki omiotły leżącego na trawniku Mateusza.
Biegła cicho w kierunku rynku, do którego dotarła po kilku minutach. Od razu dostrzegła opierającego się ciężko o ławkę Wiktora. 

Upadli. DemonWhere stories live. Discover now