Rozdział 1 | Początek

107 8 7
                                    

Dochodziła godzina 23:30. Niestety nie mogłam zasnąć, ponieważ w mojej głowie kłębiły mi się złe myśli dotyczące mojej nowej szkoły. Jutro miało odbyć się rozpoczęcie roku szkolnego w moim gimnazjum, które było dotychczas czymś obcym, dalekim i nieznanym. A teraz? Za kilka godzin będe stała u jego drzwi głównych gdzie będzie wisieć tabliczka "GIMNAZJUM KATOLICKIE NR 4 W YORISHOKYO". Najbardziej bałam się tego dopisku "katolicka", co to miało oznaczać? Wychowają mnie na robota, który wymawia litanie na pamięć i nosi medalik na szyi z podobizną Maryi? Przerażało mnie to trochę. Nie powiem, że jestem antychrześcijańska, ale rozmowa z Bogiem i chodzenie do katedry mi wystarcza. A może o to chodziło mojej mamie? Mam zbyt słabą wiarę?
Spojrzałam ponownie na telefon, na którym widniała godzina 24:00. Wzięłam komórkę do ręki i zobaczyłam co dzieję się na jednym z portali społecznościowych, podobno osoby w moim wieku bardzo lubią oglądać czyjeś życie na ekraniku. Postanowiłam napisać do mojego kolegi z podstawówki Karena, który wybiera się do tego samego gimnazjum co ja. Nieźle się z nim dogadywałam i często pisałam z nim po nocach gdy nie mogłam zasnąć, dlatego i teraz postanowiłam "zagadać".
-"Czesc" - napisałam bez większego namysłu.
-"Czesc. Cos sie stalo??" - na ekranie szybko pojawiła się odpowiedź.
-"Nie nic, po prostu mam problemy z zasnieciem."
-"W sumie tak samo jak ja. Ty tez slyszysz taki dziwny szum?"- przeczytałam w okienku chatu.
-"Nie, ale zaschlo mi w gardle." - odpisałam na pytanie Karena. "Zw ide po wode"
Odkładając komórkę, zwinnie poszłam do kuchni i chwyciłam butelkę wody gazowanej, która stała na blacie. Wracając do pokoju, również zaczęłam słyszeć przeraźliwy szum o którym wspominał mi mój bliski kolega. Dyskretnie weszłam pod kołdrę, wziełam łyk wody oraz chwyciłam z powrotem telefon, gdzie zauważyłam, że Karen wylogował się 2 minuty temu. To dziwne, tuż po napisaniu o słyszanym szumie, który u mnie również się nasilał. Nagle poczułam straszny brak sił i zabrakło mi tchu, jak po wyczerpującym biegu. Oczy zaczeły zachodzić mi mgłą, woda z butelki, którą nadal trzymałam w dłoni wylała się na mnie i zalała moją komórkę. Szum stał się tak intensywny, że nawet kiedy chciałam krzyknąć usłyszałam ciche echo. Moje serce zaczęło nierówno bić i czułam jak osuwam sie na poduszkę i w głąb łóżka. Zaczęłam spadać. Nic nie widziałam, czułam się jak niewidoma. Żadnego obrazu. Chciałam wykonać jakiś ruch, ale ciągle spadałam w otchłań. Krzyczałam, ale za każdym razem, za każdym wypowiedzianym "pomocy" czułam się jakby sam Lucyfer wbijał mi wszywkę w gardło. Poczułam przerwaźliwy ból i z ust zaczęła wyciekać mi ciecz przypominająca krew. Nie widziałam. Nie krzyczałam. Stale tylko leciałam w dół i słyszałam szum. Coraz głośniej, chociaż myślałam, że głośniej być nie może. Jakbym zbliżała się do źródła tego dźwięku. Nagle. Upadłam. Rozejrzałam się. Zapłakałam gorzko.

× Nie wiem ×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz