— Wow.
— Wow? Czyli dobre, czy paskudne?
— ...wow.
Oikawa zmarszczył brwi i odsunął się od stolika, nieco zrezygnowany przez reakcje młodszego chłopaka na jego idealne i absolutnie perfekcyjne, jagodowe ciacho. Tooru spodziewał się orgazmu smakowego i tysiąca słów, które pochłepczą jego dumę — dostał "wow".
I jak tu nie popaść w depresje?
Chłopak odsunął się od stołu, przeczesując mokre włosy dłonią i odgarniając je na bok. Był dosyć późny, wrześniowy wieczór, a za oknem aktualnie lało tak, że nie było widać świata; niestety, nie zdążyli przybiec do mieszkania Oikawy przed deszczem, więc oboje wzięli prysznic i siedzieli teraz z mokrymi włosami w kuchni.
Tooru spojrzał na zegarek, szybko obliczając, że pozostało im jeszcze pięć godzin, nim jego rodzice wrócą z pracy. Nie będzie im na pewno przeszkadzać obecność Kageyamy, a raczej to, że mogą hałasować. Oikawa musiał więc zadbać, żeby jego szesnastoletni chłopak został ułożony do łóżeczka przed dwudziestą trzecią.
— Smakuje? — rzucił, zauważając, że z talerza znikło już trzy czwarte ciasta, które Oikawa (razem ze swoim bratankiem) przygotował wczoraj wieczorem.
— Wow.
I po tym dźwięku, Kageyama powoli pokiwał głową z tak wielką miłością obserwując swój przysmak, że Oikawa poczuł się w sumie zazdrosny. Hej, on, jako twórca ciasta, zasługuje na większą uwagę, prawda?!
Skrzywił się więc i odsunął ciasto spod twarzy Kageyamy, wpychając się tuż przed niego twarzą. Chłopak spojrzał na niego lekko zdziwiony, nadal z widelcem w buzi i zrobił dziwną minę, jakby chciał zaraz strzelić Tooru w łeb.
— Podziękujesz mi?
— ...niby za co?
I Kageyama jednym, sprawnym ruchem próbował zabrać za jego cielska swoje pyszne jedzonko, ale niestety, jego chłopak miał lepszy refleks i bez problemu go powstrzymał. Złapał go za nadgarstki i wybuchając mu w twarz śmiechem, zaczął się z nim siłować.
Trwało to parę sekund, nim zerwali się na równe nogi i z zaciętością godną gimnazjalistów, zaczęli się siłować w kuchni Tooru. Deptali sobie po stopach, krzyczeli coś (praktycznie przekrzykując odgłosy burzy) i popychali siebie nawzajem, już po chwili zapominając, że walczą o jagodowy kawałek ciasta.
W pewnej chwili Oikawa stracił grunt pod stopami i poleciał do tyłu, cudem łapiąc się kuchennego blatu i zatrzymując się opartym na nim. Kageyama za to poleciał prosto na niego, a gdyby nie idealny refleks starszego chłopaka, najpewniej wylądowałby na ziemi; teraz jednak zdany był na silne ramiona swojego senpaia.
— Tobio-chan~ — zaświergotał Tooru, uznając, że czas wykorzystać sytuacje. — Nie wiedziałem, że tak na mnie le--
Urwał, bo Kageyama zerwał się na równe nogi i zatkał mu swoją dłonią usta. Oikawa spojrzał na niego zaskoczony, nieco unosząc brwi do góry i liżąc jego dłoń.
— Fuj, przestań! — krzyknął chłopak, natychmiast się rumieniąc i spuszczając wzrok. Nie zabrał jednak dłoni. — Dz... Dzi... Dzian... Dziękuję za c-ciasto — rzucił nerwowo, jeszcze bardziej się rumieniąc.
Ach, czy on nie był uroczy?