I

1.7K 161 23
                                    

Wziąłem parę głębokich wdechów i ruszyłem w stronę Scotta. Byłem lekko podenerwowany....no dobra...byłem jednym, wielkim kłębkiem nerwów, ale musiałem przynajmniej spróbować. Przecież to tylko sen! Bardzo rzeczywisty sen...
- Scott? - zaczepiłem go - Em...h-hej. Co tam? - zapytałem niepewnie.
Boże! Jaki ja jestem głupi!
Scott spojrzał się na mnie jakby widział ducha...oj...niedobrze...
- Stiles...- westchnął ciężko - Mówiłem już żebyś trzymał się ode mnie z daleka. - odrzekł.
- Ta. Pamiętam. - przyznałem - Boisz się, że mnie skrzywdzisz, ale ja wiem, że tego nie zrobisz, bo wierz mi albo nie...kontrolujesz się całkowicie. - oznajmiłem.
Kurde! Zawsze jak jestem spięty to za dużo gadam!
- Nie rozumiem o czym mówisz. - Scott udał głupiego i chciał odejść.
- Hej! Zaczekaj! - zawołałem za nim.
- Mówię to po raz ostatni. Trzymaj się ode mnie z daleka. - powiedział groźnie i odszedł.
- Scott chyba cię nie lubi. - stwierdził Theo, który stanął koło mnie - Dam ci radę. - spojrzał na mnie obojętnym wzrokiem - Nie wpieprzaj się tam gdzie cię nie chcą. - oznajmił niemiło.
- Wow, zły Theo wrócił. - wymsknęło mi się.
- Nigdy nie byłem dobry. - zdziwił się moimi słowami.
- No pewnie. - rzuciłem mu na odchodnym, lecz zaraz się wróciłem - I jeszcze jedno...- zacząłem - Nigdy nie będziesz alfą, więc daj sobie spokój ze Scottem. Jest pod taką ochroną, że sobie tego nie wyobrażasz. - wyjaśniłem, mając na myśli ochronę prawdziwych alf przez jeźdźców - Nie chcę dla ciebie źle, bo jesteś moim przyjacielem...a raczej będziesz, ale dotknij Scotta choćby tylko jednym palcem to cię zabiję, rozumiesz? - zapytałem.
Theo wpatrywał się we mnie z szokiem.
- Czytasz kurwa w myślach czy co?! - wybuchł, na co inni uczniowie zaczęli się odwracać w naszą stronę.
- Nie, ale do niedawna słyszałem w głowie głos mojego brata. - wyznałem szczerze.
- Jesteś chory! - oznajmił i jak najszybciej odszedł ode mnie.
Hmm...może szczerość to jednak zły pomysł?
No to zostaje tylko Deaton. On napewno mi uwierzy.
Muszę się jakoś wyrwać z tego popieprzonego snu.

* * *

Po szkole podjechałem do kliniki. Przez cały czas ręce trzesły mi się niesamowicie. Już raz to przerabiałem...odstawienie nikotyny daje takie skutki. Wysiadłem z jeepa i wszedłem do budynku.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - zapytał miło Deaton.
- Eee...jestem Stiles i... - zacząłem.
- Syn szeryfa? - przerwał mi.
- Tak. - przytaknąłem.
- Co to za zwierzątko? - zapytał.
- Co? - nie zrozumiałem.
- No...jestem weterynarzem, więc...- zasugerował.
- A nie! Nie jestem tutaj w sprawie zwierzątka. - wyjaśniłem z uśmiechem - Wiem, że jesteś weterynarzem, ale nie leczysz tylko zwierząt, prawda? - spojrzałem na niego znacząco.
- Nie wiem o czym mówisz. - oznajmił.
Serio? Teraz wszyscy będą udawać głupich?!
- Słuchaj, nie mam czasu na to, więc daruj sobie. Musisz mi pomóc. - błagałem - Nogitsune mnie opętał i chciał zabić jeźdźców za pomocą ONI. Jeźdźcy się wkurzyli i wylądowałem tutaj. Chyba mnie uśpili i to sen czy coś w tym stylu, sam nie wiem. Wiesz co robić, nie? - spytałem z nadzieją.
Deaton wpatrywał się we mnie z jeszcze większym szokiem niż Theo.
- Jesteś opętany przez Nogitsune?! - przestraszył się.
- Nie! Już nie! Byłem opętany w przyszłości, ale teraz go nie ma. A ja utknąłem tutaj i nie wiem co robić. - wyjaśniłem.
- Nic z tego nie rozumiem. - odparł zdezorientowany.
- Uwierz mi...ja też nie. - wyznałem bezsilnym głosem.
- Wyjaśnij wszystko jeszcze raz i powoli. - nakazał - Bo z tego co mówisz...Nogitsune, ONI, jeźdźcy? To potężne istoty. Miałeś z nimi do czynienia? - zdziwił się.
- I to nie raz. - mruknąłem pod nosem - Nogitsune mnie opętał przez co zabiłem Allison, połowę szpitala i kolesia na pasach. Potem Scott zamienił mnie w wilkołaka....
- Scott nigdy nie zamienił cię w wilkołaka! I skąd wiesz czym jest Scott?! - wybuchł Deaton.
- Nie przemienił mnie, bo jeszcze do tego nie doszło! - zirytowałem się.
- Czyli znasz przyszłość? - zapytał.
- Nie! Ja jestem z przyszłości! - sprostowałem.
- To gdzie Stiles z teraźniejszości? - zdziwił się.
- No ja nim jestem! - wykrzyczałem.
- Czyli jesteś z przyszłości i teraźniejszości zarazem? - upewniał się.
- Tak! - wydarłem się na niego.
Boże! Nie sądziłem, że to będzie tak wkurwiająco skomplikowane!
- Więc co było dalej? - Deaton zostawił temat mojego "pochodzenia".
- Byłem wilkołakiem i pojawił się jebany Peter Hale...tak! Ten Peter Hale! Wujek Dereka! - wyjaśniłem, widząc, że Deaton chciał o to zapytać - Zabiłem go przez co stałem się alfą, a potem Chris oszalał i zamienił mnie w człowieka oraz chciał zabić. Był wilkołakiem, którego stworzył Theo. Tak, Theo! - znowu zauważyłem, że Deaton już wyrywa się aby mi przerwać - Theo może stwarzać wilkołaki nie będąc alfą, bo jest chimerą...
- Przecież Chris to taki dobry człowiek! - Deaton nie wytrzymał.
- Ta...a po nocach lata do Meksyku i razem ze swoją znajomą tworzy lek na wilkołaki. - oznajmiłem.
- To niemożliwe! Nie ma czegoś takiego jak lek na wilkołaki! - zaprzeczył.
- Spytaj Chrisa jeśli mi nie wierzysz. Kontynuując...byłem człowiekiem i Nogitsune znów mnie opętał. Trafiłem nawet do wariatkowa. Nie pytaj! - uniosłem dłoń w stronę już otwierającego usta Deatona - Wyleczyliście mnie, ale Nogitsune podzielił moją duszę na pół, stwarzając mojego sobowtóra, Mikea. Uśpiliśmy mrocznego ducha i wtedy pojawili się jeźdźcy. Uwzięli się na mnie, Mikea i Theo. Mike zniknął, istniejąc tylko w mojej głowie, a Theo stał się Nogitsune, który potem przeszedł znów na mnie. Zabiłem wszystkich! Scotta, Lydię, Kirę, Liama, Hayden, Isaaca, Dereka....wszystkich! Oprócz ciebie i Theo. - sprostowałem szybko.
- Dobrze wiedzieć. - mruknął pod nosem.
- I obudziłem się tutaj. - dokończyłem- W innej rzeczywistości. Albo po prostu śnie. Jeźdźcy dla bezpieczeństwa mnie uśpili i mam ostro popierdolony sen! - stwierdziłem.
- Nie sądzę aby jeźdźcy cię uśpili. Oni tak nie działają. To stare stworzenia z ogromną mocą. - odrzekł Deaton.
- Więc co? Myślisz, że naprawdę cofnęli mnie w czasie? - zapytałem.
Deaton nie odpowiedział, ponieważ do kliniki wszedł Scott.
Zdziwił się bardzo gdy mnie zobaczył.
- Jak będę musiał tłumaczyć wszystko od początku to się zabiję. - wyznałem.
- Chyba nie masz wyjścia. - odparł Deaton.
Westchnąłem załamany.
- Pierdolić raka! Potrzebuję do tego papierosa! - zdecydowałem.

NOTKA OD AUTORA
Następny rozdział będzie ciekawszy i śmieszniejszy;)

Mam do was głupie pytanie na które i tak wiem co odpowiecie:)
Czy chcecie dziś next? ;) :P

Fresh Start (Nowy Początek) (Teen Wolf Stiles) 6/13Where stories live. Discover now