2 - Do obozu

324 27 3
                                    

- Jeff! Powiedz mi w końcu co tu się dzieje! - Chłopak wyciągał mnie przez drzwi wejściowe.

-Okey - W końcu się zatrzymał i skrzyżował ramiona na piersi. - Powiedz mi co chcesz wiedzieć.

-Naprzykład dlaczego coś świeciło mi nad głową kiedy stałam tam na korytarzu? Dlaczego wszyscy tak się mną opiekujecie? Dlaczego Jack nagle jest dla mnie chamski? Czemu kiedy zdejmujesz spodnie to jesteś pół owcą i czemu woźna wygląda i zachowuje się jak lew który właśnie uciekł z zoo?

Przez chwilę staliśmy tak w wietrze i zastanawialiśmy się. Musiało wyglądać to jak scena z jakiegoś dramatu. W tle słychać było trzaski i krzyki woźnej dochodzące ze szkoły, aż w końcu chłopak odezwał się:

-Pół owca Vic? Gdyby nie to, że jestem twoim opiekunem, miałabyś we mnie wroga. Uwierz mi. - Przerwał mu wrzask dochodzący z górnego piętra. Takie połączenie trąbienia słonia, krzyku jakiegoś drapierznego ptaka i skrobanie kredą po tablicy.

-Słuchaj Victoria. Jeszcze 3 minuty i cię z tąd zabieram. - Spojrzał z żalem w okno - Chyba że cudem przeżyją. Może któreś z nich...

Nagle z budynku wybiegła trójka herosów. A raczej próbowała biec. Po środku Jack, chyba utykał, a z dwóch stron podtrzymywały go dziewczyny.

- Uczcijmy ich przeżycie transportem taksówką i miejmy nadzieję że udaną
ucieczką. - Jeff wyjął z kieszeni jakieś złote krążki. Skupiłam swój wzrok z powrotem na trójce przyjaciół, a potem na szkole, z której wydobył się kolejny dziki ryk.

====>====>====>

Już po chwili siedzieliśmy wszyscy razem ściśnięci na tylnych siedzeniach taksówki.
- Do obozu - Krzyknęła Luna

- Trzy złote drachmy - odpowiedział jej taki jakby... Potrójny głos? Jest takie określenie? W każdym razie brzmiało to jakby trzy staruszki które siedziały z przodu mówiły jednym głosem.

-Trzy drachmy? Przecierz ostatnio były dwie.

-Za duża ilość pasażerów w aucie. Jak chcesz, możemy ponegocjować.

-Oj no szybciej mamy rannego! - Teraz już Bella się wściekła.

-Przewóz rannego. 4 drachmy.

-Oj no macie - Jeff rzucił im do przodu cztery złote krążki. - A teraz jedźcie! Jesteśmy ścigani!

-Wieziemy ściganych. 5 złotych drachm.

Zbulwersowany chłopak dołożył jeszcze jedną drachmę i w końcu udało nam się ruszyć. Szkoda że nie byłam przygotowana na to, że to nie jest zwykła taksówka. Kiedy ruszyliśmy, wbiło nas w zepsute fotele. Niestety, miałam taki problem, że od szybkiej jazdy mogłam nawet zemdleć. Po prostu nigdy nie znosiłam szybkiej jazdy. Nawet kiedy tata jechał autostradą, kręciło mi się w głowie. Mówię wam że kiedy tak jechaliśmy, nic nie czułam. Siedziałam z zamkniętymi oczami i chciałam tylko umrzeć...

====>====>====>

Pierwsze co poczułam to słodki smak budyniu który kiedyś jadłam na wakacjach w Turcji. Pierwsze co zobaczyłam to uśmiechniętą dwunastolatkę z łyżką w dłoni. Pierwsze co usłyszałam to ciche "cześć".
Leżałam tak chwilę, aż obraz przed moimi oczami się wyostrzył, a ja mogłam zobaczyć jasną blondynkę o zielonych oczach i miłym uśmiechu. Na oko mogła mieć tak 11? 12 lat? Kto wie.

-Spałaś 3 dni. Na twój organizm źle wpłynął tak szybki ruch. Nawet bardzo źle. Jesteś pewna że nie jadłaś nic na co mogłaś być uczulona?

Podniosłam się i rozejrzałam po pomieszczeniu. Było tam wiele łóżek i dziwnych urządzeń. Na drugim końcu sali leżał ciemnoskóry, umięśniony chłopak, a gdzieś w innym miejscu, jacys chłopak i dziewczyna, starali się wyjąc z ręki jakieś dziewczynki strzałę. Patrząc na nią, myślałam że musi być bardzo odważna, bo chociarz z wyglądu miała tak z 9 lat, wcale nie płakała. Po chwili zauważyłam że w łóżku obok śpi Jack. Przyglądałam mu się tak przez chwilę, aż dziewczyna mi przerwała.

-Jad mantikory. Niby nie tak szkodliwy, ale w dużych ilościach może doprowadzić do śmierci.

-Do śmierci? - Spojrzałam znów na dziewczynę.

-Możesz jeszcze przez godzinę poleżeć- Uśmiechnęła się smutno - Potem musisz pogadać z Chejronem.

Kiedy dziewczyna mnie zostawiła, zdecydowałam że przejżę wiadomości w telefonie. Właściwie to była ich cała masa.

Marie:
Ej o co chodziło z Betty?

George:
Ejj gdzie jesteś? Bo pani sie pyta.

Cloe:
Idiotko czemu to zrobiłaś? I w ogóle jak to jest że nie masz poczucia winy?

Cloe:
Przyjdź. Musimy porozmawiać.

Cloe:
Gdzie ty jesteś? Lekcja się zaczęła?

Cloe:
Super. Nie ma to jak skompromitować kogoś, a potem zwiać bez konsekfencji.

Cloe:
Wiesz co? Betty mi powiedziała o tym co się działo w podstawówce i powiem ci że wcale się nie dziwię. Myślałam nad tym i teraz już rozumiem że ty po prostu nie możesz się przyjaźnić. Tu w gimnazjum, możesz mieć koleżanki, ale nic więcej. I możesz sobie myśleć teraz co chcesz, ale wiedz że ja poprostu NIGDY nie byłam twoją przyjaciółką i nie myśl że ktoś w ogóle się z tobą zaprzyjaźni.

Co proszę? Pomagałam jej, znalazłam jej chłopaka, to dzięki mnie, przynajmniej ktoś w klasie zwrócił na nią uwagę, a teraz kiedy już ma czego chciała to co? Pisze mi że się nie przyjaźniłyśmy?

DoCloe:
Okey. Proszę bardzo a wiesz co? Teraz to sobie możesz mieć koleżanki, ale ciekawe co by było jakbym się do cb nie odezwała w pierwszy dzień szkoły. I wiesz co? Marcus zgodził się być z tobą bo siadam z nim na sprawdzianach żeby ściągał.

W tą wiadomość włożyłam cały swój gniew. Czułam wtedy ogromny gniew przyznam. Ale czy czułam ten smutek? Mogę mieć przyjaciółkę. Jeśli tylko będę chciała. A ta cała Cloe, niedługo wróci do mnie z płaczem, a wtedy, że jestem dobrą przyjaciółką ja jej wybaczę.
Kiedy tak rozmyślałam, zauważyłam że Jack już nie śpi.

-Jak noga? - Spojrzałam na chłopaka ze współczuciem.

-Nie powiedziałbym że dobrze. Właściwie to musieli w amputować.

-O kurde Jack współczuję.

Wiem co sobie myślicie. Że mało mnie to obchodzi. Ale w takim razie czy Jack będzie się poruszał na wózku inwalidzkim? Nie wyobrażam sobie go na wózku? Jakbym ja tak miała, to bym się chyba zabiła. Przecierz kocham biegać. A jak wyglądałoby bieganie bez nogi? Zawsze chciało mi się płakać jak słyszałam o ludziach bez kończyn. Jak można tak żyć?

-Ejj Jack - zaczęłam niepewnie.

-Hmm...

-Sorry za to z Betty. Kompletnie nie pomyślałam o tobie. To było strasznie egoistyczne. - Spojrzałam na swój telefon - Ogólnie jestem egoistką.

-To prawda.- Chłopak pokiwał głową. - Ale każdy popełnia błędy.

-Czyli mi wybaczasz?

-Ja tak, ale nie wiem jak Bella. Strasznie się wkurzyła uwierz mi. W ogóle czemu nie pomyślałaś? Czemu to zrobiłaś.

-Ahh Betty. Ja poprostu musiałam się zemścić.

-Zemścić tak? Ahh z kąd ja to znam... -Spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął - Chyba czas żebyś pogadała z Chejronem.

***************************
Okey jest ponad tysiąc słów. Możecie pisać że to mało, ale nie wiem czy zauważyliście, na początku pisałam około 600 słów, potem 800, teraz jest tokoło 1000. Ale jeśli już mowa o ilości, bardzo wam dziękuję za ponad 200 wyświetleń. W ogóle te wszysykie gwiazdki i komentarze naprawdę tak bardzo mnie motywują, ale jeśli chcecie kolejny rozdział to wiecie co robić ;)

🌟+kom= Motywacja i mimo to, że jest już szkoła ciekawy rozdział.

Brak🌟+Brak kom = Brak motywacji😥 Brak ciekawego rozdziału😥 Masa smutnych emotikonek + Bede płakać

Córka Nemezis - Obóz Herosów (Lekka Korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz