ROZDZIAŁ 1

402 43 3
                                    

Teraz


Przeprowadzka to jedna z najgorszych rzeczy na świecie. Zwłaszcza wtedy, kiedy się tego nie chce.


Już tutaj śmierdzi.

Przez otwarte okno do samochodu wdziera się smród z pola. Czując, że dłużej nie wytrzymam, zamykam okno. Nie daje to zbyt wiele, gdyż rodzice są wręcz zachwyceni tym zapachem i wychylają się, wdychając powietrze. Zastanawiam się czy coś powiedzieć, czy zostawić ich w spokoju. W sumie to przyjechali tu, by to cholerstwo powdychać. Ale ja chyba nie dam rady. Gdyby tu jeszcze ładnie pachniało lawendą, a nie zwierzęcymi odchodami...

– Możecie zamknąć okno? – pytam. Odzywam się po raz pierwszy odkąd ruszyliśmy samochodem, bo nie widziałam potrzeby, by zrobić to wcześniej. Wolę sama siedzieć w swoim rozżaleniu i wkurzeniu, nie dzieląc się tym z nikim – moja uczucia zostawiam dla siebie, nikt nie musi wiedzieć jakie emocje mną targają.

– Musisz się przyzwyczaić. Teraz będziesz czuła ten zapach codziennie – mówi tata z szerokim uśmiechem.

Nie mam pojęcia, dlaczego oni się tak cieszą. Może robią mi na złość i są zadowoleni, że im się to udaje. A może nawet nie zauważają tego, że to nie jest mój świat.

Wzdycham z irytacją i znów zakładam słuchawki.

Głos Carrie Underwood rozlega się w moich uszach. Można powiedzieć, że zaczynam się aklimatyzować w nowym miejscu. Muzyka country nie jest wcale taka zła. Jedyne co trzeba zrobić to dobrze się wsłuchać.

Na początku byłam sceptycznie nastawiona do takich brzmień, bo uznawałam, że tak naprawdę to straszna wiocha. Nie imało się to wcale z popem czy rockiem. Nie chciałam się przestawiać na nic nowego. Nie przyjmowałam do wiadomości, że mogę polubić inny rodzaj muzyki. Nawet myślenie na ten temat wzbudzało we mnie sprzeczne emocje. Aż pewnego dnia po prostu spróbowałam – przez nikogo niezmuszana, nawet przez samą siebie. Powiedziałam sobie: „Co ci szkodzi? Przecież i tak umrzesz w najmniej spodziewanym momencie, a potem będziesz żałować, że nie spróbowałaś czegoś nowego." I tak zaczęłam słuchać muzyki country tuż przed wyjazdem na wieś.

Mijamy pola pszenicy, pastwiska z mnóstwem krów i koni, gęste lasy oraz łąki.

Zastanawiam się, jak to jest spędzić całe swoje życie w takim miejscu. Zapewne do kitu.

Jak to jest budzić się codziennie, czuć ten smród i zajmować się uprawą pola lub hodowlą? Zapewne do kitu. Zresztą kto normalny budzi się o szóstej rano, by karmić kury.

Zastanawiam się też, dlaczego nikt stąd nie wyjeżdża. To akurat nie byłoby do kitu. Sama chciałabym to zrobić, właśnie w tej chwili. Decyzja podjęta na 110 procent, co oznacza, że jestem pewna.

Czy ja zwariowałam? Dlaczego ja w ogóle się na to zgodziłam?

W sumie... to nie była moja decyzja. Nie mogłam powiedzieć „nie".


– Przenosimy się na wieś – obwieścił pewnego dnia tata.

Szczęka opadła mi tak nisko, że mogłabym zbierać okruszki chleba na podłodze. Było ich dużo, więc z pewnością bym się najadła. Może nawet zrobiłabym zapasy na zimę.

– Co?

– Za tydzień się przeprowadzamy.

– Ale...

W głowie miałam wiele pytań.

Kiedy ta decyzja zapadła? Gdzie my jedziemy? Jak daleko stąd?

Ale najważniejsze pytanie brzmiało: po co?

– Nie ma żadnego „ale" – uciął tata. – Już kupiłem tam dom, a ten wystawiłem na sprzedaż. Za dwa dni masz się zacząć pakować.

Odwróciłam głowę w mamy stronę. Patrzyłam na nią błagalnym wzrokiem, mając nadzieję, że przemówi tacie do rozsądku.

– Mamo, powiedz coś.

Mama uśmiechnęła się szeroko.

– Zawsze o tym marzyłam. Cisza i spokój. – Położyła dłonie na stole. – Może powinnam zacząć uprawiać pomidory i ziemniaki, co wy na to? – Patrzy w sufit jakby już sobie wszystko rozplanowywała. W ogóle nie przejmuje się tą spontaniczną decyzją. – Świeże warzywa prosto z ogródka.

No jasne, pomyślałam. A może tak od razu zaczniemy uprawiać pole i staniemy się prawdziwymi wieśniakami? Bo czemu nie? Świeże warzywka prosto z pola. Jakież to zdrowe – nie licząc nawozu chemicznego lub naturalnego, sama nie wiem, które lepsze.

Wstałam z miejsca, a krzesło przewróciło się na ziemię.

– Nie ma to jak jeszcze bardziej zniszczyć mi życie.

Wbiegłam do swojego pokoju i nie wychodziłam z niego do następnego ranka.

Może i zachowałam się jak mała, obrażona dziewczynka, ale w tej sytuacji nie wiedziałam co było by lepsze niż to.


Cóż, ta historia nie była długa.

Kilka dni potem spakowaliśmy manatki i wyruszyliśmy na w i e ś.

Zastanawiałam się, czy przypadkiem nie przypiąć się kajdankami do kaloryfera, żeby tylko nie ruszać się z miejsca. Ale gorzej by było, gdyby rodzice mnie tam zostawili. Nie odpięłabym się. To były dziecięce kajdanki i tak jakby kluczyk zgubiłam w dalekiej przeszłości. Ciężko by było otworzyć je wytrychem, patrząc na to, że nie umiem go zrobić, nawet jeśli stosuję się do zasad podanych w filmie akcji. Nigdy nie wychodzi. Próbowałam.

Co oznacza to, że „próbowałam"? A to, że rodzice zwędzili mi klucz do pokoju, bym nie zrobiła nic głupiego. A ja wręcz pragnęłam się zamknąć i nie wpuszczać nikogo, kiedy nie miałam na to ochoty – innymi słowy, zawsze. Próbowałam zrobić wytrych, mając nadzieję, że pozwoli zamknąć mi drzwi – w ogóle nie wiedziałam, czy to zadziała, bo na filmach wytrychem zawsze otwiera się drzwi, a nie zamyka, ale to tylko taki szczegół. Poddałam się szybciej niż myślałam. Stanęło na tym, że blokowałam drzwi krzesłem – to też widziałam w filmach.

Jestem zadowolona z siebie, że czerpię tyle pożytecznych informacji z filmów. Nawet jeśli większość z nich nie wypala, to i tak lubię próbować różnych rzeczy.

Sama podróż nie jest zła. Dziwię się, że to przyznaję. Nigdy tego nie robię. Nigdy się nie przyznaję, że coś mi się podoba. Po prostu nie widzę w tym sensu. Wszyscy dookoła wiedzą dzięki temu, że pod jakimś punktem jestem słaba. A tak jestem niczym enigma.

Jest ciepło, ale do wytrzymania. Co ja mówię?! Nie jest do wytrzymania, jest idealnie. Uwielbiam ciepło. Czasami zastanawiam się, czy nie powinnam być kotem, spędzającym całe dnie na kaloryferze. Pod względem wyboru miejsca na przeprowadzkę, w którym klimat jest ciepły, jestem bardzo zadowolona. Do tego – muszę przyznać; cholera, znowu coś przyznaję – przyroda jest zachwycająca.

Czeka mnie jeszcze pół godziny jazdy po tym odludziu.

Mając na myśli odludzie, mam na myśli prawdziwe odludzie – nie ma tu ani jednej żywej duszy.

LIVE [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz