Rozdział 2

1.5K 170 12
                                    

Obudziłaś się dość wcześnie. Wstałaś z kanapy i poszłaś do łazienki. Zasypianie na kanapie nie było zbyt wygodne. O dziwo, Jack'a nigdzie nie było. Pomyślałaś, że pewnie znów miał do załatwienia swoje sprawy, więc postanowiłaś o nic go nie pytać. 

Po zjedzeniu śniadania napisałaś esemesa Ani, jak z jej bratem. Odpisała Ci, że jest w szpitalu i za chwilę będzie widzieć się z doktorem. Długo się nie zastanawiałaś i pojechałaś autobusem do miejsca, gdzie przebywała Twoja przyjaciółka, wcześniej zostawiając Jokerowi kartkę, że nie będzie Cię w najbliższym czasie. Anna czekała na Ciebie przy wyjściu. Pod oczami, w których miała popękane żyłki, były ciemne sińce. Autentycznie zrobiło Ci się jej szkoda. Przywitałyście się i poszłyście do reszty jej rodziny. Wszyscy byli zdenerwowani, a w powietrzu unosiło się, niezbyt przyjemne, napięcie. W końcu przyszedł doktor. Powiedział, że jego stan jest ciężki ale stabilny. Kamień spadł wszystkim z serca. Jednak widząc, jak wszyscy są zmęczeni, Anna zaproponowała, aby jej rodzice pojechali do domu i odpoczęli, a w tym czasie ona go popilnuje. Pojechali, a Ty zostałaś z nią. Podczas siedzenia na korytarzu, w końcu zaczęła rozmowę.

-(Imię)?

-Tak?

-Jak myślisz, kto to zrobił?- Spytała. Nie miałaś pojęcia. Joker to raczej nie był, gdyż na miejscu wypadku nie znaleźli karty Jokera.

-Nie mam pojęcia.- Powiedziałaś zgodnie z prawdą.- Ale policja już działa, nie martw się. 

-Mam nadzieję.- Mruknęła.- A tak w ogóle, dzięki, że tu ze mną jesteś i tak dalej...

-W końcu jesteś moją przyjaciółką.

Siedziałyście tam do wieczora. Potem przyjechali jej rodzice i was zmienili. Do domu wróciłaś autobusem. O dziwo, nadal nie było go w domu, a Twoja karteczka była tam, gdzie ją zostawiłaś. Nieco Cię to zmartwiło, gdyż w domu był zazwyczaj w dzień, a wychodził dopiero w nocy. Oczywiście robił to coraz rzadziej, ale nadal w telewizji mogłaś podziwiać jego wybryki. 

Siedziałaś na komórce, gdy usłyszałaś otwieranie się drzwi. Była już późna noc, więc nieco się zaniepokoiłaś. Odłożyłaś telefon i po cichu udałaś się w stronę wejścia. Stanęłaś za rogiem przy ścianie. Długo czekać nie musiałaś, bo po chwili zza rogu przyszedł Twój chłopak. O dziwo, nie zauważył Cię i patrzył na schody. Najprawdopodobniej myślał, że już śpisz, bo stąpał naprawdę cicho. Podeszłaś do niego i wlepiłaś oskarżycielskie spojrzenie. 

-Ekhem!- Kaszlnęłaś, a mężczyzna od razu się odwrócił. Był umalowany, a ubranie miał brudne od jakiegoś tynku lub innego materiału budowlanego.- Gdzie to się wychodzi?

-(Imię)! Honey, powinnaś już pójść spać.- Powiedział, nerwowo rozglądając się za potencjalną drogą ucieczki. 

-Pójdę, ale najpierw wytłumaczysz mi, gdzie znowu byłeś?

-Miałem małą przygodę z Batmanem i nie mogłem zbyt szybko wrócić, sama rozumiesz.- Mruknął. 

-Co znów kręcisz?- Spytałaś wiedząc, że kłamie. 

-Mówię ci, nic.- Obruszył się gwałtownie. 

-Udajmy, że ci wierzę.- W Twoich snach, pomyślałaś.

-Mówiłem ci już, jak bardzo Cię uwielbiam?- Podszedł do Ciebie i położył Ci dłonie na ramionach.

-Mówiłeś, mówiłeś. A teraz wskakuj pod prysznic. Znów jesteś cały brudny. Nie mam pojęcia, gdzie się goniłeś z tym Batmanem.- Mruknęłaś i przetarłaś kurz z jego płaszcza.

-Lepiej zapytać, gdzie się z nim nie goniłem?

Cmoknął Cię w usta i poszedł do łazienki. W tym czasie położyłaś się do łóżka i utonęłaś w rozmyślaniu. A co jeśli to Joker przypadkowo dźgnął Marcina? Mógłby go nie rozpoznać, w końcu, widział go tylko raz, jak przyjechał po Ciebie do szkoły, pod którą czekał brat Ani, gdyż mieli iść kupić prezent dla ich mamy. Ostatnio wraca także późno do domu. Może już mu się znudziłaś...? Nie! Na pewno nie! Choć ostatnio zachowuje się inaczej. 

Joker x Reader 2Where stories live. Discover now