Rozdzial 7

118 13 8
                                    

Zrobiłam to co potrafiłam najlepiej, uciekłam.
Widok identycznej rany jak moja wyprowadził mnie z równowagi
Jak to było możliwe?
Całą noc spędziłam nad rozmyślaniem jakim cudem mogło do tego dojść.
Nawet myślałam o tym nawet gdy następnego dnia byłam już w szkole.
Ale musiał znaleźć się ktoś kto chciał zepsuć mi humor bardziej.
Mianowicie Kia Johnson.
Czy zazdrość była na miejscu gdy praktycznie nie rozmawiałam z Graysonem?
Zacisnęłam szczękę obserwując jak Kia przesuwała dłonią po ramieniu Grayson'a i szczerzy się jak idiotka.
Uspokój się, Ariadna.
Wszystko jest w porządku.
Ona po prostu...próbuje cię zdenerwować.
Uśmiech na jego ustach tak samo.
- Rzuć nożem to podziała lepiej niż sztylety wysyłane przez twój wzrok. - nawet nie uniosłam wzroku gdy Gavin dosiadł się do mojego stolika.
Czy kaptur na mojej głowie nie pokazywał, że nie jestem duszą towarzystwa?
Oczekiwałam, że po zeszłym wieczorze da mi spokój widząc moją ucieczkę.
Byłam w błędzie.
- Chciałbyś, prawda? - zapytałam wciąż obserwując jak jej ręka coraz bardziej zbliża się do jego dłoni i nieświadomie zacisnęłam pięść na ławce przez co urwałam jej kawałek.
Szybko zrzuciłam drewno pod nogi i odepchnęłam butem pod grzejnik zanim ktokolwiek się zorientował.
- To ładna dziewczyna - stwierdził wcale nie polepszając mojego humoru. - Szkoda, że pusta jak wyschnięta studnia.
Gdyby nie to, że patrzyłam na stolik jak psychol, parsknęłabym śmiechem.
Gavin przesuwał dłonią po moim udzie, a ja natychmiast ją zepchnęłam.
- Masz tutaj coś. - oznajmił szybko spoglądając na kącik moich ust, szybko się zrefleksowałam jednak był szybszy.
Przesunął palcem po miejscu, a następnie ku mojemu zdziwieniu, włożył palec do ust.
- To truskawki. - powiedział szybko, a ja gwałtownie się odsunęłam.
- Jesteś obrzydliwy - mruknęłam nie mogąc znieść jego irytującej obecności.
- Słodko. - skomentował, a ja prychnęłam lekko. - Co się stało, że ty i liga uciśnionych nie siedzicie razem? Sadziłem, że się kumplujecie.
Spojrzałam na stolik, który jeszcze wczoraj zajmowałam.
Monique śmiała się z czegoś co powiedział Reed.
Oboje nie byli na zadowolonych obecnością Kii przy ich stoliku jednak dla szczęścia swojego przyjaciela ją tolerowali.
Właściwie nie byłam w stanie podać głównego powodu dla którego zmieniłam stolik.
Wydaje mi się, że zrobiłam to bo zaczęło mi na nich zależeć i musiałam pomysleć.
Nie mogłam pozwolić sobie na to.
- Już nie. - oznajmiłam. - Od teraz mój tryb życia to samotnik.
- To tak jak ja.
- Nie ściemniaj. - mruknęłam. - Twoi kumple na ciebie czekają.
- To nie moi kumple. - uśmiechnął się z kpiną. - Ale miło, że się martwisz.
- O ciebie? Zawsze. - oznajmiłam ze sztucznym uśmiechem.
- Może rzucimy tym nożem? - zaproponował. - Chyba na to zasługuje.
- Rzucaj. - oznajmiłam. - Ja nie trafię nawet z pięciu metrów.
Parsknął lekko.
- Słyszałem, że masz inne całkiem ciekawe zdolności. - mruknął, a ja się cała spięłam jednak oczywiscie, nie pokazałam tego. - Co to jest, to co robisz ze mną każdego dnia?
Prychnęłam głośno.
- Ja robię coś z tobą? To ty robisz coś mi.
- Staram się tego dowiedzieć. - uśmiechnął się lekko, a wtedy czyjaś ręka uderzyła w stół, a ja uniosłam wzrok w górę patrząc na kamienną twarz Grayson'a.
- Co ty robisz? - o dziwo pytanie padło w stronę Gavina nie mnie.
- Siedzę. - odpowiedział lekceważąco co było tak bardzo w jego stylu - A ty Gray? Co robisz?
- Mówiłem, że masz trzymać się od niej z daleka. - oznajmił, a ja prychnęłam głośno i zwróciłam głowę w jego kierunku.
Myślałam nad podpaleniem jego ubrań, albo wysłaniem całej jego osoby na męki do Hadesu.
Co się z nim stało?
Z tego miłego chłopaka zachowywał sie...tak.
Jeszcze pokazując zazdrość mimo tego, że chwilę wcześniej był zadowolony z towarzystwa innej.
- Nie jestem psem. - warknęłam patrząc na jego twarz, która na sekundę się rozluźniła. Jednak ten nieznany mi chłód nagle znowu wstąpił na jego twarz. - Nie będziesz mówił kto może ze mną rozmawiać a kto nie. Wróć lepiej do Kii.
- Żartujesz sobie? - warknął zaciskając mocniej rękę na moim krześle.
- Kia tęskni. - powiedział z szelmowskim uśmiechem Gavin. - Nie każ jej na siebie czekać.
Odwrócił się mocno odpychając od mojego krzesła i zamiast isc w stronę stolika, ruszył w drogę do wyjścia ze stołówki.
- Palant. - mruknęłam pod nosem odpychając tacę z jedzeniem.
Gavin się rozesmial.
- To coś co mamy wspolnego prawda? - zapytał. - Bycie palantami.
- Z dwojga złego ty jestes mniejszym niz on. - mruknęłam, a on chwycił się za serce.
- Twoje słowa to miód dla mojej duszy.

AriadnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz