Rozdział 2

168 22 4
                                    

Jako, że Ares rozpoczynał lekcje wcześniej niż ja, musiałam dostać się do szkoły na własną rękę, co wcale nie okazało się być takie trudne.
Czy byłam zaskoczona gdy weszłam do budynku i dostrzegłam Ares'a rozmawiającego z Hailey?
Jak cholera.
Czy byłam zaskoczona gdy śmiał się najprawdziwiej jak się da?
Jeszcze bardziej.
Zaledwie wczoraj wydawało się jakby irytowała każdą jego najmniejszą cząsteczkę.
Przeklęłam głośno gdy wpadłam na kogoś, a książki wypadły mi w rąk, bo byłam zbyt zajęta probowaniem zrozumieć sytuację, która działa się przede mną.
- Wybacz - mruknęłam posępnie chcąc schylić się po książki jednak nieznajomy już zrobił to za mnie.
Przekazał mi je z powrotem, a ja zdążyłam dostrzec błysk jego uśmiechu zanim się odwrócił i rzucił przez ramię:
- Możesz robić to częściej.
Ludzie są dziwni.
Uniosłam wzrok w górę, podłapując rozjuszone spojrzenie brata.
Jego zmarszczone brwi nie sugerowały niczego dobrego jednak nie przejmowałam się tym ani trochę.
Zachowywał się jak hipokryta.
Wzruszyłam lekko ramionami posyłając mu słodki uśmiech i ruszyłam przed siebie.
To niemożliwe aby pobił mnie w mojej własnej grze.

Nieznajdując innych planów, postanowiłam wybrać się na tą jakże osławioną stołówkę.
Jedyny wolny stolik jaki znalazłam był centralnie pośrodku pomieszczenia.
Westchęłam lekko i podrzucając swoje jabłko zajęłam miejsce.
Myślałam o czym tylko się dało aby zagłuszyć te wszystkie krzyki.
Prawdziwe jak i te mentalne jednak nie potrafiłam.
Ci ludzie siedzieli naprzeciwko siebie i zamiast normalnie rozmawiać to darli się do siebie nawzajem, a mi rozsadzało to czaszkę.
- Jesteś tu nowa, prawda? - na stolik z hukiem upadła czerwona taca, a niesamowicie mocny zapach damskich perfum wdarł mi się do nosa.
Z grzeczności uniosłam wzrok aby sprawdzić kto odważył się usiąść obok, prawdę mówiąc nie musiałam tego robić.
Każdy w stołówce był zaskoczony tak samo jak ja.
'Czemu ta ździra usiadła z tą nową?'
Wszystkie myśli krążyły na temat tego, że blondynka która się do mnie dosiadała, nazywała się Kia Johnson, była źdrirą, a także królową szkoły.
Zazdroszczono jej wyglądu jednak ja nie potrafiłam doszukać się niczego wartego zazdrości.
Operacja plastyczna i tona szpachli na twarzy to powód do zazdrości?
Nie sądzę.
- Wydaje mi się, że tak - odpowiedziałam szybko, a dwie kolejne dziewczyny dosiadły się do stolika.
Modliłam się w duchu aby te wypsikane lalunie sobie poszły bo od różnorodności zapachów nawet mnie zaczęło kręcić się w głowie.
- Jesteś śliczna! - skomplementowała mnie brunetka, która usiadła jako ostatnia.
Była z nich wszystkich chyba najmniej umalowana, co znaczyło, że nie była takim plastikiem. - Możemy się zaprzyjaźnić!
Cofnijcie moje słowa.
- Tak się składa... - zaczęłam chcąc wyperswadować im pomysł przyłączenia mnie do ich małego kółka adoracji jednak osoba, która upadła na krzesło obok mnie mi przerwała.
- Kia - skinął głową dziewczynie z szerokim złośliwym uśmiechem chłopak, który się dosiadł. - Męczycie nową koleżankę? Zbyt ładna aby do was dołączyć.
Uśmiechnęłam się lekko widząc złość malującą się na twarzy wszystkich trzech dziewczyn.
Jednak ich myśli przeczyły.
Kia była beznadziejnie w nim zakochana.
A on wydawał się tego nie zauważać.
Podniosły się z miejsc i odrzucając włosy do tyłu odeszły w stronę stolika szkolnej elity, jak zdążyłam się dowiedzieć.
- Dzięki za ratunek - powiedziałam do chłopaka, wzdychając lekko. - Myślałam, że zdechnę od ich perfum.
Zaśmiał się lekko i w końcu odwrócił twarz w moim kierunku, tak, że mogłam mu się dokładnie przyjrzeć.
Miał chłodną urodę jednak nie mogłam zaprzeczyć, że wiem czemu Kia tak bardzo zachwycała się jego wyglądem.
Niebieskie oczy wpatrywały się w moje jakby czekając aż odwrócę wzrok, ciało odzianę jedynie w czerń.
Wyglądał jakby przynosił kłopoty.
Czy to moja wina, że ja je lubiłam?
- Gavin - wyciągnął w moją stronę dłoń, a ja z przyjemnością podałam mu swoją.
- Aria.
Zszokowana przypatywałam się jak unosi dłoń i przykłada ją do swoich ust, składając na jej wierzchu lekki pocałunek.
Niezły pokaz manier.
Gdy tylko nasze ręce się zetknęły, z miejsca w którym to zrobiły, przez całe moje ciało przepłynął prąd, paraliżując mnie na parę sekund.
Posłał mi lekki uśmiech gdy tylko wrócił na swoje miejsce.
- Nie kręci cie zostanie szkolną królową?
Odzwajemniłam uśmiech szczerzej niż chciałam.
- Nie muszę się nawet starać aby nią być.
Gavin zaśmiał się ukazując wszystkie zęby i wlepił we mnie przyjemne spojrzenie.
- Już cię lubię - oznajmił jakby to było nic.
Jednak dla mnie to było wiele.
Nie przyjechałam tu aby zdobywać znajomości. - Czy ten koleś z tyłu sali to twój facet? Niemal czuje jak wbija mi nóż w plecy.
Zerknęłam ponad jego ramieniem i posłałam Ares'owi wyzywające spojrzenie.
Jego dłoń była mocno zaciśnięta na ławce, a spojrzenie niemal krzczało, że mam odejść od niego jak najdalej.
Opiekuńczość czy złe przeczucie?
Cokolwiek to było, zignorowałam je.
- Brat - wyjaśniłam szybko. - Nie warto się nim przejmować.
Posłał mi kolejny uśmiech, a ja stwierdziłam w myślach, że może pobyt tutaj nie będzie taki zły.

Lekcja Hiszpańskiego nadeszła szybciej niżelibym tego chciała.
Była moją odskocznią od tych wszystkich hałasów ze stołówki.
Zajęłam swoją ukochaną ostatnią ławkę, odczuwając psychiczny spokój z powodu siedzenia na samym końcu sali i oparłam się o krzesełko słuchając nauczyciela.
- Wiem, że rok szkolny się już zaczął jednak wasz kolega przekonał pana dyrektora do zmiany klasy językowej - powiedziała lekko znużonym głosem, a drzwi otworzyły się ze skrzypieniem.
Podrapałam się po karku, który niespodziewanie zaczał mnie łaskotać. - Gavinie, mam nadzieję, że nie sprawisz nam tyle problemów co w zeszłym roku. Obserwowałam jak czarnowłosy zwinnie manewrował między stolikami, krocząc do wybranego już przez siebie.
Jedyny wolny stolik znajdował się przede mną.
- Witaj piękna - powiedział do mnie cicho, a ja uniosłam kącik ust w lekkim uśmiechu.
Jego obecność w klasie może mnie nie cieszyła ale w jakiś sposób uspokoiła, byłam zadowolona faktem, że w klasie była osoba z którą dogadywałam się w miarę w porządku.
Będzie dobrze mieć sojusznika na zajęciach.
- Zero rozmów - powiedziała nauczycielka zaczynajac notować na tablicy słowa, których mieliśmy odmienić formy.
Chłopak posłał mi ostatni uśmiech, zanim odwrócił się do mnie plecami, tak czy inaczej nie słuchając nauczycielki, pogrążony we własnych myślach.

AriadnaWhere stories live. Discover now