Rozdział Pierwszy

177 10 2
                                    


Stoję w ka­binie pryszni­cowej,a gorąca wo­da stru­mieniami spływa po moim ciele. Zmy­wam z przed­ra­mienia resztki czar­ne­go at­ra­men­tu – os­tatnią cyfrę nu­meru te­lefo­niczne­go tam­tej las­ki z wczorajszego afterparty. Jak miała na imię? An­gie?An­gel? An­ge­lina? Na pew­no coś w tym de­seniu, ale nie pa­miętam dokład­nie. Ja i ta mo­ja słaba pa­mięć. Na szczęście ob­ra­zy zos­tają w mo­jej głowie zde­cydo­wanie dłużej niż słowa.Wy­raźnie przy­pomi­nam so­bie jej długie no­gi, na wy­sokich szpilkach. Wzdycham, wiedząc, że korki do szkoły przez centrum mogą dać w kość, dlatego muszę przyspieszyć tempo. Wycieram włosy, suszę je. Następnie się ubieram, zakładam swoje okulary na grubych oprawkach i mogę wychodzić.

-Hej – zatrzymuje mnie mama w progu.Od kłótni z jej drugim mężem coraz częściej bywa u mnie. Nie przeszkadza mi to, ale też nie wzruszam na to ramionami. Czuję się jak bym nadal bym dzieckiem. A nie jestem.

-Tak? - odwracam się, trzymając plecak w jednej ręce i klamkę od drzwi w drugiej.

-Nie zapomnij śniadania – podaje mi papierową torbę, całując mnie w policzek.

-Zrobiłaś mi śniadanie? - zapytałem, podnosząc brwi ze zdziwienia. Tak jak mówiłem. Nie jestem dzieckiem.

-No tak – wzruszyła ramionami –Jak za dawnych czasów.

Nie miałem serca znów jej ranić więc wziąłem torebkę z zawartością i uśmiechnąłem się ciepło. Jestem pewien, że to sprawi, że poczuje się potrzebna. Jest dla mnie ważna, ale kiedy skończę szkołę nie będę miał czasu na przychodzenie do niej na niedzielny obiad. Patricia dużo myśli. Stoi w ko­lej­ce na poczcie, w hi­per­marke­cie i zas­ta­nawia się, co zro­bić na obiad, żeby sma­kowało całej rodzinie. Kiedy byłem mały moim jedynym problemem było to, co miało być do jedzenia. Teraz mam inne problemy. Przykładowo, jak ominąć korki.

Na podjeździe stał mój ulubiony samochód. Mercedes G-Wagon. Uśmiechnąłem się pod nosem na jego widok i odblokowałem pilotem drzwi. Wsiadłem i odpaliłem silnik.

Po paręnastu minutach od wyjechania z Calabasas byłem już pod szkołą. W życiu młodego dorosłego tylko ona się liczy. Ważne jest to, czy odrobisz zadanie domowe, a nie to co wyniesiesz z lekcji. Jednak mimo to chciałem uczyć się, jak setki tysięcy uczniów na całym świecie. Spotykać się w szkole ze znajomymi i jeść z nimi lunch, narzekając na nauczycielkę od matmy. Mówiąc o matmie, to moja pierwsza lekcja. A mówiąc o znajomych, to miałem szczęście, bo właśnie dwójka z nich czekała na oddalonym miejscu parkingowym, tam gdzie zawsze. Często pytali się dlaczego parkuję samochód tak daleko zwłaszcza,że mam się czym pochwalić. W tym rzecz. Nie chciałem przyciągać uwagi.

Zaparkowałem czarne cacko i nonszalancko wyszedłem z auta. Kiwnąłem do znajomych, witając się z nimi i zablokowałem Merci. Nie osądzaj mnie. Merci od Mercedes jest słodkim zdrobnieniem.

-Żałuj, że nie poszedłeś wczoraj z nami pod ten klub – Powiedziała moja przyjaciółka, kiedy patrzyła na mnie ze zmrużonymi oczami.

Wczoraj dzwonili do mnie kilka razy. Byli podekscytowani imprezą celebrytów w głównej dzielnicy Los Angeles. - Żałuję. - potaknąłem głową, zabierając plecak z tylniego siedzenia. - Ale musiałem pomagać mamie. - Skłamałem setny raz w tej sprawie. Nie mogę im się ujawnić. Lubię ich i wiem, że nie zrobili by afery, ale czy na pewno? Życie gwiazdy popu nie jest łatwe. Zwłaszcza, kiedy chcesz chodzić, jak normalny chłopak do szkoły. Do liceum, gdzie nastolatki zjedzą Cię żywcem jeśli wspomnisz imię słynnego Justina Bieber'a.

-Jake, daj spokój – zaczął Ryan. -W weekend się imprezuje, a nie sprząta garaż.

-Właśnie! - Krzyknęła brunetka –My machaliśmy przez szybę w stronę Bieber'a, kiedy podrywał jakąś blondynę, a Ty bawiłeś się w Pana Domu. - prychnęła – I kto ma lepsze życie towarzyskie? - dodała po chwili.

Poprawiłem okulary, spinając się, kiedy zaczął się temat o mnie. Mimo że oni nie wiedzieli, to nie była to dla mnie komfortowa sytuacja. Przypominam sobie klub Cantina na Downtown i ścianę ze szkła oddzielającą VIP'ów od innych i fanów, którzy przyszli się wkręcić. Ochrona jednak była tak dokładna, że każdy nieproszony gość był wywalany z hukiem. -Wygraliście – westchnąłem. - następnym razem jadę z Wami.

Szliśmy przez parking. -Matma? -Zapytałem, trzymając telefon z planem lekcji w ręce.

-Biologia. - Odezwała się Vivian, a jej mina od razu zrzedła.

-Angielski. - uśmiechnął się z wyższością Ryan. Trafił na najlepszą lekcję.

-Ciesz się póki możesz, Ryan. -Pogroziła mu palcem dziewczyna. Vivian była drobna. Miała kruczoczarne spięte włosy, z jednym kolczykiem w nosie i kilkoma w łuku brwiowym. Jej zielone oczy były znane w całym Liceum. Była ubrana w czarną sukienkę, kabaretki i martensy, które przykuwały uwagę. A jej tatuaż na ramieniu był zabójczy. Czyli taki, jak moje. Wyróżniała się z tłumu. Roznosiła ją zawsze energia i patrząc na nią, odnosiło się wrażenie, że nic nie jest w stanie jej złamać.

Przeszliśmy kamienną dróżką pod drzwi główne szkoły. Licea na całym świecie są takie same. To akurat znajdowało się w jednym z najbogatszych zakątków Stanów Zjednoczonych, ale pewne uniwersalne zasady nadal tu obowiązywały. Uczniowie reprezentowali każdy typ osobowości. Nie zabrakło też hybryd. Dzięki Bogu, że nikt na mnie nie patrzył, kiedy spacerowaliśmy korytarzem.

-Do zoba na lunchu? - Kończyła rozmowę Viv, kiedy każdy z nas miał inną drogę w stronę swojej klasy.

-Lunchu? - powtórzyłem pytająco.

-Po pierwszej lekcji. Coś musimy zjeść, nie?

Potaknąłem szybko z uśmiechem.

-To ustalone. - brunetka poszła w swoją stronę, a ja pożegnałem się z przyjacielem i kroczyłem w stronę sali od matematyki.

Siedząc w ławce szybko przejrzałem notatki z poprzedniej lekcji. Przygotowania do wczorajszej imprezy trwały tygodniami i totalnie byłem udupiony z zajęciami. Starałem się myśleć o szkole, dlatego ograniczałem tego typu wyjścia. Ale nie miałem wyboru, kiedy chodzi o promocję mojego wizerunku.

-Cześć – usłyszałem nad sobą. Podniosłem głowę znad zeszytu i zobaczyłem stojącą Chandler Watkins. Cheerleaderka w swoim sportowym stroju właśnie dosiadała się do mojej ławki. Zdezorientowany podniosłem brwi, trzymając nadal zeszyt w dłoniach. Opierałem się plecami o oparcie drewnianego krzesła, kiedy nie mogłem wyjść z podziwu. -Spóźniłam się i to jedyne wolne miejsce – dopowiedziała, kiedy zdążyłem już nieco ochłonąć. Pokiwałem głową, rzucając okiem na klasę.

Wszyscy się na nas gapili. Kurwa.

***

Cześć! Oto pierwszy rozdział TSNIAS'A. Nudny, być może, ale początki są zawsze nudne.  Chandler!!!1 co ty narobiłaś!  Przyciągnęłaś uwagę na niewidocznego Biebera!1 lol 8)

Do następnego! Celivia. x

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 23, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

The School Nerd is a Singer | JBFF PLWhere stories live. Discover now