✏️2 "-Coś się stało Leo!"

1K 63 2
                                    

*Charlie*

Martwię się o Leo,siedząc w hotelowym fotelu.Może ktoś go porwał? A może fanki go zatrzymały? Albo po prostu nie może znaleźć telefonu od godziny?Wstałem zdenerwowany i podszedłem do okna.Odsunąłem białą firankę i skierowałem swój wzrok na autobus.
Ciemność.
Ciemno w całym autobusie.
Dobra,idę...Odepchnąłem się od parapetu i wybiegłem z pokoju.Zapominając nawet o telefonie,który został na stoliku.Wybiegłem na zewnątrz.Od razu poczułem zimne powietrze na swojej skórze.Naciągnąłem rękawy od bluzy i nie oglądając się za siebie,pobiegłem w stronę autobusu.Ku mojemu zdziwieniu,drzwi były otwarte na oścież.Wparowałem do środka,zapalając światło.Pusto.Ani śladu Leo.Skanowałem wzrokiem wszystko dookoła,myślą co dalej.
Dobra,uspokój się Charlie...Może jest w łazience a ty odrazu panikujesz.
Szybkim krokiem przeszedłem przez "sypialnie" kierując się do łazienki.
Stanąłem dwa kroki przed jej drzwiami.Nie wierząc w to co widzę.
Na białej wykładzinie były plamy krwi.
Oczy mi się zeszkliły,na samą myśl co mogło się stać,kiedy ja siedziałem na dupie w wygodnym fotelu.
Dając wielki krok do przodu,omijając tym samym plamy,wszedłem do łazienki.
Ale i tam nie było Leondre.
Wybiegłem z prędkością światła z autokaru,rozglądając się na wszystkie strony.Okręcałem się w okół własnej osi w celu znalezienia bruneta,albo jakiejś wskazówki.
Nic.
Pusto.
Głucha cisza nocna,która mnie wkurzała jak diabli.
Ciemność.
Dookoła sama ciemność,którą lekko oświetlał księżyc.
-Leo!-krzyczałem z całych sił tak,że połowa okien dookoła mnie się zapaliła.
-Leo!-zawołałam jeszcze raz.Nic.
Oprócz darcia się na mnie ludzi przez okna domów,nie było nic.Żadnych znaków.
Pobiegłem do menadżera,do hotelu.
Zapukałem trzy razy przeskakując nerwowo z nogi na nogę.
-Hymm?Jest po 23..-przeciągnął się
-Coś się stało Leo!-krzyknąłem,wpychając się do jego pokoju.
-Ale co?-nadal był półprzytomny.
-Został w autokarze!-usiadłem na łóżku,czując,że zanoszę się na płacz.-gdy po niego przyszedłem drzwi były otwarte a Leo nie było!Były tylko cholerne plamy krwi na dywanie!
-Ale,poczekaj..Wolniej-powiedział,siadając obok mnie.
-Phil nie rozumiesz?!-wstałem i Podeszłem do okna,jeszcze raz patrząc się na busa-Leo zaginął!Ktoś go porwał..zabił..pobił..Sam nie wiem ale musimy coś z tym zrobić!
-Dobrze,dzwonię na policję-wyjął swój telefon.
-No nareszcie!-krzyknąłem.Usiadłem na fotelu,zakrywających twarz rękami.
Wybuchłem płaczem.
Martwiłem się o najlepszego przyjaciela,tak jakby był moim bratem.
*Leondre*
^rano^
Obudziłem się,czując ogromny ból z tyłu głowy.Nie otwierając jeszcze oczu,przyłożyłem rękę do bolącego miejsca.Wyczułem na głowie niewielkiego guza,ale też strupy.
Otworzyłem powoli oczy.Promienie słoneczne wpadały przez małe okienko,które było przy samym suficie i miało kraty.Podniosłem lekko głowę.Leżałem na starym,brudnym materacu.Sprężyny wbijały się w moje,chude ciało co sprawiało mi mały ból.Ale i tak większe cierpienie sprawiała mi głowa.Jeszcze raz przyłożyłem do niej rękę,przez co lekko za-szczypało.Spojrzałem na swoją dłoń,była we krwi.Najwidoczniej miałem tam ranę.
Usiadłem powoli,opierając o betonowa ścianę.Zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu.Trzy drewniane krzesła pod ściana,jeden stolik i schody,które prowadziły na górę.Ledwie wstałem z mojego tymczasowego łóżka i podszedłem do schodów,ocierając się o ścianę.Postawiłem nogę na pierwszym stopniu kładąc rękę na barierkę,kiedy nagle drzwi u góry się otworzyły.











--------------------------------

Piszcie czy okay 😉

Jeśli tak to daj gwiazdkę ;)

Gdzie jest Leo? /BaM [UKOŃCZONE]Where stories live. Discover now