- Rozdział 17 -

3.3K 77 13
                                    

Kochane Czytelniczki! Na wstępie, chciałabym Wam podziękować za 10000 wyświetleń :) wierzcie mi, że aż to uczciłam i wypiłam za Wasze zdrowie.

A teraz zapraszam na kolejną część. Z góry uprzedzam, że ma 12 stron w Wordzie, ale już nie miałam go jak podzielić. Mam nadzieję, że Wam się spodoba! ;)

Zapraszam!!

---------------------------------------------------------

W sobotę budzik zabrzmiał o 6 rano. Podniosłam się żwawo. Potrzebowałam dużej dawki energii na ten dzień. Musiałam się zmierzyć z Christianem oraz rodzicami Joela. Ten dzień zapowiadał się ciężko. Udałam się do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Chwilę później przyjechała do mnie Natasha, moja fryzjerka, która ułożyła mi włosy. Zaplotła je w warkocz zwany kłosem, który opadał na bok. Kilka pasemek wypuściła, by okalały moją twarz. Gdy dziewczyna skończyła, wzięłam się za makijaż. Zrobiłam bazę w postaci podkładu i pudru, a następnie wzięłam się za oczy. Postawiłam na beżowo-brązowe cienie. Całość dodatkowo podkreśliłam kreską. Wytuszowałam rzęsy, podkręcając je delikatnie. Dołożyłam odrobinę bronzera i różu. Na koniec pomalowałam usta delikatną szminką, niewiele zmieniając ich naturalny kolor. Uśmiechnęłam się do siebie w lustrzanym odbiciu. Wyglądałam naprawdę dobrze. Wyszłam z łazienki i ubrałam bieliznę. W takim stroju zeszłam do kuchni, by zjeść szybkie śniadanie. Czarna herbata i tosty rozbudziły mnie jeszcze bardziej. Została godzina do rozdania dyplomów. Założyłam pudrową sukienkę sięgającą do kolan z szerokim, kwadratowym dekoltem. Wyglądałam jak dystyngowana kobieta, która szła na biznesowy obiad. Szyję przyozdobiłam delikatną kolią, również na nadgarstku zabłysnęła srebrna bransoletka. Wsunęłam stopy w beżowe szpilki. Tuż przed wyjściem spryskałam szyję perfumami i udałam się do garażu. Wsiadłam do swojego Dodga i skierowałam się w stronę uczelni.

Na parkingu było pełno osób. Wszędzie stali studenci wraz z rodzinami. Udałam się do niebieskiego namiotu, który stał na kampusie i odebrałam togę. Po chwili zniknęłam w toalecie, decydując się na szalony pomysł. Ściągnęłam sukienkę i ubrałam odebraną szatę. Nałożyłam na głowę czepek absolwenta i udałam się w tłum na błoniach uczelni. Usłyszałam telefon, dzwoniący w mojej kopertówce. Na wyświetlaczu widniał numer Saula.

- Slashu mój kochany. Gdzie jesteś?

- Dotarłem właśnie na twoją uczelnię. Czy mogłabyś mnie znaleźć? Bo nie wiem gdzie mam iść.

- W którym miejscu dokładnie się znajdujesz? – Spytałam, a gdy mężczyzna zaczął mi opisywać otoczenie, wiedziałam w którym kierunku iść. Gitarzystę znalazłam po pięciu minutach. Uściskałam go mocno i ucałowałam w policzek.

- Jak miło cię widzieć! – Ucieszyłam się, widząc mężczyznę. Jak zwykle miał swój cylinder na bujnych lokach, ale reszta była zupełnie do niego niepodobna. Cały w czerni. Dżinsy, koszulka i marynarka. Wyglądał naprawdę dobrze i elegancko.

- Jak trasa? – Spytałam, gdy już się rozdzieliliśmy. Udaliśmy się w kierunku krzeseł. Tam umówiłam się z Joelem i jego rodzicami.

- Jak trasa. Ciężko i rozrywkowo – Saul uśmiechnął się leniwie. Zaśmiałam się widząc jego minę.

- A ty jak żyjesz? –Przyglądał mi się uważnie. Chyba zauważył moje zakłopotanie.

- Różnie. Ale to nie na dzisiaj historia. Do kiedy zostajesz?

- Dziś o 18 mam lot powrotny.

- O nie! Myślałam, że jutro. Czyli nie pójdziesz z nami na imprezę? – Slash był częścią rodziny. Jego obecność powinna być obowiązkowa.

Prawdziwe oblicze GreyaWhere stories live. Discover now