5. Phone talk.

16 1 0
                                    

Usiadłam na krawężniku, a po chwili to samo zrobił też Alec.
-Co ja im takiego zrobiłam? Przecież ja tylko powiedziałam, że nie mam już pieniędzy. Dlaczego oni uważają tylko tych, którzy są bogaci? - szepnęłam.
Luke nawet mnie nie znał, nie mieliśmy wspólnych lekcji, wiedział tylko jak się nazywam i to, że Alec jest moim bratem.
-Nie martw sie, Clary. Przecież nie potrzebujesz ich do szczęścia. Nikt nie potrzebuje fałszywych przyjaciół - po mojej drugiej stronie usiadł Ashton.
Spojrzałam na niego.
-Dlaczego ze mną rozmawiasz? Izzy była i jest dla Ciebie okropna, a ja trzymałam z nią. Nie powinieneś mnie lubić.
-To Izzy mnie dręczyła i dręczy, a nie ty, dobrze? Wracasz na lekcje czy idziesz do domu? - uśmiechnął się do mnie.
-Nie wiem. Co o tym myślisz, Alec? - zwróciłam się do brata.
-Idę do domu, czuję, że pod okiem rośnie mi ładna śliwka - mruknął.
Skończyliśmy na tym, że Alec poszedł do domu, a ja i Ashton wróciliśmy na ostatnie dwie lekcje. Oczywiście czułam na sobie wzrok kilku osób. Podejrzewam, że niektórzy mogli pomyśleć, iż dla pieniędzy zostałam prostytutką.
Po ostatniej lekcji poszłam do swojej szafki. Zostawiłam w niej niepotrzebne mi książki i wyszłam ze szkoły. W uszy włożyłam słuchawki i skierowałam się do kawiarni, w której pracowałam od dnia poprzedniego. Po otworzeniu drzwi nad moja głową rozbrzmiał dźwięk małego dzwoneczka. Podeszłam do lady by przywitać się z dziewczyną, cóż, kobietą, która za nią stała.
-Jestem Rose. Jesteś tu nowa, prawda? - zapytała przyjaźnie.
-Tak, to prawda. Jestem Clary. Miło mi panią poznać.
-Jaka tam pani, mów mi po imieniu - spojrzała na zegarek - muszę lecieć po mojego synka, ustaniesz za ladą?
-Oczywiście, tylko pobiegnę odłożyć rzeczy - Poszłam do 'przebieralni' i zostawiłam swoje rzeczy, po czym wróciłam na salę.
Rose wyjaśniła mi co mam robić i wyszła. W kawarni było góra siedem osób, więc tak naprawdę nudziłam się. Dopiero o 17 zaczął się większy ruch, ponieważ ludzie przychodzili po dania na wynos. Podejrzewam, że po pracy nie chciało robić im się obiadów, dlatego postanowili wziąć gotowe jedzenie dla swoich rodzin. Lub dla nich samych.
Co chwilę musiałam krzyczeć, że zamówienie jest gotowe, często nie otrzymując nawet głupiego 'dziękuję'. Dodatkowo otrzymywałam zniecierpliwione spojrzenia tych, którzy czekali na swoje posiłki by zjeść je w kawiarni jednak to nie była moja wina, że ich klientów było z trzydziestu, a ja jedna, ponieważ Niall nie miał zamiaru pojawić się w pracy. Przez to i ja zrobiłam się rozdrażniona, jednak nie mogłam dać tego po sobie poznać. Ale to nie wszystko. Moje rozdrażnienie sięgnęło zenitu, kiedy w drzwiach lokalu pojawił się szanowny Niall Horan, który postanowił zaszczycić nas swoją obecnością.
-Czy możesz mi łaskawie powiedzieć gdzie byłeś, kiedy powinieneś być tutaj? - warknęłam do niego cicho obsługując kasę, co jeszcze nie do końca sprawnie mi szło.
-Nie twój interes - machnął na mnie ręką i poszedł do kuchni.
Oddałam resztę dla przemiłego, starszego pana i pobiegłam posprzątać stoliki, by inni mogli przy nich usiąść. Blondyn jednak nie zamierzał pomóc. Szybkim krokiem poszłam w stronę kuchni po gotowe zamówienie. I jak na złość chłopak wyszedł z pomieszczenia z dwoma talerzami, ja nie zdążyłam zrobić kroku w bok i zderzyliśmy się z dość dużą siłą. Po sekundzie słychać było tylko odgłos tłukących się naczyń. Chłopak spojrzał na talerze znajdujące się na ziemi, a później na mnie.
-Czy możesz uważać jak chodzisz?! Próbuję pracować, a jeśli tobie to nie wychodzi to możesz stąd wyjść, szukać innej roboty i nie zawadzać tutaj! - krzyknął.
Nie. To nie był krzyk. To był ryk. Jakby chciał przelać swoje całe negatywne emocje na mnie.
-Niall, ja Cię nie widzia..- zaczęłam się tłumaczyć.
-Zamknij się i to posprzątaj! Klienci czekają! - znów ten okropnie głośny krzyk, przez który skuliłam się w środku i na zewnątrz.
Chłopak wszedł do kuchni trzaskając przy okazji drzwiami. Dopiero do moich uszu dotarła cisza panująca w lokalu. Podejrzewałam, że wszyscy patrzą na mnie, ale nie miałam odwagi by się odwrocić. Ukucnęłam by posprzątać rozbite naczynia. Zaczęłam zbierać porcelanę w dłoń, ponieważ pójście po szufelkę i małą szczotkę byłoby równoznaczne z tym, że musiałabym się podnieść i pokazać klientom. A tego nie mogłam jeszcze zrobic. Nawet nie wiem kiedy moim ciałem wstrząsnął szloch i dlaczego, przecież to mogło przydarzyć się każdemu. Ale dlaczego Niall tak gwałtownie zareagował, dlaczego był taki wściekły? Zabolały mnie jego słowa. Chciał dać klientom ich zamówienia a ja mu przeszkodziłam, to przeze mnie. Pracowałam tam zaledwie jeden dzień, naprawdę byłam aż taka zła? Naprawdę przeszkadzałam? Nadeszła kolejna fala szlochu. Rozżalona zacisnełam dłonie w pięści co okazało się naprawdę złym pomysłem. Poczułam tylko przeszywający ból w lewej dłoni. Wiedziałam dlaczego. I stwierdziłam, że jestem kompletną kretynką, bez ani grama oleju w głowie. Poczułam tylko płynącą ciecz pomiędzy moimi palcami. Krew. Westchnęłam tylko i otworzyłam dłoń. Z sześć lub siedem odłamków porcelany tkwiło w mojej skórze. Szybko je wyjęłam i nie przejmując się krwią sprzątnęłam bałagan. Niall wyszedł wtedy z kuchni z kolejnym zamówieniem. Później wszystko potoczyło się szybko. Stałam za ladą i zbierałam zamówienia oraz obsługiwałam kasę. Niall nosił posiłki nie zaszczycając mnie ani jednym spojrzeniem. O 20 wyszła ostatnia osoba. To oznaczało, że musieliśmy tylko posprzątać i zamknąć lokal.
Wycierałam stoliki prawą dłonią. Na lewej nadal znajdowała się krew. Niall to zauważył.
-A Ci co? - kiwnięciem wskazał dłoń.
-Nic - powiedziałam cicho.
-Widzę krew, krew oznacza coś - oparł się o stolik i założyl ręce.
-Słuchaj, możemy nie rozmawiać? Nie chcę, żebyś mówił, że Ci przeszkadzam czy zawadzał- mruknęłam smutno.
Wbrew pozorom te słowa naprawdę mnie zabolały. Niall wydawał się być miły, przynajmniej tak było poprzedniego dnia.
-Przestań. To było pod wpływem emocji.
Pod wpływem emocji ludzie mówią prawdę.
-Okay - przytaknęłam - A dlaczego byłeś taki rozdrażniony? - zatknęłam usta gdy już słowa je opuściły.
Blondyn wyraźnie się spiął i powrócił do wykonywanej czynności.
-Sprawy prywatne - burknął.
-Moje sprawy prywatne wylądowały na snapchacie Louis'a więc..
-Nie będę z Tobą o tym rozmawiał, jasne? - spojrzał na mnie po czym odwrócił swoją głowę w bok.
-Jasne, jak chcesz - wzruszyłam ramionami.
Dlaczego mnie to w ogóle interesowało? Powinnam mieć to gdzieś.
W sali rozbrzmiał dźwięk telefonu, nie był to mój, lecz Niall'a. Wysunął go z przedniej kieszeni spodni i odebrał.
-Co chcesz? - warknąl nieprzyjemnie do aparatu - Nie. Nie wrócę.. Przestań.. Jezu, o co Ci chodzi? Nawet jej nie znasz... Dobra, myśl sobie co chcesz, narazie - rozłączył się.
Okay, ta rozmowa nie była miła. Tylko z kim rozmawiał?

*_*_*
Cześć! Znów dawno nie było rozdziału, przepraszam. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
Muszę się przyznać, że miałam zupełnie inny plan na to opowiadanie. Teraz sama nie wiem co ja piszę i w którą stronę to wszystko pójdzie. Mimo wszystko mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Dziękuję też wszystkim osobom, które komentują, to naprawdę fajne uczucie.
Do zobaczenia!
Ps. Ale jak to dzisiaj juz 16 sierpnia?!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 16, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

(Not)Cool Kids//N.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz