Wolne chwile

14.7K 267 42
                                    

Szczerbatek wylądował gładko na twardej ziemi, otrzepując się z wody, w którą smok wleciał specjalnie kilka chwil temu. Jego jeździec zszedł szybko z wygodnego siodła i zmierzył wierzchowca surowym wzrokiem. Z rdzawo-brązowych włosów obficie skapywały krople słonej wody, a mocno ocieplany kombinezon nie wystarczył, żeby ogrzać zimne ciało wodza Berk.
- Miało być spokojnie - rzucił do smoka, a jego ton brzmiał niemal groźnie. Szczerbatek jednak nic nie robił sobie z marudzenia jeźdźca, śmiał się tylko z jego zrzędzenia. - Jeśli będę chory, całą winę zrzucę na ciebie, kolego - dodał ostrzej, próbując jakoś ogrzać lodowate ręce.
Szatyn w końcu przestał prawić kazanie smoczemu przyjacielowi i z dumą spojrzał na wioskę, w której jak zawsze panował chaos. Wikingowie biegali w popłochu, wykonując swą pracę, gdzieś dalej krzyczały z radością dzieci, bawiąc się ze swoimi straszliwcami.
Czkawka poczuł się od razu lepiej, oglądając z zainteresowaniem centrum życia Berk. Jego lud był bezpieczny, a każdemu Wikingowi powodziło się świetnie. Zapasy żywności spokojnie starczą do wiosny, więc choć część obowiązków wodza zostały skreślone z listy. Teraz Czkawka mógł zrekompensować Szczerbatkowi i Astrid te wszystkie miesiące, podczas których spotykali się bardzo rzadko. Nocna Furia miała więcej szczęścia, ponieważ cały czas towarzyszyła szatynowi w codziennych obowiązkach. Bez Szczerbatka praca nie szła by tak szybko i gładko.
Wódz ruszył spokojnym krokiem do tłumu, witając się co chwilę z mieszkańcami. Z lewej strony dobiegał wesoły śpiew Pyskacza, który z ochotą wybijał bronie, a blisko niego spał Maruda, oddychając i chrapiąc głośno. Czkawka zaśmiał się delikatnie na ten widok, a potem ruszył w głąb wioski.
- Witaj, wodzu! - Zakrzyknęła z uśmiechem Talia, stojąc za swym straganem z owocami i warzywami, które Berk inportowało z dalekich krajów. Dzięki długim i męczącym negocjacjom udało się podpisać dwa traktaty handlowe, które miały na celu przywozić co miesiąc egzotyczne owoce. A znajdująca się na Zachód od Berk Wyspa Odhna zobowiązała się dostarczać nowy rodzaj trunku, który zastąpił słodki miód. Zaś Berk eksortowała futra z jaków i owczą wełnę, przez które Berk wzbogacała się z roku na rok. Polityka Czkawki na dalekim Południu sprawiła, że polowanie na smoki zmniejszyło się, choć nie zniknęło całkowicie. Haddock głęboko wierzył, że to tylko kwestia czasu, aby ludzie z innych lądów zaprzyjaźnili się tak mocno jak prosty lud Wandali z Berk.
Jeździec skinął głową z szacunkiem ku kobiecie, następnie idąc w stronę Portu, by sprawdzić połów ryb. Zaskoczeniem dla młodego przywódcy była Valka, która wraz z Chmuroskokiem pomagała rybakom wpędzić ryby w sieci.
- Mamo, nie miałaś być przypadkiem w Sankuarium? - Zapytał jej syn, kiedy starsza jeźdźczyni skończyła pomagać i wylądowała obok szatyna.
- Polecę później - odparła z szerokim uśmiechem. Jej pojedyńcze siwe pasma błyszczały w świetle popołudniowego słońca, choć Czkawka nie uważał, jakoby jego rodzicielka miała niemal pięćdziesiąt lat. Dla niego wciąż była piękną kobietą i czasem zdarzało się, że mężczyźni wpatrywali się w nią z zachwytem.
- Nie musiałaś wyręczać mnie w pracy - powiedział, oglądając z brzegu jak Wikingowie z zadowoleniem wnosili na stary pomost kosze pełne ryb. Szczerbatek oblizał się i ruszył leniwie w kierunku ludzi, licząc na jakiś smakowity kąsek.
- Oj daj spokój, Czkawka - machnęła ręką, następnie kładąc spracowaną dłoń na ramieniu wodza. - Przecież to nie jest ciężkie zajęcie.
- No właśnie - odgryzł się, ale już więcej nie drążył tego tematu. Chłopak nie lubił, kiedy jego najbliżsi zajmowali się jego obowiązkami. Sami mieli swoje i w cale nie takie lekkie, na przykład praca Astrid w Akademii wraz z młodymi jeźdźcami, a potem szkolenie nastolatków w walce wręcz. Dziewczyna nieraz usypiała w środku dnia albo podczas godzinnej przerwy na obiad. A to niby Czkawka się przepracowywał.
- Może spędzisz wieczór z Astrid ? - Zaproponowała w pewnej chwili Valka, nadal stojąc przy boku syna. Jego serce przyspieszyło nieznacznie, kiedy usłyszał imię swej wybranki. - Już od tygodni nie mieliście dla siebie czasu - dodała, chcąc jakoś poprzeć argument.
- Dobrze, mamo - zaśmiał się jeździec i zagwizdał, przywołując Szczerbatka. Smok odwrócił się jak oparzony, ale porwał jeszcze kilka ryb i skocznie doszedł do przyjaciela. Chłopak wskoczył na siodło, wcześniej żegnając się z Valką i poleciał szukać Astrid.

How to train your dragon one - shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz