~*~

Spojrzał na zegar wiszący na ścianie i wstał z fotela. Na dzisiaj to byli już wszyscy. Najbardziej jednak intrygowała go mała Jackson. Nie wiedział dlaczego, ale przy niej czuł się swobodnie, pomimo tego, że dopiero ją poznał. Nie był zły czy zirytowany jej zachowaniem. Rozumiał ją. Prychnął pod nosem. W końcu taka jego praca. Zarzucił na ramiona płaszcz, zabrał swoje rzeczy i wyszedł z gabinetu uprzednio go zamykając. Pożegnał się z Ariel serdecznym uśmiechem po czym wsiadł do swojego czarnego Ferrari, którym dojechał pod wieżowiec. Budynek oczywiście był jego własnością. Mimo swojej zmiany wciąż pozostawał jednak Malfoy'em. Nie spiesznym krokiem wszedł do środka, przywitał się z recepcjonistką i wsiadł do windy. W środku machnął różdżką a ta automatycznie zaczęła jechać na ostatnie piętro. W drodze do apartamentu myślał o wszystkich swoich pacjentach, jednak najwięcej jego myśli krążyło wokół niesfornej nastolatki. Kiedy winda zatrzymała się na ostatnim piętrze, zdjął z siebie płaszcz i poluzował krawat. Palcami zmierzwił swoje tlenione włosy i wysiadł z windy. Z kieszeni spodni wyciągnął klucz i otworzył nim drzwi do mieszkania. Stanął w progu z uniesioną brwią. Na środku penthouse'u stało mnóstwo walizek a za nimi jego narzeczona. Zdziwiona Astoria Greengrass.

- Draco... Co ty tutaj robisz?- spytała lekko zdenerwowana obecnością narzeczonego, zupełnie jakby pokrzyżował jej plany. Malfoy zmarszczył brwi, obejrzał się z obu stron po czym spojrzał na kobietę.

- Myślałem, że mieszkam.- odpowiedział  i zamknął drzwi wchodząc do środka.- Ty od jakiegoś czasu też tu mieszkałaś.

- To nie tak jak myślisz... Ja po prostu...- plątała się w słowach blondynka, nerwowo bawiąc się swoją bransoletką.

- Nie? Czyli wcale ode mnie nie odchodzisz?- spytał z udawanym zaciekawieniem.

- Ja... Tak...-wyszeptała, ale zaraz po tym dumnie się wyprostowała i hardo spojrzała mu w oczy.- Nie masz dla mnie czasu przez tę twoją klinikę psychopatów!

- Klinika psychopatów powiadasz? A to ciekawe. Bo widzisz, sama do owej kliniki chodziłaś. Może już zapomniałaś? Jak tam twoje blizny i matka ukazująca ci się we śnie?- drwił bezlitośnie. Ale nie miał na to wpływu. Zdenerwowała go i chce opuścić. Nie zamierza ułatwić jej odejścia. Oczy Astorii momentalnie stały się szklane, jednak nie odwróciła wzroku.

- Odchodzę, Draconie, czy tego chcesz czy nie. Jesteś nic nie wartym robalem! I nawet gdybyś uleczył miliard osób, nigdy się nie zmienisz.- ostatnie słowa wysyczała z jawną pogardą. Machnięciem różdżki przeniosła swoje rzeczy do domu rodzinnego. Zdjęła obrączkę z palca i cisnęła nim w blondyna po czym sama zniknęła bez śladu. Zupełnie jak dobry humor blondyna.

                                                                            ~*~

Po tym co zobaczyła na strychu nie była w stanie logicznie myśleć. Leżała nieruchomo na swoim łóżku patrząc w sufit nieobecnym wzrokiem.  Z tego stanu wyrwało ją pukanie a raczej walenie w drzwi. Skierowała w tamtą stronę swoją twarz, nie odezwała się jednak ani słowem. Do pokoju weszła Scarlett ze skrzywioną miną.

- Wyglądasz jak zwłoki.- powiedziała i usiadła na łóżku spychając nogi Destiny na podłogę.

- A ty jakbyś miała zatwardzenie, ale jakoś się ciebie nie czepiam.- położyła swoje nogi na kolana dziewczyny i zamknęła oczy. Nie pytała o powód wtargnięcia do jej pokoju. Wiedziała, że jeśli dziewczyna będzie chciała to sama go jej wyjawi. W myślach zaczęła odliczać. Trzy, dwa, jeden...

- Adoptowali Rimego!- wyjęczała zawiedziona nastolatka i przytuliła do siebie poduszkę. Jackson miała ochotę przewrócić oczami po raz kolejny słysząc imię sympatii Scarlett. Mimo to usiadła i objęła dziewczynę ramieniem pocieszająco pocierając jej rękę.

- Przecież możecie się kontaktować.

- Ja nawet nie wiem czy on mnie lubi, Des!

- Mówiłam ci, żebyś z nim porozmawiała. Scar... Nie przejmuj się nim. Nie zasługiwał na ciebie, jeśli nie był w stanie dostrzec tak wspaniałej dziewczyny.- uśmiechnęła się lekko do przyjaciółki dodając jej otuchy. Scarlett uśmiechnęła się do młodej Jackson w podzięce.

- To spotkanie z psychologiem dało jakieś rezultaty! A właśnie... Kim on, lub ona, jest?!- krzyknęła z entuzjazmem i popatrzyła na nią wyczekująco.

- Dracon Malfoy. Mało rozmawialiśmy więc nie wiem jaki jest.- wzruszyła ramionami. Skłamała. Już po przekroczeniu progu wiedziała jaki jest i jaki był.

- Uuuu... Ładny?- szatynka poruszyła zabawnie brwiami i zachichotała.

- Możliwe. Ale zalatywał desperacją.- stwierdziła na co obie się zaśmiały. Rozmawiały ze sobą do ciszy nocnej, po której każda z nich zasnęła w swoim pokoju.

I Can Help You|| Draco Malfoy Where stories live. Discover now