CHAPTER 15

486 64 51
                                    

Pomimo męczącego pobytu w szpitalu, dni mijały jej bardzo szybko. Dzień w dzień odwiedzali ją  idole, którzy przez ten tydzień stali się dla niej jeszcze ważniejsi niż poprzednio, co wydawało jej się niemożliwe. Każdego wieczoru zasypiała z oczekiwaniem na nowy dzień, na kolejne kilka godzin w ich towarzystwie. Sama zauważyła, że powoli, stopniowo zaczęła się coraz bardziej otwierać, czasami nawet śmiać. Wciąż czuła się niezręcznie i jej serce biło znacznie szybciej za każdym razem, gdy ich widziała, ale tych kilka ostatnich dni naprawdę przynosiły jej radość. 

Na samą myśl, że niedługo chłopaki z Black Veil Brides będą musieli wyjechać i zostawić ją już na zawsze, sprawiała, że Camille miała ochotę wymiotować ze stresu i rozpaczy. Nigdy nie liczyła nawet na tak wiele, ile dostała, ale podobało jej się to, zaczęła się przyzwyczajać. 

-Dzisiaj wreszcie stąd wychodzisz- Andy skoczył na łóżko i usiadł tuż obok niej. 

Przed odpowiedzią zbierała się chwilę w sobie, by uspokoić oddech, na tak nagłe zmniejszenie odległości między nią a czarnowłosym, który właśnie przygryzał wargę patrząc się na nią z zaciekawieniem. Pomimo iż tamtego wieczoru wyznała mu wszystko, co się z nią działo, co do niego czuje, wiedziała, że wciąż  był nieświadomy tego, jak silne emocje w niej wywołuje. 

-Tak- przyznała. Chociaż szpitalne jedzenie nie miało smaku, a brakowało jej atmosfery jej mieszkania, nie chciała opuszczać szpitala. Łączyło się to z tym, że jej idole wreszcie ją opuszczą, skoro już wydobrzała i kontynuują trasę. 

-Więc- zaczął CC siedzący po drugiej stronie jej łóżka- zabieramy cię dziś do klubu na imprezę. 

Wszyscy spojrzeli na nią z uśmiechami i wyczekiwaniem. Czyżby w ogóle brali pod uwagę opcję, że się nie zgodzi? Przecież odmowa nawet przez chwilę nie przeszła jej przez myśl. Fakt. Nie była na imprezie od ponad roku, a na myśl o wejściu między roześmianych, bawiących się, obcych ludzi robiło się jej niedobrze, ale z tą piątką mogłaby iść wszędzie. 

Niedługo potem przyszedł lekarz, przeprowadził z nią kolejną poważną rozmowę o tym, jak powinna zażywać leki, dał wypis i w końcu mogła wrócić do domu. 

Wróciła sama, taksówką. Z chłopakami umówiła się pod wyznaczonym klubem, o ósmej wieczorem. Miała więc dużo czasu, by przygotować się dokładnie na wyjście z idolami, zależało jej na tym, by nie przynieść im wstydu. Musiała wyglądać najlepiej jak mogła i zachowywać się normalnie, co wychodziło jej ostatnio coraz lepiej. Beth twierdziła, że ich towarzystwo pozytywnie wpływa na jej terapię, pomagali jej. Ogromnie bała się tego, co będzie, gdy ich przy niej zabraknie. 

Z radością powitała swoje mieszkanie. Ukochane plakaty, delikatną warstwę kurzu, który osadził się na meblach podczas jej nieobecności. Z radością posprzątała wszystko, co tylko mogła i wzięła się za szukanie idealnych ubrań na wieczór. Źle się czuła w sukienkach, ale wiedziała, że jest gotowa się przemóc po to, by spodobać się piątce najważniejszych dla niej osób. W takich chwilach znów odczuwała jak bardzo źle z nią jest, skoro wszystko, co robi, robi dla nich, nawet oddycha. 

Wyprasowała więc swoją najlepszą czarną sukienkę, tę, którą często nosiła jeszcze, gdy wychodziła do ludzi. Z głębi szafy wyciągnęła także szpilki. 

Przygotowywała się cały dzień, więc wieczorem, prosto przed wyjściem, mogła stwierdzić, że wygląda całkiem znośnie.

 Taksówką podjechała na miejsce spotkania, gdzie czekało już całe BVB. Mała grupka fanek otaczała zespół i robiła sobie zdjęcia z jego członkami. Gdy Camille do nich podeszła i udało jej się przepchać pomiędzy podekscytowanymi dziewczynami, Jeremy zarzucił jej swoją rękę na ramiona. Wszyscy grzecznie przeprosili fanów i weszli do klubu w asyście kilku osób, które mimo wszystko nie chciały stracić okazji do przebywania blisko swoich idoli. Jednak w środku budynku był ogromny tłum, w którym zgubił się ogon. 

W szóstkę zajęli dwie kanapy w jednej z loży VIP. Andy poszedł zamówić dla wszystkich alkohol, a dziewczyna przygryzła wargę z czystej radości. Cieszyła się, że może spędzić czas w towarzystwie tak ważnych dla niej osób. 

-Chodź- Ashley stanął przed nią z wyciągniętą ręką- idziemy zatańczyć. Psycholki też muszą się czasami zabawić. 

Spanikowanym wzrokiem przejechała po wszystkich dookoła. Nie chciała tańczyć. Nie robiła tego od dawna i nie chciała zbliżać się do tych wszystkich rozbawionych ludzi na parkiecie. Wiedziała jednak, że nie będzie potrafiła długo się opierać brązowookiemu. 

-Chłopie, co tak szybko?- Jake złapał Ashleya za ramię i pchnął z powrotem na kanapę- daj się dziewczynie najpierw napić. 

Cam odetchnęła z ulgą i spojrzała na mężczyznę z wdzięcznością. Niedługo potem nadszedł najmłodszy z piątki przyjaciół, niosąc wszelkiego rodzaju napoje alkoholowe. Cam wzięła szklankę z kolorowym drinkiem i pociągnęła łyk przez słomkę. 

Dawno nie spędziła tak miłego wieczoru, dawno nie śmiała się tak wiele. Czuła się niemalże jak normalna osoba. Siedząc w miłym towarzystwie, śmiejąc się i tańcząc w zatłoczonym klubie. Tak, potem chłopakom udało się nawet wyciągnąć ją na parkiet, gdzie w ich asyście zrobiła parę obrotów i starała się nie bać trącających ją co raz ludzi. Rozluźniła się, w czym pomogły procenty w wypitych napojach. Zaczęła nawet myśleć, że to dużo prostsze niż ta cała terapia, skoro po kilku szklankach i kieliszkach czuje się już tak dobrze. Wypiła nie mało, a i tak była chyba najtrzeźwiejsza z całego towarzystwa. Jinxx dyskutował o czymś głośno z Jakem i Christianem, mocno przy tym gestykulując i zanosiło się na to, że zaraz się wszyscy pokłócą. Ash prawie zasypiał na skórzanej kanapie, a Camille głaszcząca go po włosach wcale nie pomagała mu w utrzymaniu przytomności. Andy siedział zapatrzony w telefon, uśmiechając się głupkowato  i co chwila chichotał. 

-I co się tak szczerzysz?- wybełkotał pijacko Ashley, który był chyba w najgorszym stanie z nich wszystkich. 

-Piszę z Juls- odparł niebieskooki i znowu kliknął coś w telefonie.

-Camille, kwiatuszku- jęknął basista- nie przestawaj smyrać. 

-Idę się przewietrzyć, bo strasznie tu duszno- Biersack wstał z kanapy i poprawił koszulkę- Cam, idziesz? 

Lekko zaskoczona dziewczyna podniosła się powoli z miękkiego siedzenia co spotkało się z ogromną dezaprobatą Asha, któremu podobał się jej dotyk na jego włosach. 

Razem z Andym wyszła z klubu i zimny, nocny powiew wiatru rozwiał jej włosy na wszystkie strony. 

Mężczyzna wyjął papierosa, odpalił i po chwili wypuścił dym. 

-Powiedz mi- zaczął- powinnaś się znać na takich babskich sprawach. Lepiej białe, czy czerwone róże?- wybełkotał, opierając się o ścianę. 

-Nie znam się na florystyce. Zależy chyba od okoliczności. 

-Zaraz po powrocie z trasy chcę się oświadczyć Juliet.

~*~

Hejka! Przepraszam za tak długą nieobecność, ale byłam na wyjeździe. Zresztą za kilka dni znowu wyjeżdżam i nie będę miała dostępu do laptopa, ale kto wie, może coś jeszcze dla was wyskrobię niedługo. 

Pozdrawiam xx

Stitch These Wounds || A.Biersack Where stories live. Discover now