Przykre obowiązki

Beginne am Anfang
                                    

Zjadłszy porcję ziemniaczków z sadzonym jajkiem i fasolką szparagową w bułce tartej, udał się na zwiady.

Proces za każdym razem wyglądał jednakowo, podchodził do stołu, rozpytywał o daną osobę, gdy osobę tę zazwyczaj niechętnie mu wskazywano, wyrażał prośbę, aby udzieliła mu wywiadu. Siedem razy otrzymał odmowę. Została jedna osoba, a do niej nie miał zamiaru i chęci podchodzić. O nią nie musiał rozpytywać. Granger siedziała przy stole Gryffindoru szczebiocząc wesoło z Weasleyówną. Była jego jedyną nadzieją, zauważył z niedowierzaniem.

Naprawdę, miał dość tego dnia...

***

Malfoy wypakował do końca swój bagaż. Przysiadł na łóżku, ściskając w dłoniach jeden z magicznych notatników, podarowanych mu przez terapeutę. Casimir Cold, z którym terapie odbywał od miesiąca, uznał, że mugoloznawstwo oraz poznanie nowej anonimowej osoby, może zmienić spojrzenie na świat młodego arystokraty. Sam zainteresowany w to wątpił, lecz z racji cotygodniowych spotkań z rzeczonym magiem musiał się dostosować. Matka wynajęła go na polecenie dyrektorki Hogwartu - McGonagall.

Młody mężczyzna otworzył książeczkę na pierwszej stronie, zamoczył pióro w atramencie. Stalówka zawisła nad papierem. Zawahał się. Co miał napisać?

Casimir postawił dwa warunki terapii za pomocą notatnika. Po pierwsze ani Draco, ani przyszły rozmówca nie mieli zdradzać swojej tożsamości, dopóki terapeuta zniesie zakaz. Drugim punktem, było to, iż ma to być osoba całkowicie przypadkowa. Co do ostatniego punktu blondyn postanowił nagiąć trochę zasady. Miał zamiar sprawić, że tylko dziewczyna będzie mogła znaleźć drugi zeszyt. Nie chciał pisać z innym facetem, nie przemawiało to do niego.

Na kartce pojawił się kleks. Draco zacisnął usta. Ponownie zamoczył końcówkę pióra.

„Witaj, Nieznajoma. Znalazłaś ten notes nie przypadkiem. Chciałem, aby ktoś go odnalazł. Wybacz, że zabieram twój czas. Poświęć chwilę i przeczytaj to, co chcę Ci przekazać. Możesz nazywać mnie swoim Kolegą, ja chciałbym mówić podobnie o tobie. Mam pewne problemy. Może zwariowałem? Może zrobiłem coś złego? Zdaje się, że potrzebuję..."

Jakże trudno było przelać na papier prośbę o pomoc. Malfoyowie nie prosili. On został zmuszony. Wrócił do pisania, kontrolując, czy w drugim, bliźniaczym notesie pojawia się ta sama treść.

„...pomocy. Wytłumaczę ci zasady, jeśli zdecydujesz się na poświęcenie mi swojego czasu. Muszę pozostać anonimowy, ty także, przynajmniej do czasu. To bardzo ważne. Nie powinienem mieć uprzedzeń, oczekiwań, większych wyobrażeń o tobie tak jak i ty o mnie. Jeśli zdecydujesz się, napisz. W razie gdybyś nie chciała się w to mieszać, zostaw zeszyt tam, gdzie go znalazłaś. Dziękuję za przeczytanie tych paru słów, mam nadzieję, że się odezwiesz. Twój Kolega"

To brzmiało tak szczeniacko. Ale cóż zrobić? Już pomysł dzielenia się swoimi przemyśleniami i proszenie nieznajomej osoby o pomoc wydawało się arystokracie niebywale głupie. Przeglądnął po raz kolejny treść notatki. Nie mógł już nic zmienić. Taka wada tego typu komunikacji, a nie będzie robił przecież z siebie jeszcze większego idioty, kreśląc po zapisanej kartce.

Schował jeden z notatników pod szatę, drugi zaś upchał do torby, aby nikt go nie znalazł.

Udał się do łazienki dziewcząt na drugim piętrze.

***

Nie mogła spać. Po raz setny w ciągu ostatnich paru miesięcy Hermionie śniła się bitwa o Hogwart, bezwładne ciało Harry'ego, trupy tak dobrze znanych jej ludzi. A niech by to. Poczuła ściskanie w pęcherzu.

Zapaliła różdżkę, włożyła kapcie. Powlekła się do drzwi od sypialni, przeszła przez wspólne dormitorium, po czym wylazła przez dziurę pod portretem. Zmierzała do łazienki na drugim piętrze. Owszem, z pokojem wspólnym gryfonów sąsiadowała łazienka, ale podczas bitwy została ona zdewastowana, jak i część pokoju. Chcąc nie chcąc musiała udać się na krótki spacer.

Korytarze nie były oświetlone. Hermiona nie była strachliwa, ale każdy nawet najodważniejszy Gryfon w obliczu nieprzeniknionej ciemności zamku, którego mieszkańcami są duchy, ma gęsią skórkę.

Łazienka na szczęście oświetlała się zaraz po wejściu doń. Zajęła jedną z kabin i załatwiła potrzebę, już miała otworzyć kabinę, gdy usłyszała kroki. Zaniemówiła, widząc męskie buty przechodzące obok drzwi. Bała się poruszyć, aby nie wydać najmniejszego dźwięku.

Mężczyzna przez chwilę stał przy oknie z witraża, po czym wyszedł z toalety tak samo szybko, jak do niej wszedł. Hermiona wreszcie mogła wypuścić powietrze z płuc. Nieśmiało popchnęła drzwi, które o dziwo tym razem nie zaskrzypiały. Podeszła do okna.

Na parapecie leżała książeczka w czarnej skórzanej oprawie. Kobieta zmarszczyła brwi. Przesunęła różdżką nad okładką, sprawdzając, czy nie zawiera ona czarnej magii. Nic się nie wydarzyło. Była bezpieczna. Czubkiem magicznego patyka zahaczyła o twardą oprawę. Rozwarła ją na pierwszej stronie. Podeszła bliżej, pochylając się nad ładnym kaligraficznym pismem. Przeczytała treść notatki. Mężczyzna z tak ładnym pismem? Zdziwiła się. Dla pewności wyszeptała jeszcze parę zaklęć. Notatnik nie nosił żadnych znamion złej magii.

Po raz kolejny zagłębiła się w treści prośby. Nie wiedzieć czemu, postanowiła pomóc temu chłopakowi. Przytuliła książeczkę do piersi i ruszyła do sypialni, przyświecając sobie zaklęciem Lumos.

Zapisani Sobie [Dramione][FF]Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt