ROZDZIAŁ 17

1.6K 181 196
                                    

Podróżujemy już prawie od trzech dni. Stajemy jedynie, aby coś zjeść lub się odświeżyć, a nasze postoje nie trwają dłużej niż pół godziny.

– Musimy coś wymyślić – stwierdza Chris. – I to szybko. Od waszego smrodu i tej zamkniętej przestrzeni chyba dostanę klaustrofobii.

– Gdzie jesteśmy? – Przebudzam się i podnoszę głowę, by wyjrzeć za okno.

– W Nowym Jorku, jakieś pięćdziesiąt kilometrów od Long Island.

– Mój znajomy prowadzi biuro nieruchomości w tej okolicy – oznajmia Keira. – Mogę do niego zadzwonić i zapytać, czy nie wynająłby nam jednego z domów na kilka dni. Na pewno uda mi się z nim dogadać, żeby nie wprowadzał tej informacji do rejestru. W ten sposób będzie nas trudniej wytropić.

– Dzwoń! – wykrzykuje Gabe. – Ja, prysznic, pięć minut. Tylko o tyle proszę!

Zatrzymujemy się, a ona odnajduje odpowiedni numer w swoim telefonie. Wykonuje połączenie, a następnie szybko go wyłącza. Według chłopaków, nasi prześladowcy z pewnością opanowali sztukę namierzania i aktywne telefony mogą posłużyć im, jako GPS. Nie zamierzam się z nimi o to spierać.

Pół godziny później, podjeżdżamy pod biuro jej przyjaciela, aby odebrać klucze oraz wskazówki dojazdu. Keira znika za drzwiami niewielkiego budynku i wraca po niecałym kwadransie.

– Tu masz adres. – Wręcza Siggarowi zwitek papieru, pakując się do samochodu. – Dom wystawiony jest na sprzedaż od paru lat i w najbliższym czasie nikt nie będzie go oglądał. Możemy pomieszkać w nim przez kilka dni. Ma prąd i bieżącą wodę, a pieniądze, jakie mu daliśmy, powinny pokryć wszystkie rachunki z nawiązką.

Ruszamy, a niecałe dwie godziny później, dojeżdżamy na miejsce.

– Błagam, powiedź, że to nie jest to, o czym myślę – przemawia Bart drżącym głosem.

– Coś nie tak? – dopytuje Siggar, a ja obserwuję ich zdezorientowana.

Rozglądam się po okolicy, ale nie zauważam niczego podejrzanego.

– Nie żartuj, że boisz się duchów, Bart! – kpi wesoło Keira.

– Duchy?! – wołają pozostali. – Kto powiedział duchy?

– Wy tak na serio?

Strach przed zjawami to ostatnie, o co bym ich podejrzewała.

– Nie boimy się! – prycha Ben. – Ale one...

– Wyją i sprawiają, że włosy na karku stają dęba – dopowiada za niego Gabe.

– A jak przez ciebie przefruwają, to masz wrażenie, jakbyś brodził po szyję w galarecie...

Spoglądam na Siggara z niedowierzaniem. Ten wampir ma ponad tysiąc lat, a przechodzi go dreszcz na słuch o niegroźnym Casperku? Mogę teraz śmiało powiedzieć, że widziałam już w życiu wszystko!

Wysiadam z samochodu i razem z Keirą zmierzamy w stronę budynku. Znajdujemy się w Amityville, przed drzwiami jednego z najbardziej nawiedzonych domów w historii Ameryki. Być może jeszcze jakiś czas temu i ja miałabym obawy przed zatrzymaniem się w tym miejscu, ale na chwilę obecną, kiedy czyha na mnie prawdziwe zagrożenie, schowałabym się nawet w psiej budzie, jeśli byłaby w stanie zapewnić mi realne bezpieczeństwo...

Wchodzę na górę po symbolicznych kilku schodkach i czekam, aż otworzy drzwi, by wpuścić nas do środka. Obracam się za siebie i zauważam, że pozostali stanęli dobre kilka kroków dalej.

– Fabian, ty też? – Spoglądam na niego, z trudem powstrzymując parsknięcie.

– Nie wiesz, o czym mówisz, kobieto – odpowiada zmieszany. – Nie masz pojęcia, jak to jest przebywać w ich otoczeniu. Dosłownie jakby wysysały z ciebie całą energię...

Nigdy Bardziej Obcy - Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz