ROZDZIAŁ 5

1.5K 205 122
                                    

Biorę głęboki wdech i opieram plecy o wezgłowie łóżka.

Jestem w swojej dawnej sypialni.

W domu Fabiana.

Rozglądam się uważnie i stwierdzam, że od mojej poprzedniej wizyty, nic tu nie uległo zmianie. Zupełnie jakbym nigdy nie wyjechała. Dostrzegam leżącą na stoliku tacę z jedzeniem, a kiedy po nią sięgam, zauważam, że wciąż jest ciepła. Ktoś musiał ją tu zostawić zaledwie kilka minut wcześniej. Z uśmiechem odkrywam, że moje śniadanie to świeża kawa i omlet po hawajsku. Zapamiętał.

Zaczynam jeść, a chwilę później, drzwi do sypialni uchylają się nieznacznie. Zastygam w oczekiwaniu, by zobaczyć, kto za nimi stoi i rozluźniam całkowicie, zauważając drobną postać Samuela. Na mój widok staje w miejscu i szeroko otwartymi oczami, wpatruje się w leżący na moich kolanach posiłek.

- Uznałam, że to dla mnie – tłumaczę, widząc jego zszokowaną minę.

Odnoszę wrażenie, jakbym wzięła coś, co mi się nie należy.

- Oczywiście! – oświadcza momentalnie. – Nie spodziewałem się po prostu, że pani już wstanie. Przyniosłem tylko sukienkę. Musiałem ją wyprać, ponieważ była cała... cóż... ubrudzona krwią...

Przyglądam mu się ze zdziwieniem i dopiero teraz zauważam, że mam na sobie czyjś sięgający do połowy uda podkoszulek. Moja obecność w tym miejscu, całkowicie przyćmiła zdolność racjonalnego myślenia.

- Dziękuję – mówię cicho. – Czy...

- Zaraz przyślę kogoś, kto z panią porozmawia. – Przerywa moją wypowiedź i w błyskawicznym tempie znika za drzwiami.

Kończę posiłek i ze zniecierpliwieniem czekam na to, co będzie dalej. Zaczynam się denerwować. Stres sprawia, że raz za razem wycieram dłonie o koszulkę, obawiając tego, jak zareaguję, gdy znów zobaczę Fabiana.

Przychodzi dopiero kwadrans później i staje w drzwiach, a ja zawieszam wzrok na jego twarzy. Wstrzymuję oddech i czuję, że cała moja skóra płonie, a puls przyspiesza do miliarda uderzeń na minutę. Paraliżuje mnie strach. Walczę ze sobą z całych sił, by nie rzucić mu się na szyję. W kilka sekund uderzają we mnie wszystkie te uczucia, które od tak dawna próbowałam zagłuszyć.

- Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy – oświadcza błyskawicznie, zapewne słysząc moje przyspieszone tętno.

Nie wzbudzasz we mnie lęku, idioto!

Moje serce szaleje, ponieważ cię widzę!

- Nie boję się – odpowiadam spokojnie. – Co ja tu robię?

Fabian podchodzi bliżej, jednak staje w odległości co najmniej kilku kroków i nawet na mnie nie patrząc, zaczyna mówić coś niezrozumiale.

- Słucham?

- ardzo mi rzykro...

- Nie słyszę.

- ...z owodu teg...

- Nie rozumiem – wściekam się. – Mógłbyś na mnie spojrzeć, kiedy do mnie mówisz?!

Zastyga na chwilę, po czym podnosi głowę i wbija we mnie wzrok najbardziej stalowych i bezwzględnych oczu, jakie kiedykolwiek widziałam. Wzdrygam się gwałtownie, zauważając, że od dawna należą do kogoś innego, że mojego Fabiana już nie ma. Zniknął w dniu, kiedy widziałam go po raz ostatni, a mężczyzna naprzeciwko mnie, jedynie wygląda jak on.

Wzrok, którym mnie obdarza, wyraża czystą wściekłość i nienawiść. Nie mogę powstrzymać łez. Opieram dłonie o krzesło, a wszechogarniający mnie ból sprawia, że się kulę. Zaczynam płakać, a mój szloch błyskawicznie przechodzi w paniczny jęk. Nie mogę opanować drżących rąk.

Nigdy Bardziej Obcy - Tom 2Where stories live. Discover now