Biorę głęboki wdech i opieram plecy o wezgłowie łóżka.
Jestem w swojej dawnej sypialni.
W domu Fabiana.
Rozglądam się uważnie i stwierdzam, że od mojej poprzedniej wizyty, nic tu nie uległo zmianie. Zupełnie jakbym nigdy nie wyjechała. Dostrzegam leżącą na stoliku tacę z jedzeniem, a kiedy po nią sięgam, zauważam, że wciąż jest ciepła. Ktoś musiał ją tu zostawić zaledwie kilka minut wcześniej. Z uśmiechem odkrywam, że moje śniadanie to świeża kawa i omlet po hawajsku. Zapamiętał.
Zaczynam jeść, a chwilę później, drzwi do sypialni uchylają się nieznacznie. Zastygam w oczekiwaniu, by zobaczyć, kto za nimi stoi i rozluźniam całkowicie, zauważając drobną postać Samuela. Na mój widok staje w miejscu i szeroko otwartymi oczami, wpatruje się w leżący na moich kolanach posiłek.
- Uznałam, że to dla mnie – tłumaczę, widząc jego zszokowaną minę.
Odnoszę wrażenie, jakbym wzięła coś, co mi się nie należy.
- Oczywiście! – oświadcza momentalnie. – Nie spodziewałem się po prostu, że pani już wstanie. Przyniosłem tylko sukienkę. Musiałem ją wyprać, ponieważ była cała... cóż... ubrudzona krwią...
Przyglądam mu się ze zdziwieniem i dopiero teraz zauważam, że mam na sobie czyjś sięgający do połowy uda podkoszulek. Moja obecność w tym miejscu, całkowicie przyćmiła zdolność racjonalnego myślenia.
- Dziękuję – mówię cicho. – Czy...
- Zaraz przyślę kogoś, kto z panią porozmawia. – Przerywa moją wypowiedź i w błyskawicznym tempie znika za drzwiami.
Kończę posiłek i ze zniecierpliwieniem czekam na to, co będzie dalej. Zaczynam się denerwować. Stres sprawia, że raz za razem wycieram dłonie o koszulkę, obawiając tego, jak zareaguję, gdy znów zobaczę Fabiana.
Przychodzi dopiero kwadrans później i staje w drzwiach, a ja zawieszam wzrok na jego twarzy. Wstrzymuję oddech i czuję, że cała moja skóra płonie, a puls przyspiesza do miliarda uderzeń na minutę. Paraliżuje mnie strach. Walczę ze sobą z całych sił, by nie rzucić mu się na szyję. W kilka sekund uderzają we mnie wszystkie te uczucia, które od tak dawna próbowałam zagłuszyć.
- Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy – oświadcza błyskawicznie, zapewne słysząc moje przyspieszone tętno.
Nie wzbudzasz we mnie lęku, idioto!
Moje serce szaleje, ponieważ cię widzę!
- Nie boję się – odpowiadam spokojnie. – Co ja tu robię?
Fabian podchodzi bliżej, jednak staje w odległości co najmniej kilku kroków i nawet na mnie nie patrząc, zaczyna mówić coś niezrozumiale.
- Słucham?
- ardzo mi rzykro...
- Nie słyszę.
- ...z owodu teg...
- Nie rozumiem – wściekam się. – Mógłbyś na mnie spojrzeć, kiedy do mnie mówisz?!
Zastyga na chwilę, po czym podnosi głowę i wbija we mnie wzrok najbardziej stalowych i bezwzględnych oczu, jakie kiedykolwiek widziałam. Wzdrygam się gwałtownie, zauważając, że od dawna należą do kogoś innego, że mojego Fabiana już nie ma. Zniknął w dniu, kiedy widziałam go po raz ostatni, a mężczyzna naprzeciwko mnie, jedynie wygląda jak on.
Wzrok, którym mnie obdarza, wyraża czystą wściekłość i nienawiść. Nie mogę powstrzymać łez. Opieram dłonie o krzesło, a wszechogarniający mnie ból sprawia, że się kulę. Zaczynam płakać, a mój szloch błyskawicznie przechodzi w paniczny jęk. Nie mogę opanować drżących rąk.
YOU ARE READING
Nigdy Bardziej Obcy - Tom 2
VampireKontynuacja "Nigdy Bardziej Gorzki". Nie wiem, co tutaj napisać, aby nie zepsuć lektury tym, którzy chcieliby najpierw przeczytać pierwszą część, więc nie napiszę nic. Jeśli masz ochotę zacząć dopiero teraz, to spokojnie. Zawsze mogę wyjaś...